Monty Python
Re: Monty Python
"Między nami pustelnikami"
MURZYN Terry Jones
KSIGOWY John Cleese
PUŁKOWNIK Graham Chapman
PIERWSZY PUSTELNIK Michael Palin
DRUGI PUSTELNIK Eric Idle
TRZECI PUSTELNIK Graham Chapman
CZWARTY PUSTELNIK John Cleese
PIĄTY PUSTELNIK Terry Jones
(sonda uliczna; półnagi Murzyn-Afrykańczyk)
MURZYN
Całkowita, jawna nagość? Nie tutaj.
(cięcie; typowy księgowy)
KSIGOWY
Wystąpiłbym tylko w scenie, w której wszyscy byli by całkiem rozebrani.
(cięcie; pułkownik)
PUŁKOWNIK
Zauważyłem, że ten program zaczyna się robić głupi. Postaram się jak mogę, żeby wszystko dobrze szło, ale nie pozwolę na żadne głupoty. Dwa skecze, w których wystąpiłem, zrobiły się głupie, a ten ostatni o łóżku był jeszcze głupszy. Nikt na świecie nie lubi dowcipów bardziej niż ja. No może wyjątkiem jest moja żona i kilka jej przyjaciółek, a także kapitan Johnston. Właściwie wiele osób lubi dowcipy bardziej niż ja, ale nie w tym rzecz. Pokażemy teraz jakiś zdrowy skecz na wolnym powietrzu. Głęboki wdech! Dziesięć, dziewięć, osiem i tak dalej.
(cięcie; daleki plan wzgórz; na wzgórze wchodzi pustelnik; na kamieniu siedzi inny pustelnik)
Tak lepiej. Miejmy nadzieję, że to nie stanie się głupie.
PIERWSZY PUSTELNIK
Cześć. Jesteś może pustelnikiem?
DRUGI PUSTELNIK
Ano jestem. A ty?
PIERWSZY PUSTELNIK
Jasne.
DRUGI PUSTELNIK
Wiedziałem. Od czego uciekasz?
PIERWSZY PUSTELNIK
No wiesz, od tego co wszyscy: od ludzi, ględzenia, plotek i tak dalej.
DRUGI PUSTELNIK
Ja też. Przychodzi taki moment, że masz dość marnowania życia na trywialne gadki. Gdzie twoja grota?
PIERWSZY PUSTELNIK
Przy koziej ścieżce, pierwsza na lewo.
DRUGI PUSTELNIK
Tam są ładne groty. Prawda?
PIERWSZY PUSTELNIK
Jak najbardziej. Moja jest prześliczna.
DRUGI PUSTELNIK
Ale są przeciągi. No nie?
PIERWSZY PUSTELNIK
Niezupełnie. Naszą uszczelniliśmy.
DRUGI PUSTELNIK
Ahaaa
PIERWSZY PUSTELNIK
Pozapychałem dziury ptasimi gniazdami, mchem i dębowymi liśćmi.
DRUGI PUSTELNIK
Fantastycznie!
PIERWSZY PUSTELNIK
Teraz jest przytulnie, ale zazwyczaj w tych skalnych grotach jest tak ponuro.
DRUGI PUSTELNIK
To prawda. Bywają naprawdę ponure.
PIERWSZY PUSTELNIK
O tak.
(przechodzi trzeci pustelnik)
TRZECI PUSTELNIK
Siemanko Frank.
DRUGI PUSTELNIK
Siemanko Norman. Skoro mowa o mchu, znasz pana Robinsona?
PIERWSZY PUSTELNIK
Tego z zieloną przepaską na biodrach?
DRUGI PUSTELNIK
Nie, nie, to pan Seagrave. Robinson waletuje u niego.
PIERWSZY PUSTELNIK
Rozumiem.
DRUGI PUSTELNIK
Namówił mnie na plecionkę.
PIERWSZY PUSTELNIK
Naprawdę?
DRUGI PUSTELNIK
Tak, jest wielkim jej zwolennikiem.
(przechodzi czwarty pustelnik)
CZWARTY PUSTELNIK
Cześć Frank.
DRUGI PUSTELNIK
Siemanko Lionel. Robinson twierdzi, że mech lubi odpadać od ścian, gdy robi się zimniej. Naharujesz się, a potem połowa mchu odpadnie od ściany i dalej trzęsiesz się z zimna.
PIERWSZY PUSTELNIK
Grota pana Robinsona nigdy nie była nirwaną.
DRUGI PUSTELNIK
No właśnie. Za to pan Rogers, ten pustelnik co mieszka...
PIERWSZY PUSTELNIK
...na końcu...
DRUGI PUSTELNIK
...u samej góry, tak, zrobił plecionkę i dostał wysypki.
PIERWSZY PUSTELNIK
Serio?
DRUGI PUSTELNIK
Tak, a ja pokryłem plecionką już pół ściany. Co mam robić?
PIERWSZY PUSTELNIK
Użyj ptasich gniazd, tak jak ja, albo liści paproci.
(na skale pojawia się piąty pustelnik)
PIĄTY PUSTELNIK
(woła z daleka)
Frank!
DRUGI PUSTELNIK
(ogląda się)
O co chodzi, Han.
PIĄTY PUSTELNIK
Mogę pożyczyć twoją kozę?
DRUGI PUSTELNIK
Jasne. Tylko zostaw mi kapkę mleka na śniadanie.
(do pierwszego pustelnika)
Fatalnie jest mieszkać w połowie drogi na szczyt. Czujesz się odcięty od wszystkiego. Co rano tracę dwie godziny, żeby dotrzeć do mokradła, gdzie zbieram jagody. Potem oczyszczająca chłosta i znowu marnuję dwie godziny na wieczorny powrót.
PIERWSZY PUSTELNIK
Ale fajnie jest być pustelnikiem. Przynajmniej spotyka się ludzi.
DRUGI PUSTELNIK
O tak. Nigdy nie wrócę do pracy w biurze prasowym.
PIERWSZY PUSTELNIK
No to na razie Frank. Idę się przejść.
(pierwszy pustelnik wstaje; nadchodzi pułkownik)
PUŁKOWNIK
Wy dwaj pustelnicy, przerwać ten skecz. Jest głupi.
DRUGI PUSTELNIK
Co?
PUŁKOWNIK
Jest głupi.
DRUGI PUSTELNIK
Nie może go pan przerwać, jest już sfilmowany.
PUŁKOWNIK
Dla telewidza to bez różnicy. Wynocha! No już! Ruchy, ruchy...
(wygania pustelników; idą, a pułkownik przegania całą ekipę telewizyjną)
MURZYN Terry Jones
KSIGOWY John Cleese
PUŁKOWNIK Graham Chapman
PIERWSZY PUSTELNIK Michael Palin
DRUGI PUSTELNIK Eric Idle
TRZECI PUSTELNIK Graham Chapman
CZWARTY PUSTELNIK John Cleese
PIĄTY PUSTELNIK Terry Jones
(sonda uliczna; półnagi Murzyn-Afrykańczyk)
MURZYN
Całkowita, jawna nagość? Nie tutaj.
(cięcie; typowy księgowy)
KSIGOWY
Wystąpiłbym tylko w scenie, w której wszyscy byli by całkiem rozebrani.
(cięcie; pułkownik)
PUŁKOWNIK
Zauważyłem, że ten program zaczyna się robić głupi. Postaram się jak mogę, żeby wszystko dobrze szło, ale nie pozwolę na żadne głupoty. Dwa skecze, w których wystąpiłem, zrobiły się głupie, a ten ostatni o łóżku był jeszcze głupszy. Nikt na świecie nie lubi dowcipów bardziej niż ja. No może wyjątkiem jest moja żona i kilka jej przyjaciółek, a także kapitan Johnston. Właściwie wiele osób lubi dowcipy bardziej niż ja, ale nie w tym rzecz. Pokażemy teraz jakiś zdrowy skecz na wolnym powietrzu. Głęboki wdech! Dziesięć, dziewięć, osiem i tak dalej.
(cięcie; daleki plan wzgórz; na wzgórze wchodzi pustelnik; na kamieniu siedzi inny pustelnik)
Tak lepiej. Miejmy nadzieję, że to nie stanie się głupie.
PIERWSZY PUSTELNIK
Cześć. Jesteś może pustelnikiem?
DRUGI PUSTELNIK
Ano jestem. A ty?
PIERWSZY PUSTELNIK
Jasne.
DRUGI PUSTELNIK
Wiedziałem. Od czego uciekasz?
PIERWSZY PUSTELNIK
No wiesz, od tego co wszyscy: od ludzi, ględzenia, plotek i tak dalej.
DRUGI PUSTELNIK
Ja też. Przychodzi taki moment, że masz dość marnowania życia na trywialne gadki. Gdzie twoja grota?
PIERWSZY PUSTELNIK
Przy koziej ścieżce, pierwsza na lewo.
DRUGI PUSTELNIK
Tam są ładne groty. Prawda?
PIERWSZY PUSTELNIK
Jak najbardziej. Moja jest prześliczna.
DRUGI PUSTELNIK
Ale są przeciągi. No nie?
PIERWSZY PUSTELNIK
Niezupełnie. Naszą uszczelniliśmy.
DRUGI PUSTELNIK
Ahaaa
PIERWSZY PUSTELNIK
Pozapychałem dziury ptasimi gniazdami, mchem i dębowymi liśćmi.
DRUGI PUSTELNIK
Fantastycznie!
PIERWSZY PUSTELNIK
Teraz jest przytulnie, ale zazwyczaj w tych skalnych grotach jest tak ponuro.
DRUGI PUSTELNIK
To prawda. Bywają naprawdę ponure.
PIERWSZY PUSTELNIK
O tak.
(przechodzi trzeci pustelnik)
TRZECI PUSTELNIK
Siemanko Frank.
DRUGI PUSTELNIK
Siemanko Norman. Skoro mowa o mchu, znasz pana Robinsona?
PIERWSZY PUSTELNIK
Tego z zieloną przepaską na biodrach?
DRUGI PUSTELNIK
Nie, nie, to pan Seagrave. Robinson waletuje u niego.
PIERWSZY PUSTELNIK
Rozumiem.
DRUGI PUSTELNIK
Namówił mnie na plecionkę.
PIERWSZY PUSTELNIK
Naprawdę?
DRUGI PUSTELNIK
Tak, jest wielkim jej zwolennikiem.
(przechodzi czwarty pustelnik)
CZWARTY PUSTELNIK
Cześć Frank.
DRUGI PUSTELNIK
Siemanko Lionel. Robinson twierdzi, że mech lubi odpadać od ścian, gdy robi się zimniej. Naharujesz się, a potem połowa mchu odpadnie od ściany i dalej trzęsiesz się z zimna.
PIERWSZY PUSTELNIK
Grota pana Robinsona nigdy nie była nirwaną.
DRUGI PUSTELNIK
No właśnie. Za to pan Rogers, ten pustelnik co mieszka...
PIERWSZY PUSTELNIK
...na końcu...
DRUGI PUSTELNIK
...u samej góry, tak, zrobił plecionkę i dostał wysypki.
PIERWSZY PUSTELNIK
Serio?
DRUGI PUSTELNIK
Tak, a ja pokryłem plecionką już pół ściany. Co mam robić?
PIERWSZY PUSTELNIK
Użyj ptasich gniazd, tak jak ja, albo liści paproci.
(na skale pojawia się piąty pustelnik)
PIĄTY PUSTELNIK
(woła z daleka)
Frank!
DRUGI PUSTELNIK
(ogląda się)
O co chodzi, Han.
PIĄTY PUSTELNIK
Mogę pożyczyć twoją kozę?
DRUGI PUSTELNIK
Jasne. Tylko zostaw mi kapkę mleka na śniadanie.
(do pierwszego pustelnika)
Fatalnie jest mieszkać w połowie drogi na szczyt. Czujesz się odcięty od wszystkiego. Co rano tracę dwie godziny, żeby dotrzeć do mokradła, gdzie zbieram jagody. Potem oczyszczająca chłosta i znowu marnuję dwie godziny na wieczorny powrót.
PIERWSZY PUSTELNIK
Ale fajnie jest być pustelnikiem. Przynajmniej spotyka się ludzi.
DRUGI PUSTELNIK
O tak. Nigdy nie wrócę do pracy w biurze prasowym.
PIERWSZY PUSTELNIK
No to na razie Frank. Idę się przejść.
(pierwszy pustelnik wstaje; nadchodzi pułkownik)
PUŁKOWNIK
Wy dwaj pustelnicy, przerwać ten skecz. Jest głupi.
DRUGI PUSTELNIK
Co?
PUŁKOWNIK
Jest głupi.
DRUGI PUSTELNIK
Nie może go pan przerwać, jest już sfilmowany.
PUŁKOWNIK
Dla telewidza to bez różnicy. Wynocha! No już! Ruchy, ruchy...
(wygania pustelników; idą, a pułkownik przegania całą ekipę telewizyjną)
Re: Monty Python
"Babunie piekieł"
PREZENTER Eric Idle
REPORTER Eric Idle
PIERWSZY MŁODZIENIEC Michael Palin
DRUGI MŁODZIENIEC Terry Jones
TRZECI MŁODZIENIEC John Cleese
GŁOS Eric Idle
POLICJANT Graham Chapman
KIEROWNIK KINA Terry Jones
CZWARTY MŁODZIENIEC Graham Chapman
ŻONA Rita Davies
PUŁKOWNIK Graham Chapman
MENEL Terry Jones
(cięcie; prezenter obleśnie je jogurt; spostrzega, że jest na wizji i odkłada jogurt)
PREZENTER
Yyyyy...
(przekłada kartki)
Przepraszam... A teraz jawna nagość.
(cięcie; po chodniku, wzdłuż parkanu, plecami do kamery, idzie przygarbiony, obleśny mężczyzna ubrany w brudny prochowiec; przed napotkanymi kobietami rozchyla poły prochowca; kobiety reagują zdziwieniem lub strachem; spostrzegłszy, że jest filmowany, mężczyzna odwraca się przodem do kamery i rozchyla poły płaszcza; na szyi ma zawieszoną dużą tabliczkę z napisem "AŁU!"; cięcie; prezenter obżerający się jogurtem; wchodzi pułkownik /widać tylko część postaci/ i trąca prezentera dyscypliną)
PREZENTER
O przepraszam. Myślałem, że film będzie dłuższy. A teraz Notlob... To znaczy Bolton.
(cięcie; panorama miasta)
GŁOS
(spoza kadru)
Na to miasto padł strach. Nad tymi domami i ulicami zawisła chmura trwogi. W mieście zapanował nowy rodzaj przemocy.
(cięcie; alejką parkową idzie dwóch młodych mężczyzn /typ - chuligan/; za drzewami czają się staruszki niczym żywcem wyjęte z epoki wiktoriańskiej; po chwili staruszki rzucają się na młodzieńców, powalają ich i okładają torebkami i kopią)
Tak, gangi staruszek atakują zdrowych, bezbronnych mężczyzn.
(cięcie; babunie idą chodnikiem i zaczepiają przechodniów: popychają, potrącają)
PIERWSZY MŁODZIENIEC
(spoza kadru)
Podchodzą do ciebie, popychają, spychają z chodnika. Zazwyczaj chadzają grupkami po cztery lub pięć.
DRUGI MŁODZIENIEC
(zaczyna spoza kadru)
Było tu bardzo miło, zanim wprowadziły się te staruszki.
(cięcie; widzimy młodego mężczyznę ubranego w skórzany uniform jak typowy "harleyowiec")
Teraz boimy się nawet wyskoczyć do sklepu.
(cięcie; inny "harleyowiec")
TRZECI MŁODZIENIEC
Chłopak Johnsonów - Kevin, już wcale nie wychodzi. Wraca z siłowni i zamyka się w pokoju.
(cięcie; widok chodnika; przy lampie ulicznej stoi jedna staruszka, a dwie pozostałe siedzą na murku; palą papierosy, piją piwo; staruszki siedzące na murku podstawiają nogę dziewczynie; staruszki śmieją się demonicznie; cięcie; park; babcie zakopują w pryzmie liści ciało policjanta)
GŁOS
(spoza kadru)
O co chodzi tym starym chuliganom?
PIERWSZA STARUSZKA
(spoza kadru)
Mamy jakieś zajęcie. No nie?
PIERWSZA STARUSZKA
(spoza kadru)
To niezły ubaw.
PIERWSZA STARUSZKA
(spoza kadru)
To jak... no wiecie. No nie?
(cięcie; budka telefoniczna, z której wychodzi mężczyzna)
GŁOS
(spoza kadru)
Ulubionym celem starszych pań stały się budki telefoniczne.
(wbiegają staruszki i zabierają budkę telefoniczną wychodząc poza kadr; cięcie; staruszki malują na płocie napis" NIE PARZCIE SI, HERBAT PARZCIE"; podchodzi policjant i przegania staruszki)
POLICJANT
Wynoście się stąd. No już, zmykać!
(zbliżenie na policjanta)
Mamy sporo kłopotów przez te babcie. Najgorsze są w dniu wypłaty emerytury. Jak tylko dostaną pieniądze, wydają je na mleko, chleb, herbatę, konserwy dla kotów.
(cięcie; kierownik kina stoi na przed kinem)
KIEROWNIK KINA
Przychodzą na seans o czternastej, szczególnie gdy pokazujemy coś w rodzaju "Dźwięków muzyki". Po seansie siedzenia są pocięte. Znajdujemy też porozbijane aparaty słuchowe.
(policjant wyprowadza z kina dwie staruszki, które ustawia pod ścianą i obszukuje; cięcie; reporter idący chodnikiem)
REPORTER
Podstawą problemu jest przede wszystkim niezadowolenie. Te podstarzałe przestępczynie kwestionują wartości społeczne. Widziały jak ich dzieci dorastały, by stać się księgowymi, maklerami, czy nawet socjologami. W końcu zadały sobie pytanie: Czy naprawdę... Aaaaa!
(reporter znika z ekranu, jakby zapadł się pod ziemię; cięcie; staruszki zasuwają pokrywę studzienki kanalizacyjnej, znajdującej się na chodniku; zadowolone odchodzą; cięcie; młody mężczyzna i dziewczyna)
CZWARTY MŁODZIENIEC
Czasami czujemy się winni, że nasza babcia stała się taka. Była całkiem szczęśliwa zanim... wzięła się za szydełkowanie.
REPORTER
(spoza kadru)
Szydełkowanie?
CZWARTY MŁODZIENIEC
Tak. Teraz nie umie bez tego żyć. Czasem przerabia dwadzieścia kłębków włóczki dziennie. Kiedy włóczka zaczyna się kończyć, babcia zaczyna rozrabiać. Jesteśmy bezradni.
(cięcie; staruszki jadą na motocyklach; cięcie; wjeżdżają do sklepu jednymi drzwiami, a wyjeżdżają drugimi; cięcie; jadą środkiem ulicy; na plecach mają napis "BABUNIE PIEKIEŁ")
GŁOS
(spoza kadru)
Jednak nie tylko babcie opanowały miasto. Pojawiły się inne gangi, równie niebezpieczne, np. BOBASY PORYWACZE.
(pod sklep podjeżdża małżeństwo z wózkiem dziecięcym; żona wchodzi do sklepu; nagle pojawiają się mężczyźni w pieluchach, z czapeczkami na głowie i smoczkami w ustach i porywają męża; cięcie; żona)
ŻONA
Zostawiłam męża na chwilę, a sama weszłam zrobić zakupy. Gdy wyszłam, już go nie było. Miał tylko czterdzieści siedem lat.
(żona płacze; cięcie; pastor idzie po skrzyżowaniu; nagle zaczynają na niego napierać słupki z napisem "RUCH LEWOSTRONNY")
GŁOS
(spoza kadru)
Pojawiły się też złośliwe gangi oznaczeń kierunku ruchu.
(wchodzi pułkownik)
PUŁKOWNIK
Dość! Przestańcie. To jest głupie. Zaczęło się tak sympatycznie od staruszek atakujących młodych mężczyzn, a teraz stało się głupie. Ten facet ma za długie włosy jak na wikarego, a te słupki z oznaczeniami kierunku ruchu wykonano niedbale. Teraz więc całkowita zmiana nastroju.
(cięcie; menel w brudnym prochowcu)
MENEL
Słyszałem, że jest coś takiego jak unisex, ale nigdy go nie uprawiałem.
(cięcie; It's Man stoi, trzymając bombę z zapalonym lontem, który usiłuje zgasić)
GŁOS
(spoza kadru)
David Hemmings*) wystąpił dzięki uprzejmości DYREKCJI LASÓW PAŃSTWOWYCH
(napisy końcowe; It's Man ugasił lont i ucieka w kierunku lasu; kiedy napisy kończą się, następuje wybuch)
PREZENTER Eric Idle
REPORTER Eric Idle
PIERWSZY MŁODZIENIEC Michael Palin
DRUGI MŁODZIENIEC Terry Jones
TRZECI MŁODZIENIEC John Cleese
GŁOS Eric Idle
POLICJANT Graham Chapman
KIEROWNIK KINA Terry Jones
CZWARTY MŁODZIENIEC Graham Chapman
ŻONA Rita Davies
PUŁKOWNIK Graham Chapman
MENEL Terry Jones
(cięcie; prezenter obleśnie je jogurt; spostrzega, że jest na wizji i odkłada jogurt)
PREZENTER
Yyyyy...
(przekłada kartki)
Przepraszam... A teraz jawna nagość.
(cięcie; po chodniku, wzdłuż parkanu, plecami do kamery, idzie przygarbiony, obleśny mężczyzna ubrany w brudny prochowiec; przed napotkanymi kobietami rozchyla poły prochowca; kobiety reagują zdziwieniem lub strachem; spostrzegłszy, że jest filmowany, mężczyzna odwraca się przodem do kamery i rozchyla poły płaszcza; na szyi ma zawieszoną dużą tabliczkę z napisem "AŁU!"; cięcie; prezenter obżerający się jogurtem; wchodzi pułkownik /widać tylko część postaci/ i trąca prezentera dyscypliną)
PREZENTER
O przepraszam. Myślałem, że film będzie dłuższy. A teraz Notlob... To znaczy Bolton.
(cięcie; panorama miasta)
GŁOS
(spoza kadru)
Na to miasto padł strach. Nad tymi domami i ulicami zawisła chmura trwogi. W mieście zapanował nowy rodzaj przemocy.
(cięcie; alejką parkową idzie dwóch młodych mężczyzn /typ - chuligan/; za drzewami czają się staruszki niczym żywcem wyjęte z epoki wiktoriańskiej; po chwili staruszki rzucają się na młodzieńców, powalają ich i okładają torebkami i kopią)
Tak, gangi staruszek atakują zdrowych, bezbronnych mężczyzn.
(cięcie; babunie idą chodnikiem i zaczepiają przechodniów: popychają, potrącają)
PIERWSZY MŁODZIENIEC
(spoza kadru)
Podchodzą do ciebie, popychają, spychają z chodnika. Zazwyczaj chadzają grupkami po cztery lub pięć.
DRUGI MŁODZIENIEC
(zaczyna spoza kadru)
Było tu bardzo miło, zanim wprowadziły się te staruszki.
(cięcie; widzimy młodego mężczyznę ubranego w skórzany uniform jak typowy "harleyowiec")
Teraz boimy się nawet wyskoczyć do sklepu.
(cięcie; inny "harleyowiec")
TRZECI MŁODZIENIEC
Chłopak Johnsonów - Kevin, już wcale nie wychodzi. Wraca z siłowni i zamyka się w pokoju.
(cięcie; widok chodnika; przy lampie ulicznej stoi jedna staruszka, a dwie pozostałe siedzą na murku; palą papierosy, piją piwo; staruszki siedzące na murku podstawiają nogę dziewczynie; staruszki śmieją się demonicznie; cięcie; park; babcie zakopują w pryzmie liści ciało policjanta)
GŁOS
(spoza kadru)
O co chodzi tym starym chuliganom?
PIERWSZA STARUSZKA
(spoza kadru)
Mamy jakieś zajęcie. No nie?
PIERWSZA STARUSZKA
(spoza kadru)
To niezły ubaw.
PIERWSZA STARUSZKA
(spoza kadru)
To jak... no wiecie. No nie?
(cięcie; budka telefoniczna, z której wychodzi mężczyzna)
GŁOS
(spoza kadru)
Ulubionym celem starszych pań stały się budki telefoniczne.
(wbiegają staruszki i zabierają budkę telefoniczną wychodząc poza kadr; cięcie; staruszki malują na płocie napis" NIE PARZCIE SI, HERBAT PARZCIE"; podchodzi policjant i przegania staruszki)
POLICJANT
Wynoście się stąd. No już, zmykać!
(zbliżenie na policjanta)
Mamy sporo kłopotów przez te babcie. Najgorsze są w dniu wypłaty emerytury. Jak tylko dostaną pieniądze, wydają je na mleko, chleb, herbatę, konserwy dla kotów.
(cięcie; kierownik kina stoi na przed kinem)
KIEROWNIK KINA
Przychodzą na seans o czternastej, szczególnie gdy pokazujemy coś w rodzaju "Dźwięków muzyki". Po seansie siedzenia są pocięte. Znajdujemy też porozbijane aparaty słuchowe.
(policjant wyprowadza z kina dwie staruszki, które ustawia pod ścianą i obszukuje; cięcie; reporter idący chodnikiem)
REPORTER
Podstawą problemu jest przede wszystkim niezadowolenie. Te podstarzałe przestępczynie kwestionują wartości społeczne. Widziały jak ich dzieci dorastały, by stać się księgowymi, maklerami, czy nawet socjologami. W końcu zadały sobie pytanie: Czy naprawdę... Aaaaa!
(reporter znika z ekranu, jakby zapadł się pod ziemię; cięcie; staruszki zasuwają pokrywę studzienki kanalizacyjnej, znajdującej się na chodniku; zadowolone odchodzą; cięcie; młody mężczyzna i dziewczyna)
CZWARTY MŁODZIENIEC
Czasami czujemy się winni, że nasza babcia stała się taka. Była całkiem szczęśliwa zanim... wzięła się za szydełkowanie.
REPORTER
(spoza kadru)
Szydełkowanie?
CZWARTY MŁODZIENIEC
Tak. Teraz nie umie bez tego żyć. Czasem przerabia dwadzieścia kłębków włóczki dziennie. Kiedy włóczka zaczyna się kończyć, babcia zaczyna rozrabiać. Jesteśmy bezradni.
(cięcie; staruszki jadą na motocyklach; cięcie; wjeżdżają do sklepu jednymi drzwiami, a wyjeżdżają drugimi; cięcie; jadą środkiem ulicy; na plecach mają napis "BABUNIE PIEKIEŁ")
GŁOS
(spoza kadru)
Jednak nie tylko babcie opanowały miasto. Pojawiły się inne gangi, równie niebezpieczne, np. BOBASY PORYWACZE.
(pod sklep podjeżdża małżeństwo z wózkiem dziecięcym; żona wchodzi do sklepu; nagle pojawiają się mężczyźni w pieluchach, z czapeczkami na głowie i smoczkami w ustach i porywają męża; cięcie; żona)
ŻONA
Zostawiłam męża na chwilę, a sama weszłam zrobić zakupy. Gdy wyszłam, już go nie było. Miał tylko czterdzieści siedem lat.
(żona płacze; cięcie; pastor idzie po skrzyżowaniu; nagle zaczynają na niego napierać słupki z napisem "RUCH LEWOSTRONNY")
GŁOS
(spoza kadru)
Pojawiły się też złośliwe gangi oznaczeń kierunku ruchu.
(wchodzi pułkownik)
PUŁKOWNIK
Dość! Przestańcie. To jest głupie. Zaczęło się tak sympatycznie od staruszek atakujących młodych mężczyzn, a teraz stało się głupie. Ten facet ma za długie włosy jak na wikarego, a te słupki z oznaczeniami kierunku ruchu wykonano niedbale. Teraz więc całkowita zmiana nastroju.
(cięcie; menel w brudnym prochowcu)
MENEL
Słyszałem, że jest coś takiego jak unisex, ale nigdy go nie uprawiałem.
(cięcie; It's Man stoi, trzymając bombę z zapalonym lontem, który usiłuje zgasić)
GŁOS
(spoza kadru)
David Hemmings*) wystąpił dzięki uprzejmości DYREKCJI LASÓW PAŃSTWOWYCH
(napisy końcowe; It's Man ugasił lont i ucieka w kierunku lasu; kiedy napisy kończą się, następuje wybuch)
Unregistered
Re: Monty Python
"Lama"
IT'S MAN Michael Palin
SHOWMAN John Cleese
GITARZYSTA Eric Idle
TANCERZ Terry Jones
(It's Man biegnie przez las ścigany eksplozjami; staje przed kamerą)
IT'S MAN
Oto...
(animowana czołówka)
NAPIS: CZŚĆ 2
NAPIS: LAMA
(zbliżenie na gitarzystę i tancerza; obaj ubrani w tradycyjne hiszpańskie stroje i kapelusze; odjazd kamery)
NAPIS (na tle): TRANSMISJA Z ZIELONYCH ZŁOTOGRODÓW
(wchodzi mężczyzna, showman, ubrany również "hiszpańsko-podobnie"; ma hiszpański wąsik i głupi wyraz twarzy)
SHOWMAN
Senores, senoras y senoritas, buenas noches!
TANCERZ I GITARZYSTA
Buenas noches!
SHOWMAN
Esta noche presentamos con mucho gusto informacion interesante acerca de la llama!
TANCERZ I GITARZYSTA
La llama!
(wskakuje na mały, okrągły podest; w dalszym ciągu mówi po hiszpańsku, ale u dołu ekranu pojawiają się napisy)
SHOWMAN
Ajaj!
Lama jest czworonogiem żyjącym w wielkich rzekach takich jak Amazonka.
(tancerz i gitarzysta pokrzykują po hiszpańsku)
Ma dwoje uszu, serce, czoło oraz trąbę, do wyjadania miodu.
(wyciąga z wewnętrznej kieszeni mały bukiecik i prezentuje go; tancerz i gitarzysta krzyczą: "Ole!")
Jest jednak wyposażona w płetwy do pływania.
TANCERZ I GITARZYSTA
Lamy są większe od żab.
SHOWMAN
Lamy są niebezpieczne, jeśli więc zauważysz taką w wodzie, w której pływają ludzie, krzycz: uwaga lamy!
TANCERZ i GITARZYSTA
(śpiewają na melodię "Granady")
Uwaga, uwaga, uwaga, uwaga laaaaamyyyyy!
(na motorowerze wjeżdża kobieta ubrana z hiszpańska /Graham Chapman/ i zatacza kółko, a potem nadmuchuje papierową torebkę, strzela z niej i kłania się; wszyscy krzyczą "Ole" i wykonują podskok)
IT'S MAN Michael Palin
SHOWMAN John Cleese
GITARZYSTA Eric Idle
TANCERZ Terry Jones
(It's Man biegnie przez las ścigany eksplozjami; staje przed kamerą)
IT'S MAN
Oto...
(animowana czołówka)
NAPIS: CZŚĆ 2
NAPIS: LAMA
(zbliżenie na gitarzystę i tancerza; obaj ubrani w tradycyjne hiszpańskie stroje i kapelusze; odjazd kamery)
NAPIS (na tle): TRANSMISJA Z ZIELONYCH ZŁOTOGRODÓW
(wchodzi mężczyzna, showman, ubrany również "hiszpańsko-podobnie"; ma hiszpański wąsik i głupi wyraz twarzy)
SHOWMAN
Senores, senoras y senoritas, buenas noches!
TANCERZ I GITARZYSTA
Buenas noches!
SHOWMAN
Esta noche presentamos con mucho gusto informacion interesante acerca de la llama!
TANCERZ I GITARZYSTA
La llama!
(wskakuje na mały, okrągły podest; w dalszym ciągu mówi po hiszpańsku, ale u dołu ekranu pojawiają się napisy)
SHOWMAN
Ajaj!
Lama jest czworonogiem żyjącym w wielkich rzekach takich jak Amazonka.
(tancerz i gitarzysta pokrzykują po hiszpańsku)
Ma dwoje uszu, serce, czoło oraz trąbę, do wyjadania miodu.
(wyciąga z wewnętrznej kieszeni mały bukiecik i prezentuje go; tancerz i gitarzysta krzyczą: "Ole!")
Jest jednak wyposażona w płetwy do pływania.
TANCERZ I GITARZYSTA
Lamy są większe od żab.
SHOWMAN
Lamy są niebezpieczne, jeśli więc zauważysz taką w wodzie, w której pływają ludzie, krzycz: uwaga lamy!
TANCERZ i GITARZYSTA
(śpiewają na melodię "Granady")
Uwaga, uwaga, uwaga, uwaga laaaaamyyyyy!
(na motorowerze wjeżdża kobieta ubrana z hiszpańska /Graham Chapman/ i zatacza kółko, a potem nadmuchuje papierową torebkę, strzela z niej i kłania się; wszyscy krzyczą "Ole" i wykonują podskok)
Re: Monty Python
"Człowiek z magnetofonem w nosie. Wyprawa na Kilimandżaro. Człowiek z magnetofonem w nosie brata."
SPIKER John Cleese
GŁOS John Cleese
SIR GEORGE ŁEBSKI John Cleese
ARTUR WILSON Eric Idle
JAMES BLENKINSOP Graham Chapman
(widok na bar przekąskowy "U Ady"; jazda kamery trzymanej w rękach operatora, który wzdłuż budynku przechodzi na zaplecze; ukazuje się biurko, za którym siedzi spiker BBC rozmawiający przez telefon; na biurku stoi duży, radiowy mikrofon starego typu)
SPIKER
(do telefonu)
Oczywiście.
(do kamery)
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Człowiek z magnetofonem w nosie.
(cięcie; scena przesłonięta kurtyną; przed kurtyną, lekkim profilem, stoi człowiek ubrany w czarny frak /Michael Palin/; na dłoniach ma białe rękawiczki; mężczyzna prezentuje publiczności palec wskazujący prawej dłoni, a następnie wsadza go do prawej dziurki od nosa; słychać "Marsyliankę"; mężczyzna wyjmuje palec - muzyka urywa się; mężczyzna wsadza palec do lewej dziurki od nosa i słychać przewijanie taśmy; mężczyzna ponownie prezentuje palec i wsadza go do prawej dziurki od nosa i słychać "Marsyliankę"; następnie wyjmuje palec, muzyka urywa się, a mężczyzna kłania się; cięcie; klaszczące baby; cięcie; mężczyzna wkłada ponownie palec do nosa, ale zamiast muzyki słuchać głos)
GŁOS
(spoza kadru)
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Biuro sir George'a Łebskiego, Kawalera Orderu Imperium.
(cięcie; wnętrze gabinetu; na ścianach wiszą mapy i fotografie; przy ścianie stoją regały z książkami i pucharami; centralnie umieszczone jest biurko, za którym siedzi sir George Łebski, ubrany w garnitur; przed biurkiem stoi krzesło)
SIR GEORGE
Następny.
(do biura wchodzi Artur Wilson)
Proszę wchodzić pojedynczo.
ARTUR WILSON
(rozgląda się)
Jestem sam.
SIR GEORGE
(zasłania dłonią prawe oko i patrzy w puste miejsce po prawej stronie Artura)
Rzeczywiście. Niech pan...
ARTUR WILSON
Siada?
SIR GEORGE
Tak, niech pan siada.
(Artur siada na krześle; sir George mówi do pustego miejsca po prawej ręce Artura)
A więc chce pan wziąć udział w planowej przeze mnie wspinaczce?
ARTUR WILSON
(rozgląda się)
Ja?
SIR GEORGE
Tak.
ARTUR WILSON
Bardzo bym chciał.
SIR GEORGE
Doskonale.
(zapisuje coś na kartce i zwraca się do Artura)
A pan?
ARTUR WILSON
Jestem tu sam.
SIR GEORGE
(zasłania dłonią prawe oko i patrzy w puste miejsce po prawej stronie Artura)
A więc jego podanie nie będzie już potrzebne.
(odkłada kartkę papieru na bok)
Oto szczegóły. Poprowadzę tę wyprawę. Zamierzamy się wspiąć na oba szczyty Kilimandżaro.
ARTUR WILSON
Zdawało mi się, że Kilimandżaro ma tylko jeden szczyt.
(sir George nerwowo podrywa się z krzesła i podchodzi do mapy Afryki wiszącej na ścianie, zasłania dłonią prawe oko i wnikliwie analizuje mapę)
SIR GEORGE
No to zaoszczędzimy trochę czasu.
(wraca za biurko)
Celem tej wyprawy, jest odnalezienie jakiegokolwiek śladu po ubiegłorocznej wyprawie.
ARTUR WILSON
Ubiegłorocznej?
SIR GEORGE
Tak, prowadził ją mój brat. Mieli zamiar zbudować most łączący obydwa szczyty.
(zasłania dłonią prawe oko i patrzy w kierunku mapy wiszącej na ścianie)
To był chyba mój pomysł. Musi pan wiedzieć, że skompletowałem już prawie całą grupę. A więc jakie ma pan kwalifikacje? Tak, pan pierwszy.
ARTUR WILSON
Jestem tu sam.
SIR GEORGE
(patrzy w puste miejsce po prawej ręce Artura)
Nie mówiłem do pana.
(do Artura)
Słucham.
ARTUR WILSON
Jestem w pełni wykwalifikowanym alpinistą.
SIR GEORGE
Alpinistą?
(sięga po encyklopedię, otwiera ją i kartkuje)
Alkohol... Alpaga... Alpinista: dwóch mężczyzn wyćwiczonych we wspinacze po górach. Doskonale.
(zamyka i odkłada encyklopedię)
W takim razie biorę was obu. Gratuluję.
(wyciąga lewą rękę w kierunku pustego miejsca po prawej ręce Artura, a potem podaje lewą rękę Arturowi)
Jak się panowie nazywają?
ARTUR WILSON
Artur Wilson.
SIR GEORGE
Zrobimy tak...
(do Artura)
...pana nazwę Artur Wilson pierwszy,
(do pustego miejsca po prawej ręce Artura)
...a pana Artur Wilson drugi. Żeby uniknąć nieporozumień.
ARTUR WILSON
Pan naprawdę prowadzi tę wyprawę?
SIR GEORGE
Tak, prowadzimy tę wyprawę do Afryki.
ARTUR WILSON
Jakim szlakiem pójdziecie?
SIR GEORGE
Dobre pytanie.
(do pustego miejsca po swojej lewej ręce)
Mogę?
(wstaje i podchodzi do mapy Afryki, którą zwija, odsłaniając mapę hrabstwa Surrey)
Wyruszamy dwudziestego drugiego stycznia. Pójdziemy następującymi szlakami: Trasami A23, przez Purleye, i głównymi drogami koło Purbrightów, omijając Leatherheady, następnie trasami A231, do Rottingdeanów od północnych stron, a stamtąd, przez Afryki do Nairobich, wreszcie południowymi drogami pójdziemy jakieś 12 mil za Nairobie i zapytamy jak iść dalej.
(wraca za biurko)
ARTUR WILSON
Czy ktoś zna suahili?
SIR GEORGE
Tam chyba prawie wszyscy.
ARTUR WILSON
Ale czy ktoś z nas mówi suahili?
SIR GEORGE
Pielęgniarka trochę potrafi.
ARTUR WILSON
(z sarkazmem)
Ale oprócz dwóch pielęgniarek...
SIR GEORGE
O rany, zapomniałem o drugiej!
ARTUR WILSON
Prócz nich kto jeszcze z nami idzie?
SIR GEORGE
Bliźniaki Arturowie Brown, dwóch botaników o nazwisku Machin, Bracia Williamowie Johnston...
ARTUR WILSON
Dwóch?
SIR GEORGE
Nie, czterech. Dwie pary identycznych bliźniaków oraz dwóch z czworaczków Kenów Spinoza. Pozostali dwaj się wycofali. No i wy dwaj.
ARTUR WILSON
I nikt nie zna się na wspinaczce?
SIR GEORGE
Wy dwaj się znacie. Mamy tez parę przewodników, nazywają się Jimmy, obie Blenkinsop.
(wstaje i podąża w kierunku drzwi)
Kilimandżaro to niebezpieczna wspinaczka, głównie do góry, aż na sam szczyt, który nagle się kończy. Ale obaj panowie Jimmy'owie opracowali już plan dostania się na szczyt.
(otwiera drzwi, przez które wchodzi James Blenkinsop, ubrany jak alpinista w pełnym oporządzeniu; Artur wstaje i podchodzi, a następnie wita się z Jamesem)
Przedstawię panów: Jimmy Blenkinsop - Artur Wilson, Artur Wilson drugi - Jimmy Blenkinsop pierwszy. Słucham Jimmy'owie.
JAMES BLENKINSOP
(do Artura wskazując swoje oko)
Niech się pan o to nie martwi... jakoś go wciągniemy.
(rusza przed siebie przewracając stojącą lampę, jakby miał kłopoty z koordynacją ruchową)
Podejście na Kilimandżaro rozpoczniemy od podnóża góry, a potem znajdziemy odpowiednie miejsce na obozowisko gdzieś u dołu pokrywy lodowej.
(w trakcie omawiania szczegółów wyprawy, James wchodzi na biurko sir Georga, na regały z książkami, z których je skutecznie opróżnia, przewraca w całości regał stojący pod drzwiami, a na koniec wychodzi; kiedy znika z ekranu słychać odgłos upadku i dalszego demolowania; sir George z zasłoniętym prawym okiem śledzi poczynania Jamesa; całej scenie przygląda się Artur z niedowierzaniem na twarzy)
SIR GEORGE
On poprowadzi pierwsze podejście.
ARTUR WILSON
Niestety nie wezmę udziału w pańskiej wyprawie, bo nie ufam żadnemu z jej uczestników!
(wychodzi i zamyka za sobą drzwi)
SIR GEORGE
O rany!
(do siedzącego przed biurkiem Artura Wilsona)
A pan?
ARTUR WILSON
Ja jestem gotów.
(cięcie; dwóch sir Georgów)
SIR GEORGE
My też.
(cięcie; dwóch spikerów)
SPIKERZY
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Człowiek z magnetofonem w nosie brata.
(cięcie; scena jak poprzednio z tym, że mężczyzna /Michael Palin/ stoi z bratem /Graham Chapman/; obaj podobnie ubrani, z białymi rękawiczkami na dłoniach; Palin wkłada palec wskazujący prawej dłoni w lewą dziurkę od nosa Chapmana; słychać "Marsyliankę"; wyjmuje palec i wkłada do prawej dziurki nosa Chapmana; słychać odgłos przewijanej taśmy)
NAPIS (na tle) i GŁOS: A TERAZ STEREO
(Palin wkłada palec wskazujący prawej dłoni w lewą dziurkę od nosa Chapmana, a palec lewej dłoni do swojej prawej dziurki; słychać podwójne, niezsynchronizowane nagranie "Marsylianki"; wyjmuje palce; obaj mężczyźni kłaniają się; cięcie; widok pustych trybun stadionu; jedyny kibic bije brawo)
ANIMACJA
(św. Augustyn prezentuje otwartą księgę)
ŚW. AUGUSTYN
Dziękuję. Nawet nie wiecie jak bardzo przydałby się wam komplet współczesnych encyklopedii?
(w aureoli św. Augustyna pojawia się twarz kobiety; gałki oczne św. Augustyna przesuwają się ku górze)
Luizo mówiłem, żebyś nie odwiedzała mnie w pracy.
(głowa św. Augustyna zostaje wciągnięta do aureoli; słychać pojękiwania i odgłocy cmoktania; św. Augustyn wraca na swoje miejsce; ma potarganą fryzurę, a jego twarz pokryta jest odciskami uszminkowanych ust; po chwili dostaje w twarz czymś w rodzaju placka /ścierki?/ i wulatuje z ekranu; cięcie; widok kolorowej tarczy strzelniczej z liczbą "10" w centralnej części i napisem "WYNIKI" na górze; pojawia się popiersie mężczyzny w peruce i stroju z XVII wieku)
MŻCZYZNA
Gratulacje, właśnie wygrał pan tę śliczną lalkę.
(z prawej strony ekranu, do prawej ręki mężczyzny wlatuje wizerunek nagiej kobiety)
GŁOS
(spoza ekranu)
Wynocha, albo cię pokroję.
(mężczyzna dostaje w twarz tym samym co św. Augustyn i wylatuje poza ekran)
KONIEC ANIMACJI
SPIKER John Cleese
GŁOS John Cleese
SIR GEORGE ŁEBSKI John Cleese
ARTUR WILSON Eric Idle
JAMES BLENKINSOP Graham Chapman
(widok na bar przekąskowy "U Ady"; jazda kamery trzymanej w rękach operatora, który wzdłuż budynku przechodzi na zaplecze; ukazuje się biurko, za którym siedzi spiker BBC rozmawiający przez telefon; na biurku stoi duży, radiowy mikrofon starego typu)
SPIKER
(do telefonu)
Oczywiście.
(do kamery)
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Człowiek z magnetofonem w nosie.
(cięcie; scena przesłonięta kurtyną; przed kurtyną, lekkim profilem, stoi człowiek ubrany w czarny frak /Michael Palin/; na dłoniach ma białe rękawiczki; mężczyzna prezentuje publiczności palec wskazujący prawej dłoni, a następnie wsadza go do prawej dziurki od nosa; słychać "Marsyliankę"; mężczyzna wyjmuje palec - muzyka urywa się; mężczyzna wsadza palec do lewej dziurki od nosa i słychać przewijanie taśmy; mężczyzna ponownie prezentuje palec i wsadza go do prawej dziurki od nosa i słychać "Marsyliankę"; następnie wyjmuje palec, muzyka urywa się, a mężczyzna kłania się; cięcie; klaszczące baby; cięcie; mężczyzna wkłada ponownie palec do nosa, ale zamiast muzyki słuchać głos)
GŁOS
(spoza kadru)
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Biuro sir George'a Łebskiego, Kawalera Orderu Imperium.
(cięcie; wnętrze gabinetu; na ścianach wiszą mapy i fotografie; przy ścianie stoją regały z książkami i pucharami; centralnie umieszczone jest biurko, za którym siedzi sir George Łebski, ubrany w garnitur; przed biurkiem stoi krzesło)
SIR GEORGE
Następny.
(do biura wchodzi Artur Wilson)
Proszę wchodzić pojedynczo.
ARTUR WILSON
(rozgląda się)
Jestem sam.
SIR GEORGE
(zasłania dłonią prawe oko i patrzy w puste miejsce po prawej stronie Artura)
Rzeczywiście. Niech pan...
ARTUR WILSON
Siada?
SIR GEORGE
Tak, niech pan siada.
(Artur siada na krześle; sir George mówi do pustego miejsca po prawej ręce Artura)
A więc chce pan wziąć udział w planowej przeze mnie wspinaczce?
ARTUR WILSON
(rozgląda się)
Ja?
SIR GEORGE
Tak.
ARTUR WILSON
Bardzo bym chciał.
SIR GEORGE
Doskonale.
(zapisuje coś na kartce i zwraca się do Artura)
A pan?
ARTUR WILSON
Jestem tu sam.
SIR GEORGE
(zasłania dłonią prawe oko i patrzy w puste miejsce po prawej stronie Artura)
A więc jego podanie nie będzie już potrzebne.
(odkłada kartkę papieru na bok)
Oto szczegóły. Poprowadzę tę wyprawę. Zamierzamy się wspiąć na oba szczyty Kilimandżaro.
ARTUR WILSON
Zdawało mi się, że Kilimandżaro ma tylko jeden szczyt.
(sir George nerwowo podrywa się z krzesła i podchodzi do mapy Afryki wiszącej na ścianie, zasłania dłonią prawe oko i wnikliwie analizuje mapę)
SIR GEORGE
No to zaoszczędzimy trochę czasu.
(wraca za biurko)
Celem tej wyprawy, jest odnalezienie jakiegokolwiek śladu po ubiegłorocznej wyprawie.
ARTUR WILSON
Ubiegłorocznej?
SIR GEORGE
Tak, prowadził ją mój brat. Mieli zamiar zbudować most łączący obydwa szczyty.
(zasłania dłonią prawe oko i patrzy w kierunku mapy wiszącej na ścianie)
To był chyba mój pomysł. Musi pan wiedzieć, że skompletowałem już prawie całą grupę. A więc jakie ma pan kwalifikacje? Tak, pan pierwszy.
ARTUR WILSON
Jestem tu sam.
SIR GEORGE
(patrzy w puste miejsce po prawej ręce Artura)
Nie mówiłem do pana.
(do Artura)
Słucham.
ARTUR WILSON
Jestem w pełni wykwalifikowanym alpinistą.
SIR GEORGE
Alpinistą?
(sięga po encyklopedię, otwiera ją i kartkuje)
Alkohol... Alpaga... Alpinista: dwóch mężczyzn wyćwiczonych we wspinacze po górach. Doskonale.
(zamyka i odkłada encyklopedię)
W takim razie biorę was obu. Gratuluję.
(wyciąga lewą rękę w kierunku pustego miejsca po prawej ręce Artura, a potem podaje lewą rękę Arturowi)
Jak się panowie nazywają?
ARTUR WILSON
Artur Wilson.
SIR GEORGE
Zrobimy tak...
(do Artura)
...pana nazwę Artur Wilson pierwszy,
(do pustego miejsca po prawej ręce Artura)
...a pana Artur Wilson drugi. Żeby uniknąć nieporozumień.
ARTUR WILSON
Pan naprawdę prowadzi tę wyprawę?
SIR GEORGE
Tak, prowadzimy tę wyprawę do Afryki.
ARTUR WILSON
Jakim szlakiem pójdziecie?
SIR GEORGE
Dobre pytanie.
(do pustego miejsca po swojej lewej ręce)
Mogę?
(wstaje i podchodzi do mapy Afryki, którą zwija, odsłaniając mapę hrabstwa Surrey)
Wyruszamy dwudziestego drugiego stycznia. Pójdziemy następującymi szlakami: Trasami A23, przez Purleye, i głównymi drogami koło Purbrightów, omijając Leatherheady, następnie trasami A231, do Rottingdeanów od północnych stron, a stamtąd, przez Afryki do Nairobich, wreszcie południowymi drogami pójdziemy jakieś 12 mil za Nairobie i zapytamy jak iść dalej.
(wraca za biurko)
ARTUR WILSON
Czy ktoś zna suahili?
SIR GEORGE
Tam chyba prawie wszyscy.
ARTUR WILSON
Ale czy ktoś z nas mówi suahili?
SIR GEORGE
Pielęgniarka trochę potrafi.
ARTUR WILSON
(z sarkazmem)
Ale oprócz dwóch pielęgniarek...
SIR GEORGE
O rany, zapomniałem o drugiej!
ARTUR WILSON
Prócz nich kto jeszcze z nami idzie?
SIR GEORGE
Bliźniaki Arturowie Brown, dwóch botaników o nazwisku Machin, Bracia Williamowie Johnston...
ARTUR WILSON
Dwóch?
SIR GEORGE
Nie, czterech. Dwie pary identycznych bliźniaków oraz dwóch z czworaczków Kenów Spinoza. Pozostali dwaj się wycofali. No i wy dwaj.
ARTUR WILSON
I nikt nie zna się na wspinaczce?
SIR GEORGE
Wy dwaj się znacie. Mamy tez parę przewodników, nazywają się Jimmy, obie Blenkinsop.
(wstaje i podąża w kierunku drzwi)
Kilimandżaro to niebezpieczna wspinaczka, głównie do góry, aż na sam szczyt, który nagle się kończy. Ale obaj panowie Jimmy'owie opracowali już plan dostania się na szczyt.
(otwiera drzwi, przez które wchodzi James Blenkinsop, ubrany jak alpinista w pełnym oporządzeniu; Artur wstaje i podchodzi, a następnie wita się z Jamesem)
Przedstawię panów: Jimmy Blenkinsop - Artur Wilson, Artur Wilson drugi - Jimmy Blenkinsop pierwszy. Słucham Jimmy'owie.
JAMES BLENKINSOP
(do Artura wskazując swoje oko)
Niech się pan o to nie martwi... jakoś go wciągniemy.
(rusza przed siebie przewracając stojącą lampę, jakby miał kłopoty z koordynacją ruchową)
Podejście na Kilimandżaro rozpoczniemy od podnóża góry, a potem znajdziemy odpowiednie miejsce na obozowisko gdzieś u dołu pokrywy lodowej.
(w trakcie omawiania szczegółów wyprawy, James wchodzi na biurko sir Georga, na regały z książkami, z których je skutecznie opróżnia, przewraca w całości regał stojący pod drzwiami, a na koniec wychodzi; kiedy znika z ekranu słychać odgłos upadku i dalszego demolowania; sir George z zasłoniętym prawym okiem śledzi poczynania Jamesa; całej scenie przygląda się Artur z niedowierzaniem na twarzy)
SIR GEORGE
On poprowadzi pierwsze podejście.
ARTUR WILSON
Niestety nie wezmę udziału w pańskiej wyprawie, bo nie ufam żadnemu z jej uczestników!
(wychodzi i zamyka za sobą drzwi)
SIR GEORGE
O rany!
(do siedzącego przed biurkiem Artura Wilsona)
A pan?
ARTUR WILSON
Ja jestem gotów.
(cięcie; dwóch sir Georgów)
SIR GEORGE
My też.
(cięcie; dwóch spikerów)
SPIKERZY
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Człowiek z magnetofonem w nosie brata.
(cięcie; scena jak poprzednio z tym, że mężczyzna /Michael Palin/ stoi z bratem /Graham Chapman/; obaj podobnie ubrani, z białymi rękawiczkami na dłoniach; Palin wkłada palec wskazujący prawej dłoni w lewą dziurkę od nosa Chapmana; słychać "Marsyliankę"; wyjmuje palec i wkłada do prawej dziurki nosa Chapmana; słychać odgłos przewijanej taśmy)
NAPIS (na tle) i GŁOS: A TERAZ STEREO
(Palin wkłada palec wskazujący prawej dłoni w lewą dziurkę od nosa Chapmana, a palec lewej dłoni do swojej prawej dziurki; słychać podwójne, niezsynchronizowane nagranie "Marsylianki"; wyjmuje palce; obaj mężczyźni kłaniają się; cięcie; widok pustych trybun stadionu; jedyny kibic bije brawo)
ANIMACJA
(św. Augustyn prezentuje otwartą księgę)
ŚW. AUGUSTYN
Dziękuję. Nawet nie wiecie jak bardzo przydałby się wam komplet współczesnych encyklopedii?
(w aureoli św. Augustyna pojawia się twarz kobiety; gałki oczne św. Augustyna przesuwają się ku górze)
Luizo mówiłem, żebyś nie odwiedzała mnie w pracy.
(głowa św. Augustyna zostaje wciągnięta do aureoli; słychać pojękiwania i odgłocy cmoktania; św. Augustyn wraca na swoje miejsce; ma potarganą fryzurę, a jego twarz pokryta jest odciskami uszminkowanych ust; po chwili dostaje w twarz czymś w rodzaju placka /ścierki?/ i wulatuje z ekranu; cięcie; widok kolorowej tarczy strzelniczej z liczbą "10" w centralnej części i napisem "WYNIKI" na górze; pojawia się popiersie mężczyzny w peruce i stroju z XVII wieku)
MŻCZYZNA
Gratulacje, właśnie wygrał pan tę śliczną lalkę.
(z prawej strony ekranu, do prawej ręki mężczyzny wlatuje wizerunek nagiej kobiety)
GŁOS
(spoza ekranu)
Wynocha, albo cię pokroję.
(mężczyzna dostaje w twarz tym samym co św. Augustyn i wylatuje poza ekran)
KONIEC ANIMACJI
Re: Monty Python
"Fryzjer - rzeźnik. Drwal. Profesor Patafian.
KLIENT Terry Jones
FRYZJER Michael Palin
DZIEWCZYNA Connie Booth
GŁOS John Cleese
BABSZTYL Graham Chapman
PATAFIAN Graham Chapman
(salon fryzjerski; fryzjer, w niesamowicie pokrwawionym białym fartuchu, myje nad zlewem, równie pokrwawione, ręce; wchodzi klient; fryzjer podskakuje wystraszony i obraca się w kierunku klienta, chowając za sobą pokrwawione ręce; klient zachowuje się zupełnie normalnie, jakby nie dostrzegał śladów jatki na fryzjerze)
KLIENT
Dzień dobry.
FRYZJER
Dzień dobry, panu. Zaraz się panem zajmę.
KLIENT
Doskonale.
(klient siada przed dużym lustrem na fotelu fryzjerskim i czyta gazetę; fryzjer powraca do mycia rąk; jest roztrzęsiony i wymusza na twarzy uśmiech; wyciera ręce w ręcznik i podchodzi do klienta i staje za fotelem; bierze biały fartuch zabezpieczający klientów przed ścinanymi włosami i strzepuje go; następnie narzuca fartuch na klienta i kiedy zawiązuje troki z tyłu szyi klienta, walczy z sobą aby nie zadzierzgnąć troków z całej siły; wyraźnie jedno z jego "ja" ma ochotę udusić klienta)
FRYZJER
Jak... Jak pan sobie życzy?
KLIENT
Proszę trochę skrócić z tyłu i po bokach.
FRYZJER
Jak to się robi?
KLIENT
Niech pan po prostu trochę przytnie.
FRYZJER
Do tego nie trzeba chyba brzytwy?
(wybucha niepohamowaną żądzą mordu)
Brzytwa! Ciach! Ciach! Krew! Arterie! Zbrodnia!
(atak mija)
Dzięki Bogu.
(z wyraźną ulgą w głosie)
Tylko nożyczki.
KLIENT
(uśmiechając się dobrotliwie)
Tak, oczywiście.
FRYZJER
A może tylko pana uczesać?
KLIENT
Słucham?
FRYZJER
Nie rozmyślił się pan?
KLIENT
Nie, proszę ciąć.
(znowu wybucha niepohamowaną żądzą mordu; przy okazji bije się po ręce)
FRYZJER
Ciąć! Ciach! Ciach! Krew! Arterie! Zbrodnia! Hitchcock! Psychoza!
(atak mija, ale pozostaje nerwowe jąkanie)
Słucham uprzejmie. Przygotuję wszystko. A tymczasem proszę to wypełnić.
(podaje klientowi małą kartkę papieru i długopis; klient, cały czas uśmiechając się uprzejmie, bierze kartkę i długopis)
KLIENT
Oczywiście.
(fryzjer podchodzi do szafki i otwiera ją; na wewnętrznej stronie drzwiczek widnieje rysunek szkieletu ludzkiego z napisem "GŁÓWNE ARTERIE"; fryzjer nerwowo analizuje rysunek, od czasu do czasu nerwowo zerkając na klienta)
KLIENT
Przepraszam?
FRYZJER
(podskakując nerwowo odwraca się od szafki)
Tak?
KLIENT
Czy w rubryce krewni mogę wpisać matkę?
FRYZJER
Tak, tak.
(fryzjer powraca do analizy rysunku, ale klient kończy wypełniać druczek i podaje mu)
KLIENT
Proszę bardzo.
FRYZJER
Dziękuję.
(fryzjer odbiera od klienta kartkę papieru, drze ją na kawałki i rzuca za siebie; fryzjer bierze nożyczki i staje za klientem)
Dobra.
(ponownie jego dwa "ja" walczą z sobą - kilkakrotnie usiłuje nożyczkami zadźgać klienta; zwycięża dobre "ja"; podchodzi do szafki, z której wyciąga butelkę z napisem "CZERWONE OKO" i pije; po chwili wraca do klienta i kilkakrotnie szczęka nożyczkami)
Gotowe!
KLIENT
Słucham?
FRYZJER
Skończyłem strzyc... ciąć... ciąć pańskie włosy.
KLIENT
Nawet pan nie zaczął.
FRYZJER
Zrobiłem to bardzo szybko Wysoki Sądzie... proszę pana!
KLIENT
(jego cierpliwość się kończy)
Słuchaj-no pan, znam się trochę na obcinaniu włosów. Więc skończ pan się wygłupiać i do roboty!
FRYZJER
Dobrze, ostrzygę pana.
(do fotela podciąga stolik nakryty białym prześcieradłem; następnie zdejmuje prześcieradło odkrywając magnetofon szpulowy; uruchamia magnetofon)
Zaczynam strzyc! Zaczynam!
(cofa się i kuca roztrzęsiony; z głośnika magnetofonu słychać szczęk nożyczek)
GŁOS Z TAŚMY
Ładna dziś pogoda!
KLIENT
Tak, ale kwiatom przydałaby się kropelka deszczu.
GŁOS Z TAŚMY
Oglądał pan wczorajszy mecz?
KLIENT
Tak, całkiem niezły.
GŁOS Z TAŚMY
Hurst grał nieźle.
(z taśmy słychać odgłos pracującej maszynki do strzyżenia, która zagłuszyła ostatnią kwestię z taśmy)
KLIENT
Słucham?
GŁOS Z TAŚMY
Hurst grał całkiem nieźle.
KLIENT
Tak, ale tylko on jeden.
GŁOS Z TAŚMY
Proszę pochylić głowę.
(klient pochyla głowę)
Ostatnio oglądam głównie "Klan" ... Przepraszam skaleczyłem pana w ucho?
KLIENT
Nic nie poczułem.
(klient ogląda się - spostrzega pracujący magnetofon i skulonego pod ścianą fryzjera)
Co jest grane?! Przyszedłem tu, żeby się ostrzyc!
FRYZJER
Ma pan świetną fryzurę!
KLIENT
Taką samą z jaką tu przyszedłem!
FRYZJER
(roztrzęsionym głosem
Dobra, przyznaję, nie ostrzygłem pana.
Nienawidzę strzyżenia.
Ogarnia mnie ta... nie... nie... niekontrolowana trwoga na widok włosów.
Już jako dziecko nienawidziłem widoku obcinania włosów.
Matka nazywała mnie głupkiem.
Kazała mi zostać fryzjerem, żebym się przyzwyczaił.
Spędziłem pięć straszliwych lat w szkole fryzjerskiej.
Wyobraża pan sobie jakie to uczucie
strzyc tę samą głowę przez pięć lat.
A ja wcale nie chciałem być fryzjerem!
Chciałem zostać drwalem!
(tylne światła przygasają, eksponując drwala)
Tak, być drwalem!
Skakać z pnia na pień,
gdy spływają potężnymi rzekami
Brytyjskiej Kolumbii!
Wielkie świerki, modrzewie, jodły, potężne sosny!
Zapach świeżego drewna!
(zdejmuje fartuch; ubrany jest w tradycyjny strój drwala; staje na tle kiczowatego rysunku przedstawiającego brzeg rzeki porośnięty drzewami)
Trzask padających drzew a przy moim boku piękna dziewczyna.
(do drwala podbiega mała blondyneczka i tuli się do niego)
Zaś my śpiewamy, śpiewamy!
Jestem drwalem i jestem O.K.
Za dnia pracuję, w nocy spię.
CHÓR KANADYJSKIEJ KONNEJ POLICJI:
On jest drwalem i jest git!
Za dnia pracuje, w nocy śpi!
DRWAL:
Ścinam drzewa, zjadam lunch
i biegam do klozetu.
Zakupy robię w środę
i jadam grzanki z herbatą.
CHÓR KANADYJSKIEJ KONNEJ POLICJI:
Ścina drzewa, zjada lunch
i biega do klozetu.
Zakupy robi w środę
i jada grzanki z herbatą.
On jest drwalem i jest git!
Za dnia pracuje, w nocy śpi!
DRWAL:
Ścinam drzewa, skaczę i brykam
i dzikie kwiaty tratuję.
Wkładam damskie ciuszki
i po barach figluję.
CHÓR KANADYJSKIEJ KONNEJ POLICJI:
Ścina drzewa, skacze i bryka
i dzikie kwiaty tratuje.
Wkłada damskie ciuszki...
i po barach figluje?
On jest drwalem i jest git!
Za dnia pracuje, w nocy śpi!
DRWAL:
Ścinam drzewa i mam wysokie obcasy,
podwiązki oraz stanik!
Chciałbym być dziewczynką
jak moja mamuśka kochana.
CHÓR KANADYJSKIEJ KONNEJ POLICJI
Ścina drzewa, ma... obcasy? Podwiązki? Oraz stanik?! Chce być dziewczynką?
Ciota! Cholerna ciota!
Zboczeniec!
Pedalska ciota!
DRWAL:
Chciałbym być dziewczynką
jak moja mamuśka kochana.
DZIEWCZYNA:
(z płaczem)
Oh, Bavis! A ja myślałam, że jesteś taki męski!
(cięcie; widok ręcznie napisanego listu)
GŁOS
(spoza kadru)
Szanowny panie, pragnę wyrazić oburzenie w związku z nadaną właśnie piosenką o drwalu, przebierającym się w damskie odzienie. Wielu moich przyjaciół to drwale i tylko kilku z nich to transwestyci. Z poważaniem, pani brygadier Charles Artur Mocny.
PS: Nigdy nie całowałem się z wydawcą tygodnika "Antena".
(cięcie; babsztyl)
BABSZTYL
Jestem przeciwna pokazywaniu seksu w telewizji. Zaczyna mnie to już nudzić...
(widok zdewastowanego pucharu)
NAPIS (na tle scroll pionowy):
BYŁ TO BRYTYJSKI KAWAŁ,
UBIEGAJĄCY SI O TEGOROCZNĄ NAGROD
"GUMOWEGO FIUTKA" Z ZURICHU.
NAPIS (na tle): ZAJĄŁ OSTATNIE MIEJSCE.
(cięcie; Patafian stoi na tym samym tle co wcześniej drwal)
NAPIS (na tle): PROF. R.J. PATAFIAN
PATAFIAN
Telewizja zabiła prawdziwą rozrywkę. Za dawnych czasów sami się zabawialiśmy. Na gwiazdkowych imprezach regularnie waliłem się po głowie przedmiotami tępokrawędzistymi i śpiewałem serenady.
(śpiewa)
Udawaj, że mnie kochasz
(uderza się w skronie cegłami trzymanymi w dłoniach)
A ja zrobię to samo
(znowu się uderza i wrzeszczy; śpiewa dalej)
KLIENT Terry Jones
FRYZJER Michael Palin
DZIEWCZYNA Connie Booth
GŁOS John Cleese
BABSZTYL Graham Chapman
PATAFIAN Graham Chapman
(salon fryzjerski; fryzjer, w niesamowicie pokrwawionym białym fartuchu, myje nad zlewem, równie pokrwawione, ręce; wchodzi klient; fryzjer podskakuje wystraszony i obraca się w kierunku klienta, chowając za sobą pokrwawione ręce; klient zachowuje się zupełnie normalnie, jakby nie dostrzegał śladów jatki na fryzjerze)
KLIENT
Dzień dobry.
FRYZJER
Dzień dobry, panu. Zaraz się panem zajmę.
KLIENT
Doskonale.
(klient siada przed dużym lustrem na fotelu fryzjerskim i czyta gazetę; fryzjer powraca do mycia rąk; jest roztrzęsiony i wymusza na twarzy uśmiech; wyciera ręce w ręcznik i podchodzi do klienta i staje za fotelem; bierze biały fartuch zabezpieczający klientów przed ścinanymi włosami i strzepuje go; następnie narzuca fartuch na klienta i kiedy zawiązuje troki z tyłu szyi klienta, walczy z sobą aby nie zadzierzgnąć troków z całej siły; wyraźnie jedno z jego "ja" ma ochotę udusić klienta)
FRYZJER
Jak... Jak pan sobie życzy?
KLIENT
Proszę trochę skrócić z tyłu i po bokach.
FRYZJER
Jak to się robi?
KLIENT
Niech pan po prostu trochę przytnie.
FRYZJER
Do tego nie trzeba chyba brzytwy?
(wybucha niepohamowaną żądzą mordu)
Brzytwa! Ciach! Ciach! Krew! Arterie! Zbrodnia!
(atak mija)
Dzięki Bogu.
(z wyraźną ulgą w głosie)
Tylko nożyczki.
KLIENT
(uśmiechając się dobrotliwie)
Tak, oczywiście.
FRYZJER
A może tylko pana uczesać?
KLIENT
Słucham?
FRYZJER
Nie rozmyślił się pan?
KLIENT
Nie, proszę ciąć.
(znowu wybucha niepohamowaną żądzą mordu; przy okazji bije się po ręce)
FRYZJER
Ciąć! Ciach! Ciach! Krew! Arterie! Zbrodnia! Hitchcock! Psychoza!
(atak mija, ale pozostaje nerwowe jąkanie)
Słucham uprzejmie. Przygotuję wszystko. A tymczasem proszę to wypełnić.
(podaje klientowi małą kartkę papieru i długopis; klient, cały czas uśmiechając się uprzejmie, bierze kartkę i długopis)
KLIENT
Oczywiście.
(fryzjer podchodzi do szafki i otwiera ją; na wewnętrznej stronie drzwiczek widnieje rysunek szkieletu ludzkiego z napisem "GŁÓWNE ARTERIE"; fryzjer nerwowo analizuje rysunek, od czasu do czasu nerwowo zerkając na klienta)
KLIENT
Przepraszam?
FRYZJER
(podskakując nerwowo odwraca się od szafki)
Tak?
KLIENT
Czy w rubryce krewni mogę wpisać matkę?
FRYZJER
Tak, tak.
(fryzjer powraca do analizy rysunku, ale klient kończy wypełniać druczek i podaje mu)
KLIENT
Proszę bardzo.
FRYZJER
Dziękuję.
(fryzjer odbiera od klienta kartkę papieru, drze ją na kawałki i rzuca za siebie; fryzjer bierze nożyczki i staje za klientem)
Dobra.
(ponownie jego dwa "ja" walczą z sobą - kilkakrotnie usiłuje nożyczkami zadźgać klienta; zwycięża dobre "ja"; podchodzi do szafki, z której wyciąga butelkę z napisem "CZERWONE OKO" i pije; po chwili wraca do klienta i kilkakrotnie szczęka nożyczkami)
Gotowe!
KLIENT
Słucham?
FRYZJER
Skończyłem strzyc... ciąć... ciąć pańskie włosy.
KLIENT
Nawet pan nie zaczął.
FRYZJER
Zrobiłem to bardzo szybko Wysoki Sądzie... proszę pana!
KLIENT
(jego cierpliwość się kończy)
Słuchaj-no pan, znam się trochę na obcinaniu włosów. Więc skończ pan się wygłupiać i do roboty!
FRYZJER
Dobrze, ostrzygę pana.
(do fotela podciąga stolik nakryty białym prześcieradłem; następnie zdejmuje prześcieradło odkrywając magnetofon szpulowy; uruchamia magnetofon)
Zaczynam strzyc! Zaczynam!
(cofa się i kuca roztrzęsiony; z głośnika magnetofonu słychać szczęk nożyczek)
GŁOS Z TAŚMY
Ładna dziś pogoda!
KLIENT
Tak, ale kwiatom przydałaby się kropelka deszczu.
GŁOS Z TAŚMY
Oglądał pan wczorajszy mecz?
KLIENT
Tak, całkiem niezły.
GŁOS Z TAŚMY
Hurst grał nieźle.
(z taśmy słychać odgłos pracującej maszynki do strzyżenia, która zagłuszyła ostatnią kwestię z taśmy)
KLIENT
Słucham?
GŁOS Z TAŚMY
Hurst grał całkiem nieźle.
KLIENT
Tak, ale tylko on jeden.
GŁOS Z TAŚMY
Proszę pochylić głowę.
(klient pochyla głowę)
Ostatnio oglądam głównie "Klan" ... Przepraszam skaleczyłem pana w ucho?
KLIENT
Nic nie poczułem.
(klient ogląda się - spostrzega pracujący magnetofon i skulonego pod ścianą fryzjera)
Co jest grane?! Przyszedłem tu, żeby się ostrzyc!
FRYZJER
Ma pan świetną fryzurę!
KLIENT
Taką samą z jaką tu przyszedłem!
FRYZJER
(roztrzęsionym głosem
Dobra, przyznaję, nie ostrzygłem pana.
Nienawidzę strzyżenia.
Ogarnia mnie ta... nie... nie... niekontrolowana trwoga na widok włosów.
Już jako dziecko nienawidziłem widoku obcinania włosów.
Matka nazywała mnie głupkiem.
Kazała mi zostać fryzjerem, żebym się przyzwyczaił.
Spędziłem pięć straszliwych lat w szkole fryzjerskiej.
Wyobraża pan sobie jakie to uczucie
strzyc tę samą głowę przez pięć lat.
A ja wcale nie chciałem być fryzjerem!
Chciałem zostać drwalem!
(tylne światła przygasają, eksponując drwala)
Tak, być drwalem!
Skakać z pnia na pień,
gdy spływają potężnymi rzekami
Brytyjskiej Kolumbii!
Wielkie świerki, modrzewie, jodły, potężne sosny!
Zapach świeżego drewna!
(zdejmuje fartuch; ubrany jest w tradycyjny strój drwala; staje na tle kiczowatego rysunku przedstawiającego brzeg rzeki porośnięty drzewami)
Trzask padających drzew a przy moim boku piękna dziewczyna.
(do drwala podbiega mała blondyneczka i tuli się do niego)
Zaś my śpiewamy, śpiewamy!
Jestem drwalem i jestem O.K.
Za dnia pracuję, w nocy spię.
CHÓR KANADYJSKIEJ KONNEJ POLICJI:
On jest drwalem i jest git!
Za dnia pracuje, w nocy śpi!
DRWAL:
Ścinam drzewa, zjadam lunch
i biegam do klozetu.
Zakupy robię w środę
i jadam grzanki z herbatą.
CHÓR KANADYJSKIEJ KONNEJ POLICJI:
Ścina drzewa, zjada lunch
i biega do klozetu.
Zakupy robi w środę
i jada grzanki z herbatą.
On jest drwalem i jest git!
Za dnia pracuje, w nocy śpi!
DRWAL:
Ścinam drzewa, skaczę i brykam
i dzikie kwiaty tratuję.
Wkładam damskie ciuszki
i po barach figluję.
CHÓR KANADYJSKIEJ KONNEJ POLICJI:
Ścina drzewa, skacze i bryka
i dzikie kwiaty tratuje.
Wkłada damskie ciuszki...
i po barach figluje?
On jest drwalem i jest git!
Za dnia pracuje, w nocy śpi!
DRWAL:
Ścinam drzewa i mam wysokie obcasy,
podwiązki oraz stanik!
Chciałbym być dziewczynką
jak moja mamuśka kochana.
CHÓR KANADYJSKIEJ KONNEJ POLICJI
Ścina drzewa, ma... obcasy? Podwiązki? Oraz stanik?! Chce być dziewczynką?
Ciota! Cholerna ciota!
Zboczeniec!
Pedalska ciota!
DRWAL:
Chciałbym być dziewczynką
jak moja mamuśka kochana.
DZIEWCZYNA:
(z płaczem)
Oh, Bavis! A ja myślałam, że jesteś taki męski!
(cięcie; widok ręcznie napisanego listu)
GŁOS
(spoza kadru)
Szanowny panie, pragnę wyrazić oburzenie w związku z nadaną właśnie piosenką o drwalu, przebierającym się w damskie odzienie. Wielu moich przyjaciół to drwale i tylko kilku z nich to transwestyci. Z poważaniem, pani brygadier Charles Artur Mocny.
PS: Nigdy nie całowałem się z wydawcą tygodnika "Antena".
(cięcie; babsztyl)
BABSZTYL
Jestem przeciwna pokazywaniu seksu w telewizji. Zaczyna mnie to już nudzić...
(widok zdewastowanego pucharu)
NAPIS (na tle scroll pionowy):
BYŁ TO BRYTYJSKI KAWAŁ,
UBIEGAJĄCY SI O TEGOROCZNĄ NAGROD
"GUMOWEGO FIUTKA" Z ZURICHU.
NAPIS (na tle): ZAJĄŁ OSTATNIE MIEJSCE.
(cięcie; Patafian stoi na tym samym tle co wcześniej drwal)
NAPIS (na tle): PROF. R.J. PATAFIAN
PATAFIAN
Telewizja zabiła prawdziwą rozrywkę. Za dawnych czasów sami się zabawialiśmy. Na gwiazdkowych imprezach regularnie waliłem się po głowie przedmiotami tępokrawędzistymi i śpiewałem serenady.
(śpiewa)
Udawaj, że mnie kochasz
(uderza się w skronie cegłami trzymanymi w dłoniach)
A ja zrobię to samo
(znowu się uderza i wrzeszczy; śpiewa dalej)
Re: Monty Python
"Restauracja w Bletchley. Film o myśliwych."
KONFERANSJER Eric Idle
KLIENT Terry Jones
FRYZJER Michael Palin
SPIKER John Cleese
(wnętrze nocnego lokalu; wytworna klientela siedzi przy stolikach, na których znajdują się zakąski i napitki; wchodzi konferansjer ubrany w garnitur /typ "obleśno-głupi"/; jego wypowiedź przerywana jest, od czasu do czasu, oklaskami)
KONFERANSJER
Dobry wieczór państwu. Witamy w bufecie restauracyjnym w Bletchley. Nazywam się Kenny Zboczek i będę dziś konferansjerem. Od czasu do czasu mam przyjemność i przywilej witać tutaj, w bufecie restauracyjnym, współczesnych artystów o międzynarodowej sławie. Dziś gościmy tu takiego artystę. Panie i panowie, podziwiałem go zawsze, może nawet bardziej, dobitniej, skrajniej, niż kogokolwiek. To człowiek, nawet więcej niż człowiek, bóg.
(pada na kolana; dalszy wywód łączy z obleśnym wiciem się na podłodze)
Wielki bóg, o tak niezwykle wspaniałej osobowości, że moje skromne słowa powitania brzmią żałośnie i są wręcz nie na miejscu. But jego z rozkoszą wylizałbym do czysta, aż do zdarcia języka. To człowiek, tak całkowicie i bezbłędnie doskonały, że dałbym się raczej utopić w szambie pełnym własnych odchodów niż ośmielić się pokazać razem z nim na jednej scenie.
(podnosi lewą rękę w geście prezentacji)
Panie i panowie, oto niezrównana, najwyższa istota ludzka - Harry Fink!
(zastyga z głupkowatym uśmiechem na twarzy)
GŁOS
(spoza kadru)
Nie może przyjść!
KONFERANSJER
(poważnieje i wstaje, poprawiając się)
Nieważne, on wcale nie jest taki.
Panie i panowie, oto Ken Budda i jego nadmuchiwane kolana.
(cięcie; na scenie stoi mężczyzna /Terry Jones/ ubrany we frak; nogi ma lekko ugięte; po chwili słychać odgłos pękających balonów; cięcie)
KONFERANSJER
Ken Budda, uśmiech, bum-bum i religia. A teraz, przed państwem, Brian Islam i Brucie.
(cięcie)
ANIMACJA
(scena z opuszczoną kurtyną; orkiestra tusz; kurtyna rozsuwa się; w tle słychać skoczną muzyczkę /jig/; na scenie widać dwóch mężczyzn w typie siłaczy cyrkowych z początków XX wieku; po ich bokach, na krzesłach, siedzą dwaj mężczyźni ubrani w tradycyjne stroje przełomu XIX i XX wieku; nogi siłaczy zaczynają wykonywać obroty /od kolan w dół/; w czasie obrotów wykopują siedzących; potem podskakują, przewracają się; następnie pojedynczo wykonują niesamowite figury: z oderwaniem lub skracaniem nóg, rozdwajaniem postaci, mieszaniem postaci, przelatywaniem wzdłuż ekranu; na koniec na scenę wjeżdżają siedzący mężczyźni, a pomiędzy nich wskakują siłacze, powracając do sceny wyjściowej; kurtyna zasłania scenę; orkiestra tusz;cięcie)
KONIEC ANIMACJI
(wnętrze restauracji; klienci biją brawo; cięcie; zakład fryzjerski; fryzjer siedzi i pali papierosa; obok niego siedzi klient, z troską wpatrując się we fryzjera)
FRYZJER
I tak zostałem fryzjerem.
KLIENT
Biedaczysko!
FRYZJER
Tak, naprawdę szkoda, bo zawsze wolałem przebywać na wolnym powietrzu.
(cięcie; widok czarnobiałej fotografii dużego, wiejskiego dworku)
Polować, strzelać, łowić ryby.
(najazd kamery i przenikanie w film, na którym widać ten sam dworek)
Wychodzić ze strzelbą, i zabijać stworzonka boże. To było życie. Bieganie po bagnach i rozwalanie łbów.
(z drzwi dworku wyłania się pięciu mężczyzn -"myśliwich" ze strzelbami w dłoniach; strzelają jak popadnie i gdzie popadnie; totalny chaos; podjeżdża landrover, do którego wsiada czterech mężczyzn; landrover odjeżdża, odsłaniając leżącego na progu piątego, martwego myśliwego ze strzelbą skierowaną ku górze; cięcie; nagonka idzie w kierunku kamery; co jakiś czas z zarośli wyskakuje wystraszona parka, która zaszyła się tam w oczywistych zamiarach; cięcie; myśliwy, zamaskowany gałęziami jak żołnierz, skrada się przygarbiony; kiedy składa się do strzału, spod darni podnosi się drugi myśliwy; pierwszy myśliwy strzela i pada na plecy; cięcie; inny myśliwy celuje dubeltówki i oddaje kilka strzałów; siła odrzutu wypycha strzelca poza kadr; cięcie; kolejny myśliwy przełamuje strzelbę... na pół i jest zdziwiony tym co zrobił; cięcie; następny myśliwy strzela w górę i po chwili zostaje trafiony w twarz jajkiem, które efektownie rozbija się; cięcie; scena pojedynku na pistolety; stojący pomiędzy dwoma, pojedynkującymi się, mężczyznami sekundant podnosi białą chusteczkę; padają strzały, a z nimi sekundant; mężczyźni zdziwieni oglądają pistolety; cięcie; myśliwy celuje i strzela, a następnie pada, płosząc z zarośli parkę; cięcie; myśliwy otrzymuje reprymendę od pilota ze spadochronem; myśliwy wyraźnie tłumaczy się, że to nie on; cięcie; myśli stoi zamyślony; nagle obraca się strzela w kierunku zarośli; słychać krzyk; zbliżenie na zarośli, z których podrywa się Indianin i ucieka; cięcie; widok lecącego ptaszka; cięcie; myśliwi, zabandażowani albo mający kończyny w gipsie, wracają do dworku; na potężnym drągu niosą małego ptaszka; wchodzą przez drzwi do środka; na progu w dalszym ciągu leży martwy mężczyzna, którego strzelba wypala; po chwili spada mały ptaszek; przenikanie w czarnobiałą fotografię; odjazd kamery; fotografia stoi na statywie; obok rycerz, który uderzając oskubanym kurczakiem w lewą rękę, testuje siłę rażenia; wchodzi kierownik planu i klepie rycerza w ramię)
KIEROWNIK PLANU
Nie jesteś nam potrzebny w tym tygodniu.
(rycerz ze smutkiem zwiesza głowę i odchodzi; idzie przez wiejskie podwórko; kiedy przechodzi obok kurnika, w jednym z okienek pojawia się głowa spikera)
A teraz coś z zupełnie innej beczki.
KONFERANSJER Eric Idle
KLIENT Terry Jones
FRYZJER Michael Palin
SPIKER John Cleese
(wnętrze nocnego lokalu; wytworna klientela siedzi przy stolikach, na których znajdują się zakąski i napitki; wchodzi konferansjer ubrany w garnitur /typ "obleśno-głupi"/; jego wypowiedź przerywana jest, od czasu do czasu, oklaskami)
KONFERANSJER
Dobry wieczór państwu. Witamy w bufecie restauracyjnym w Bletchley. Nazywam się Kenny Zboczek i będę dziś konferansjerem. Od czasu do czasu mam przyjemność i przywilej witać tutaj, w bufecie restauracyjnym, współczesnych artystów o międzynarodowej sławie. Dziś gościmy tu takiego artystę. Panie i panowie, podziwiałem go zawsze, może nawet bardziej, dobitniej, skrajniej, niż kogokolwiek. To człowiek, nawet więcej niż człowiek, bóg.
(pada na kolana; dalszy wywód łączy z obleśnym wiciem się na podłodze)
Wielki bóg, o tak niezwykle wspaniałej osobowości, że moje skromne słowa powitania brzmią żałośnie i są wręcz nie na miejscu. But jego z rozkoszą wylizałbym do czysta, aż do zdarcia języka. To człowiek, tak całkowicie i bezbłędnie doskonały, że dałbym się raczej utopić w szambie pełnym własnych odchodów niż ośmielić się pokazać razem z nim na jednej scenie.
(podnosi lewą rękę w geście prezentacji)
Panie i panowie, oto niezrównana, najwyższa istota ludzka - Harry Fink!
(zastyga z głupkowatym uśmiechem na twarzy)
GŁOS
(spoza kadru)
Nie może przyjść!
KONFERANSJER
(poważnieje i wstaje, poprawiając się)
Nieważne, on wcale nie jest taki.
Panie i panowie, oto Ken Budda i jego nadmuchiwane kolana.
(cięcie; na scenie stoi mężczyzna /Terry Jones/ ubrany we frak; nogi ma lekko ugięte; po chwili słychać odgłos pękających balonów; cięcie)
KONFERANSJER
Ken Budda, uśmiech, bum-bum i religia. A teraz, przed państwem, Brian Islam i Brucie.
(cięcie)
ANIMACJA
(scena z opuszczoną kurtyną; orkiestra tusz; kurtyna rozsuwa się; w tle słychać skoczną muzyczkę /jig/; na scenie widać dwóch mężczyzn w typie siłaczy cyrkowych z początków XX wieku; po ich bokach, na krzesłach, siedzą dwaj mężczyźni ubrani w tradycyjne stroje przełomu XIX i XX wieku; nogi siłaczy zaczynają wykonywać obroty /od kolan w dół/; w czasie obrotów wykopują siedzących; potem podskakują, przewracają się; następnie pojedynczo wykonują niesamowite figury: z oderwaniem lub skracaniem nóg, rozdwajaniem postaci, mieszaniem postaci, przelatywaniem wzdłuż ekranu; na koniec na scenę wjeżdżają siedzący mężczyźni, a pomiędzy nich wskakują siłacze, powracając do sceny wyjściowej; kurtyna zasłania scenę; orkiestra tusz;cięcie)
KONIEC ANIMACJI
(wnętrze restauracji; klienci biją brawo; cięcie; zakład fryzjerski; fryzjer siedzi i pali papierosa; obok niego siedzi klient, z troską wpatrując się we fryzjera)
FRYZJER
I tak zostałem fryzjerem.
KLIENT
Biedaczysko!
FRYZJER
Tak, naprawdę szkoda, bo zawsze wolałem przebywać na wolnym powietrzu.
(cięcie; widok czarnobiałej fotografii dużego, wiejskiego dworku)
Polować, strzelać, łowić ryby.
(najazd kamery i przenikanie w film, na którym widać ten sam dworek)
Wychodzić ze strzelbą, i zabijać stworzonka boże. To było życie. Bieganie po bagnach i rozwalanie łbów.
(z drzwi dworku wyłania się pięciu mężczyzn -"myśliwich" ze strzelbami w dłoniach; strzelają jak popadnie i gdzie popadnie; totalny chaos; podjeżdża landrover, do którego wsiada czterech mężczyzn; landrover odjeżdża, odsłaniając leżącego na progu piątego, martwego myśliwego ze strzelbą skierowaną ku górze; cięcie; nagonka idzie w kierunku kamery; co jakiś czas z zarośli wyskakuje wystraszona parka, która zaszyła się tam w oczywistych zamiarach; cięcie; myśliwy, zamaskowany gałęziami jak żołnierz, skrada się przygarbiony; kiedy składa się do strzału, spod darni podnosi się drugi myśliwy; pierwszy myśliwy strzela i pada na plecy; cięcie; inny myśliwy celuje dubeltówki i oddaje kilka strzałów; siła odrzutu wypycha strzelca poza kadr; cięcie; kolejny myśliwy przełamuje strzelbę... na pół i jest zdziwiony tym co zrobił; cięcie; następny myśliwy strzela w górę i po chwili zostaje trafiony w twarz jajkiem, które efektownie rozbija się; cięcie; scena pojedynku na pistolety; stojący pomiędzy dwoma, pojedynkującymi się, mężczyznami sekundant podnosi białą chusteczkę; padają strzały, a z nimi sekundant; mężczyźni zdziwieni oglądają pistolety; cięcie; myśliwy celuje i strzela, a następnie pada, płosząc z zarośli parkę; cięcie; myśliwy otrzymuje reprymendę od pilota ze spadochronem; myśliwy wyraźnie tłumaczy się, że to nie on; cięcie; myśli stoi zamyślony; nagle obraca się strzela w kierunku zarośli; słychać krzyk; zbliżenie na zarośli, z których podrywa się Indianin i ucieka; cięcie; widok lecącego ptaszka; cięcie; myśliwi, zabandażowani albo mający kończyny w gipsie, wracają do dworku; na potężnym drągu niosą małego ptaszka; wchodzą przez drzwi do środka; na progu w dalszym ciągu leży martwy mężczyzna, którego strzelba wypala; po chwili spada mały ptaszek; przenikanie w czarnobiałą fotografię; odjazd kamery; fotografia stoi na statywie; obok rycerz, który uderzając oskubanym kurczakiem w lewą rękę, testuje siłę rażenia; wchodzi kierownik planu i klepie rycerza w ramię)
KIEROWNIK PLANU
Nie jesteś nam potrzebny w tym tygodniu.
(rycerz ze smutkiem zwiesza głowę i odchodzi; idzie przez wiejskie podwórko; kiedy przechodzi obok kurnika, w jednym z okienek pojawia się głowa spikera)
A teraz coś z zupełnie innej beczki.
- GreenHornet
- Posty: 141
- Rejestracja: wt sie 25, 2020 9:41 am
Re: Monty Python
"Goście"
WIKTOR Graham Chapman
IRIS Carol Cleveland
ARTUR PRZEZYWACZ Eric Idle
BRIAN RUWNIK John Cleese
AUDREY RUWNIK Terry Jones
PAN FRACHCIOREK Terry Giliam
PAN KUCHAREK Michael Palin
(małe, przytulne mieszkanko; nastrojowe, delikatne oświetlenie i taka sama muzyka; na kanapie siedzi Wiktor i Iris, którzy popijają z kieliszków; po chwili odstawiają kieliszki i patrzą na siebie; najwyraźniej mają się ku sobie)
WIKTOR
Pogniewasz się... jeśli potrzymam twoją dłoń?
IRIS
Ależ skąd.
WIKTOR
Iris, jesteś taka piękna.
IRIS
Mówisz szczerze?
WIKTOR
Tak. Chyba zaczynam się w tobie zakochiwać.
IRIS
O, Wiktorze!
WIKTOR
To głupie, nie?
IRIS
Ależ skąd, mój słodki Wiktorze.
WIKTOR
Miałem na myśli to, że przez tyle miesięcy byliśmy tuż obok siebie w dziale zabawek i nigdy nie ośmieliliśmy się żeby...
IRIS
O, Wiktorze!
WIKTOR
O, Iris!
(przysuwają się do siebie; kiedy ma dojść do pocałunku, słychać dzwonek do drzwi)
WIKTOR
Któż to może być?
IRIS
Pozbądź się go.
WIKTOR
Oczywiście. Zaraz wracam.
(wstaje i idzie do drzwi, które otwiera; w drzwiach ukazuje się Artur Przezywacz, ubrany w garnitur)
ARTUR PRZEZYWACZ
Cześć!
(bezceremonialnie wchodzi do mieszkania)
WIKTOR
Nnno... Cześć.
ARTUR PRZEZYWACZ
Pamiętasz mnie?
WIKTOR
Nie bardzo.
ARTUR PRZEZYWACZ
Wysoki, chudy z wąsikiem... w pubie... jakieś trzy lata temu?
WIKTOR
Nie przypominam sobie.
ARTUR PRZEZYWACZ
Ależ tu ciemno.
(zapala główne światła i robi się ogromnie jasno; nastrój pryska)
Teraz lepiej. Powiedziałeś, że powinniśmy się jeszcze kiedyś napić, więc jestem.
(podchodzi do kanapy)
WIKTOR
Dziś nie bardzo mam czas.
ARTUR PRZEZYWACZ
(dostrzega Iris siedzącą na kanapie)
Siemanko.
(ściska dłoń Iris i tak mocno potrząsa, że biedna dziewczyna musi sobie masować ramię)
Jestem Artur Przezywacz. Z nazwiska, nie z natury. Zawsze tak mawiałem. Prawda Viccy?
WIKTOR
Naprawdę?
ARTUR PRZEZYWACZ
Twoja żonka?
WIKTOR
Właściwie... to nie.
ARTUR PRZEZYWACZ
Kapuję! Nic się nie martw Viccy, też lubię czasem zadupczyć na boku.
WIKTOR
Co proszę?!
ARTUR PRZEZYWACZ
Mogę zmienić płytę?
(Artur zdejmuje płytę z talerza gramofonu i rzuca ją na podłogę)
WIKTOR
My ją nastawiliśmy!
ARTUR PRZEZYWACZ
Fajny kawał słyszałem w pubie. Co to jest: długie, czerwone niedomyte i staje? Co takiego?!
WIKTOR
Słucham?
ARTUR PRZEZYWACZ
Długie, czerwone, niedomyte i staje. Tramwaj! Fajny kawał, nie?
(nastawia nową płytę i rozbrzmiewa, bardzo głośno, marsz "Washington Post")
Teraz lepiej. Nie przejmujcie się mną, zaczekam, aż skończycie.
(słychać dzwonek do drzwi)
WIKTOR
Co za dzień!
ARTUR PRZEZYWACZ
Otworzę, to moi kumple. Pozwoliłem sobie ich zaprosić.
WIKTOR
Chcemy spędzić cichy wieczór w samotności!
ARTUR PRZEZYWACZ
Im to nie będzie przeszkadzało, mają nowoczesne poglądy.
(podchodzi do drzwi i otwiera je, wpuszczając do środka pana Ruwnika /typ "mafioso"/ i jego żonę /typ "głupia baba"/)
BRIAN RUWNIK
Dobry wieczór. Nazywam się Ruwnik. Brian Ruwnik. Jak ten wokół globusa, tyle że przez "u otwarte".
(Ruwnik i jego żona śmieją się jak debile)
A to moja żona Audrey. Trochę śmierdzi, ale ma złote serce.
(Ruwnik i jego żona śmieją się jak debile)
WIKTOR
To chyba jakieś nieporozumienie...
BRIAN RUWNIK
A to kto?
WIKTOR
Kto?
BRIAN RUWNIK
Co to za cizia? Wystrzałowe balony. Nie mam pytań!
(kładzie swoje łapsko na biuście Iris i całuje ją w usta; Iris krzyczy rozpaczliwie i podrywa się z kanapy)
Zamknij się głupia dziwko, to tylko zabawa.
WIKTOR
Chwileczkę...
BRIAN RUWNIK
Kopsnij dżin.
ARTUR PRZEZYWACZ
Już podaję.
(Artur rusza w kierunku barku; Wiktor za nim)
WIKTOR
Zostaw te drinki!
AUDREY RUWNIK
A dla mnie trzy konserwowane fasolki!
BRIAN RUWNIK
Zakazałem ci, żreć fasolkę, zdziro jedna!
AUDREY RUWNIK
Chcę tylko trzy puszki!
BRIAN RUWNIK
Stul ryj, szmato!
(Ruwnik i jego żona śmieją się jak debile)
Zabawny ze mnie gość, nie? Gdzie mój dżin?
(Artur podaje mu szklankę; słychać dzwonek do drzwi)
WIKTOR
A to kto, do cholery?!
BRIAN RUWNIK
Pozwoliłem sobie, zaprosić starego kumpla. Żona mu wykitowała i jest trochę przybity, biedaczysko. Pozwolisz?
ARTUR
(otwiera drzwi)
Proszę.
(ciotowatym pląsem wbiega pan Frachciorek, który jest umalowany, ubrany w slipy z cekinami i białe kalosze)
PAN FRACHCIOREK
Jezuśku! Ależ tu paskudnie!
BRIAN RUWNIK
Niezbyt miło, to fakt. Kapkę miętówki dla mojego kumpla. Jak się masz, stara cioto?
(siada na fotelu)
Ależ tu niewygodnie...
(wstaje i spogląda na siedzisko fotela)
Nic dziwnego, usiadłem na kocie.
(bierze z fotela martwego, rozgniecionego kota i rzuca go na podłogę; Iris płacze)
PAN FRACHCIOREK
Przyprowadziłem z sobą fantastycznego gościa, którego poderwałem pod "Odeonem".
BRIAN RUWNIK
Seksowny?
(wchodzi pan Kucharek /typ "Ken Łajdak"/ z kozłem; Frachciorek obejmuje go ramieniem)
PAN KUCHAREK
Wziąłem z sobą kozła, bo źle się czuje. Miejmy nadzieję, że nie nabrudzi na dywan.
BRIAN RUWNIK
No mała, wyskakuj z ciuchów.
(Iris wybiega z krzykiem)
Kurcze, nie imprezowa panienka!
(siada na fotelu, który rozsypuje się pod jego ciężarem; Audrey śmieje się jak debilka, lecz po chwili poważnieje)
AUDREY RUWNIK
Nasikałam w majtki!
PAN KUCHAREK
Kozioł się zesrał.
(do mieszkania wchodzi spora grupka mężczyzn w górniczych kaskach i mówią jeden przez drugiego)
WIKTOR
Wynoście się, wszyscy! No już, wynocha!
BRIAN RUWNIK
(poważnym, obrażonym tonem)
Co proszę?
WIKTOR
Wyrzucam was! Nie życzę sobie zboczeńców w moim domu! Daję wam trzydzieści sekund, a potem dzwonię po policję!
BRIAN RUWNIK
Nie podoba mi się ten ton.
(wyjmuję rewolwer i strzela do Wiktora, który pada martwy na podłogę)
No to dzyń, dzyń, dzyń.
(wszyscy zaczynają śpiewać kolędę "Ding Dong Merrily on High")
WSZYSCY
Dzyń, dzyń, radość na wysokościach,
niebiańskie biją dzwony.
Dzyń, dzyń, dzyń, anielski słychać śpiew.
Gloria, Hosanna in excelsis!
(cięcie; It's Man; słychać jak ludzie krzyczą po hiszpańsku: "Uwaga lamy!";pojawiają się napisy końcowe It's Man ucieka do lasu)
WIKTOR Graham Chapman
IRIS Carol Cleveland
ARTUR PRZEZYWACZ Eric Idle
BRIAN RUWNIK John Cleese
AUDREY RUWNIK Terry Jones
PAN FRACHCIOREK Terry Giliam
PAN KUCHAREK Michael Palin
(małe, przytulne mieszkanko; nastrojowe, delikatne oświetlenie i taka sama muzyka; na kanapie siedzi Wiktor i Iris, którzy popijają z kieliszków; po chwili odstawiają kieliszki i patrzą na siebie; najwyraźniej mają się ku sobie)
WIKTOR
Pogniewasz się... jeśli potrzymam twoją dłoń?
IRIS
Ależ skąd.
WIKTOR
Iris, jesteś taka piękna.
IRIS
Mówisz szczerze?
WIKTOR
Tak. Chyba zaczynam się w tobie zakochiwać.
IRIS
O, Wiktorze!
WIKTOR
To głupie, nie?
IRIS
Ależ skąd, mój słodki Wiktorze.
WIKTOR
Miałem na myśli to, że przez tyle miesięcy byliśmy tuż obok siebie w dziale zabawek i nigdy nie ośmieliliśmy się żeby...
IRIS
O, Wiktorze!
WIKTOR
O, Iris!
(przysuwają się do siebie; kiedy ma dojść do pocałunku, słychać dzwonek do drzwi)
WIKTOR
Któż to może być?
IRIS
Pozbądź się go.
WIKTOR
Oczywiście. Zaraz wracam.
(wstaje i idzie do drzwi, które otwiera; w drzwiach ukazuje się Artur Przezywacz, ubrany w garnitur)
ARTUR PRZEZYWACZ
Cześć!
(bezceremonialnie wchodzi do mieszkania)
WIKTOR
Nnno... Cześć.
ARTUR PRZEZYWACZ
Pamiętasz mnie?
WIKTOR
Nie bardzo.
ARTUR PRZEZYWACZ
Wysoki, chudy z wąsikiem... w pubie... jakieś trzy lata temu?
WIKTOR
Nie przypominam sobie.
ARTUR PRZEZYWACZ
Ależ tu ciemno.
(zapala główne światła i robi się ogromnie jasno; nastrój pryska)
Teraz lepiej. Powiedziałeś, że powinniśmy się jeszcze kiedyś napić, więc jestem.
(podchodzi do kanapy)
WIKTOR
Dziś nie bardzo mam czas.
ARTUR PRZEZYWACZ
(dostrzega Iris siedzącą na kanapie)
Siemanko.
(ściska dłoń Iris i tak mocno potrząsa, że biedna dziewczyna musi sobie masować ramię)
Jestem Artur Przezywacz. Z nazwiska, nie z natury. Zawsze tak mawiałem. Prawda Viccy?
WIKTOR
Naprawdę?
ARTUR PRZEZYWACZ
Twoja żonka?
WIKTOR
Właściwie... to nie.
ARTUR PRZEZYWACZ
Kapuję! Nic się nie martw Viccy, też lubię czasem zadupczyć na boku.
WIKTOR
Co proszę?!
ARTUR PRZEZYWACZ
Mogę zmienić płytę?
(Artur zdejmuje płytę z talerza gramofonu i rzuca ją na podłogę)
WIKTOR
My ją nastawiliśmy!
ARTUR PRZEZYWACZ
Fajny kawał słyszałem w pubie. Co to jest: długie, czerwone niedomyte i staje? Co takiego?!
WIKTOR
Słucham?
ARTUR PRZEZYWACZ
Długie, czerwone, niedomyte i staje. Tramwaj! Fajny kawał, nie?
(nastawia nową płytę i rozbrzmiewa, bardzo głośno, marsz "Washington Post")
Teraz lepiej. Nie przejmujcie się mną, zaczekam, aż skończycie.
(słychać dzwonek do drzwi)
WIKTOR
Co za dzień!
ARTUR PRZEZYWACZ
Otworzę, to moi kumple. Pozwoliłem sobie ich zaprosić.
WIKTOR
Chcemy spędzić cichy wieczór w samotności!
ARTUR PRZEZYWACZ
Im to nie będzie przeszkadzało, mają nowoczesne poglądy.
(podchodzi do drzwi i otwiera je, wpuszczając do środka pana Ruwnika /typ "mafioso"/ i jego żonę /typ "głupia baba"/)
BRIAN RUWNIK
Dobry wieczór. Nazywam się Ruwnik. Brian Ruwnik. Jak ten wokół globusa, tyle że przez "u otwarte".
(Ruwnik i jego żona śmieją się jak debile)
A to moja żona Audrey. Trochę śmierdzi, ale ma złote serce.
(Ruwnik i jego żona śmieją się jak debile)
WIKTOR
To chyba jakieś nieporozumienie...
BRIAN RUWNIK
A to kto?
WIKTOR
Kto?
BRIAN RUWNIK
Co to za cizia? Wystrzałowe balony. Nie mam pytań!
(kładzie swoje łapsko na biuście Iris i całuje ją w usta; Iris krzyczy rozpaczliwie i podrywa się z kanapy)
Zamknij się głupia dziwko, to tylko zabawa.
WIKTOR
Chwileczkę...
BRIAN RUWNIK
Kopsnij dżin.
ARTUR PRZEZYWACZ
Już podaję.
(Artur rusza w kierunku barku; Wiktor za nim)
WIKTOR
Zostaw te drinki!
AUDREY RUWNIK
A dla mnie trzy konserwowane fasolki!
BRIAN RUWNIK
Zakazałem ci, żreć fasolkę, zdziro jedna!
AUDREY RUWNIK
Chcę tylko trzy puszki!
BRIAN RUWNIK
Stul ryj, szmato!
(Ruwnik i jego żona śmieją się jak debile)
Zabawny ze mnie gość, nie? Gdzie mój dżin?
(Artur podaje mu szklankę; słychać dzwonek do drzwi)
WIKTOR
A to kto, do cholery?!
BRIAN RUWNIK
Pozwoliłem sobie, zaprosić starego kumpla. Żona mu wykitowała i jest trochę przybity, biedaczysko. Pozwolisz?
ARTUR
(otwiera drzwi)
Proszę.
(ciotowatym pląsem wbiega pan Frachciorek, który jest umalowany, ubrany w slipy z cekinami i białe kalosze)
PAN FRACHCIOREK
Jezuśku! Ależ tu paskudnie!
BRIAN RUWNIK
Niezbyt miło, to fakt. Kapkę miętówki dla mojego kumpla. Jak się masz, stara cioto?
(siada na fotelu)
Ależ tu niewygodnie...
(wstaje i spogląda na siedzisko fotela)
Nic dziwnego, usiadłem na kocie.
(bierze z fotela martwego, rozgniecionego kota i rzuca go na podłogę; Iris płacze)
PAN FRACHCIOREK
Przyprowadziłem z sobą fantastycznego gościa, którego poderwałem pod "Odeonem".
BRIAN RUWNIK
Seksowny?
(wchodzi pan Kucharek /typ "Ken Łajdak"/ z kozłem; Frachciorek obejmuje go ramieniem)
PAN KUCHAREK
Wziąłem z sobą kozła, bo źle się czuje. Miejmy nadzieję, że nie nabrudzi na dywan.
BRIAN RUWNIK
No mała, wyskakuj z ciuchów.
(Iris wybiega z krzykiem)
Kurcze, nie imprezowa panienka!
(siada na fotelu, który rozsypuje się pod jego ciężarem; Audrey śmieje się jak debilka, lecz po chwili poważnieje)
AUDREY RUWNIK
Nasikałam w majtki!
PAN KUCHAREK
Kozioł się zesrał.
(do mieszkania wchodzi spora grupka mężczyzn w górniczych kaskach i mówią jeden przez drugiego)
WIKTOR
Wynoście się, wszyscy! No już, wynocha!
BRIAN RUWNIK
(poważnym, obrażonym tonem)
Co proszę?
WIKTOR
Wyrzucam was! Nie życzę sobie zboczeńców w moim domu! Daję wam trzydzieści sekund, a potem dzwonię po policję!
BRIAN RUWNIK
Nie podoba mi się ten ton.
(wyjmuję rewolwer i strzela do Wiktora, który pada martwy na podłogę)
No to dzyń, dzyń, dzyń.
(wszyscy zaczynają śpiewać kolędę "Ding Dong Merrily on High")
WSZYSCY
Dzyń, dzyń, radość na wysokościach,
niebiańskie biją dzwony.
Dzyń, dzyń, dzyń, anielski słychać śpiew.
Gloria, Hosanna in excelsis!
(cięcie; It's Man; słychać jak ludzie krzyczą po hiszpańsku: "Uwaga lamy!";pojawiają się napisy końcowe It's Man ucieka do lasu)
Re: Monty Python
"Chcemy, żeby wystąpił pan w skeczu. Stanie pan przy ladzie. Gdy skecz się zacznie, wyjdzie pan. Z poważaniem Lord Hill."
ŻONA
[wstaje]
No to się pośpiesz.
FRANK
A co z kotem?
ŻONA
Ja się nim zajmę.
[Frank wstaje; żona podaje mu płaszcz i pomaga mu go ubrać]
Najstarszy syn pani Gibson nie zawracał sobie głowy gdy szedł grać w "Mad Maxie".
FRANK
No dobra. Pa pa kochanie.
[wychodzi]
ŻONA
Pa pa. I nie daj się uwieźć.
[do siebie]
Przyda mu się chwila oddechu od tej kanalizacji.
[stoi chwilę; podchodzi do telewizora i włącza go; na czarno-białym ekranie pojawia się obraz sklepu z bielizną, w którym jest rabuś i sprzedawca]
ŻONA
Tato, Frank zaraz wystąpi w telewizji.
[cięcie; obraz z telewizora: Frank poprawiany przez kierownika planu, który po chwili wychodzi; Frank zaciera ręce z zadowolenia, kłania się i wychodzi ze sklepu przez drzwi; cięcie; kuchnia]
ŻONA
Spóźniłeś się.
ŻONA
[wstaje]
No to się pośpiesz.
FRANK
A co z kotem?
ŻONA
Ja się nim zajmę.
[Frank wstaje; żona podaje mu płaszcz i pomaga mu go ubrać]
Najstarszy syn pani Gibson nie zawracał sobie głowy gdy szedł grać w "Mad Maxie".
FRANK
No dobra. Pa pa kochanie.
[wychodzi]
ŻONA
Pa pa. I nie daj się uwieźć.
[do siebie]
Przyda mu się chwila oddechu od tej kanalizacji.
[stoi chwilę; podchodzi do telewizora i włącza go; na czarno-białym ekranie pojawia się obraz sklepu z bielizną, w którym jest rabuś i sprzedawca]
ŻONA
Tato, Frank zaraz wystąpi w telewizji.
[cięcie; obraz z telewizora: Frank poprawiany przez kierownika planu, który po chwili wychodzi; Frank zaciera ręce z zadowolenia, kłania się i wychodzi ze sklepu przez drzwi; cięcie; kuchnia]
ŻONA
Spóźniłeś się.
Re: Monty Python
"Rabuś bankowy (w sklepie z bielizną)"
RABUŚ John Cleese
SPRZEDAWCA Eric Idle
[sklep z bielizną; do sklepu wchodzi rabuś przechodząc przez otwór w drzwiach, w którym powinna znajdować się szyba; lewą rękę, w której trzyma rewolwer, wyciągniętą ma przed siebie; odchrząkuje; przykłada rewolwer do nosa sprzedawcy]
RABUŚ
Dzień dobry. Rabuję banki. Proszę nie wpadać w panikę tylko oddać mi wszystkie pieniądze!
SRZEDAWCA
To sklep z bielizną!
RABUŚ
Świetnie...
[skonsternowany rozgląda się]
...świetnie... świetnie. Adoptuj, adaptuj i ulepszaj!
[do kamery]
Dewiza rycerzy Okrągłego Stołu.
[do sprzedawcy]
Więc co pan tu ma?
SRZEDAWCA
Mamy gorsety, pończochy, pasy do pończoch, podwiązki, biustonosze, majteczki, trykoty, halki, skarpetki i tak dalej.
RABUŚ
Świetnie, świetnie... A nie ma pan sejfu z dużą ilością gotówki?
SRZEDAWCA
Nie!
RABUŚ
Żadnej forsy z depozycie?
SRZEDAWCA
Nie!
RABUŚ
Żadnej gotówki w workach łatwych do wyniesienia?
SRZEDAWCA
Nie!
RABUŚ
Świetnie...
[cały czas skonsternowany rozgląda się; opuszcza broń]
...świetnie... świetnie. Adoptuj, adaptuj i ulepszaj...
[przystawia rewolwer do nosa sprzedawcy]
No to daj pan parę majteczek.
RABUŚ John Cleese
SPRZEDAWCA Eric Idle
[sklep z bielizną; do sklepu wchodzi rabuś przechodząc przez otwór w drzwiach, w którym powinna znajdować się szyba; lewą rękę, w której trzyma rewolwer, wyciągniętą ma przed siebie; odchrząkuje; przykłada rewolwer do nosa sprzedawcy]
RABUŚ
Dzień dobry. Rabuję banki. Proszę nie wpadać w panikę tylko oddać mi wszystkie pieniądze!
SRZEDAWCA
To sklep z bielizną!
RABUŚ
Świetnie...
[skonsternowany rozgląda się]
...świetnie... świetnie. Adoptuj, adaptuj i ulepszaj!
[do kamery]
Dewiza rycerzy Okrągłego Stołu.
[do sprzedawcy]
Więc co pan tu ma?
SRZEDAWCA
Mamy gorsety, pończochy, pasy do pończoch, podwiązki, biustonosze, majteczki, trykoty, halki, skarpetki i tak dalej.
RABUŚ
Świetnie, świetnie... A nie ma pan sejfu z dużą ilością gotówki?
SRZEDAWCA
Nie!
RABUŚ
Żadnej forsy z depozycie?
SRZEDAWCA
Nie!
RABUŚ
Żadnej gotówki w workach łatwych do wyniesienia?
SRZEDAWCA
Nie!
RABUŚ
Świetnie...
[cały czas skonsternowany rozgląda się; opuszcza broń]
...świetnie... świetnie. Adoptuj, adaptuj i ulepszaj...
[przystawia rewolwer do nosa sprzedawcy]
No to daj pan parę majteczek.
- GreenHornet
- Posty: 141
- Rejestracja: wt sie 25, 2020 9:41 am
Re: Monty Python
"'Lasek' - program TV Artura Drzewo"
DAWID POPAPRANIEC Graham Chapman
ARTUR DRZEWO Eric Idle
PNIAK WIELGAS John Cleese
[studio telewizyjne; mężczyzna, o wyglądzie cioty, śmiejący się idiotycznie co chwilę]
POPAPRANIEC
To było zabawne! Nie? Hahahaha! Witam państwa szczególnie serdecznie. Nie jest to zwykłe, grzecznościowe "dobry wieczór" ale specjalne, ode mnie...
[wyjmuje tabliczkę z napisem "DAVID POPAPRANIEC"]
...dla was. Co my tu jeszcze mamy? Jest wesoło! Nie? Przepraszam jeśli przeszkadzam państwu w czynnościach domowych ale chciałbym, żeby traktowali mnie państwo jak starą ciotę... Przyjaciela! Hahahahaha! Zobaczmy co będzie teraz. Za chwilę "Lasek", program pod redakcją Artura Drzewo, w którym gościnnie wystąpi wiele gwiazd w charakterze gościnnie występujących gwiazd. O dwudziestej pierwszej trzydzieści czeka państwa kolejna porcja szampańskiej zabawy w programie "Rewia kanalarzy". W dzisiejszym odcinku Dan wpadnie do kadzi pełnej ludzkiego gnoju a skutki tego będą przezabawne.
Ale teraz olśniewający świat show biznesu i Artur Drzewo.
[cięcie; czarno-biały film przedstawiający Broadway nocą; lądujący samolot; publiczność przybyłą na premierę; muzyka rewiowa; na tym tle napis "LASEK" /dosłownie "Oto drzewo" przyp. I.Siwek/; cięcie; studio telewizyjne, w którym jest drzewo z ustami]
ARTUR DRZEWO
Dobry wieczór państwu. Witam w programie "Lasek". Przybyli dziś do naszego studia wspaniali goście. Bajeczny świerk - prosto z trasy po Holandii. Trzy drzewa gumowe - po raz pierwszy w naszym kraju. Szkocka sosna i drzewka iglaste. Pień wiązu, nie ma co się bać, nie będzie tak źle. Fascynująca nowa amerykańska deska. Las tropikalny i wiadro wiórów przedstawią swoje poglądy na temat przemocy wśród nastolatków. Wystąpi też gość nietypowy - kawałek laminowanego plastiku.
[cięcie; tafla laminatu z ustami]
KAWAŁEK LAMINATU
Sie ma!
[cięcie]
ARTUR DRZEWO
Ale na początku powitajmy wszyscy Wielgasa Pniaka.
[cięcie; pniak z ustami; cięcie; widok lasu przeciętego rzeką; oklaski; cięcie; studio telewizyjne]
ARTUR DRZEWO
Pniak, fajnie, że znowu wpadłeś.
[cięcie]
PNIAK
Dziękuję, panie Drzewo ale muszę z czegoś płacić komorne.
[Artur i Pniak śmieją się; cięcie; widok lasu przeciętego rzeką; śmiech widowni; cięcie; studio telewizyjne]
ARTUR DRZEWO
Ha, ha, ha, ha. Doskonały żart. Co ostatnio porabiałeś?
[cięcie]
PNIAK
Występowałem w kilku bardzo drogich międzynarodowych superprodukcjach a podczas przerw na planie robiłem architektoniczny projekt katedry. Nieoficjalnie udzielałem się w akcjach dobroczynnych i kończyłem pisanie "Historii Świata", podrywałem laski...
[cięcie; laminat; cięcie]
...robiłem zdjęcia ważnym osobistościom w toalecie, starałem się nie dopuścić do trzeciej wojny światowej... a także... uczyłem się czytać.
[cięcie]
ARTUR DRZEWO
Iście renesansowe życie. Doskonale!
[cięcie; stół w studio telewizyjnym; przy stole, w stylu Davida Frosta, siedzą, od lewej, laminat, Artur i Pniak]
Niestety, Pniaku, musimy przerwać naszą rozmowę bo połączył się z nami ktoś występujący właśnie z kabaretem w Nowym Lasku. Z Ameryki, specjalnie dla nas, osiemnastowieczne biurko!
ANIMACJA
[stylowe osiemnastowieczne biurko na scenie]
OSIEMNASTOWIECZNE BIURKO
Dziękuję panie Drzewo. Przedstawię państwu kilka karykatur moich ulubionych Anglików. Na początek Długi John Silver Drzazga.
[znika po prawej stronie sceny i po chwili przechodzi na lewą stronę sceny, machając prawą przednią nogą odzianą w but z długą cholewą, mówiąc przy tym gardłowo]
Ou Jim boy.Ou.
[znika po lewej stronie sceny i za chwilę pojawia się na scenie wyposażone w usta z wyszczerzonymi zębami i fioletowym nosem]
A teraz Edward Heath. Cześć żeglarzu.
[znika po prawej stronie sceny a następnie pojawia się na scenie]
A teraz kawałeczki sztuki Harolda Splintera.
[duży młotek jednym uderzeniem zgniata biurko; kurtyna; przed kurtyną pojawia się mężczyzna ubrany w pasiastą marynarkę]
MŻCZYZNA
Czyż nie było to wyśmienite, panie i panowie?! Mamy coś jeszcze co na pewno się państwu spodoba.
[kurtyna w górę; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; kurtyna odsłania napis "KURTYNA BEZPIECZEŃSTWA]
Tak jest. Przed nami skecz "Porady zawodowe".
[kurtyna w górę; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; kurtyna odsłania napis "AKT II"; następna kurtyna; fanfara powitalna; zaciemnienie]
KONIEC ANIMACJI
DAWID POPAPRANIEC Graham Chapman
ARTUR DRZEWO Eric Idle
PNIAK WIELGAS John Cleese
[studio telewizyjne; mężczyzna, o wyglądzie cioty, śmiejący się idiotycznie co chwilę]
POPAPRANIEC
To było zabawne! Nie? Hahahaha! Witam państwa szczególnie serdecznie. Nie jest to zwykłe, grzecznościowe "dobry wieczór" ale specjalne, ode mnie...
[wyjmuje tabliczkę z napisem "DAVID POPAPRANIEC"]
...dla was. Co my tu jeszcze mamy? Jest wesoło! Nie? Przepraszam jeśli przeszkadzam państwu w czynnościach domowych ale chciałbym, żeby traktowali mnie państwo jak starą ciotę... Przyjaciela! Hahahahaha! Zobaczmy co będzie teraz. Za chwilę "Lasek", program pod redakcją Artura Drzewo, w którym gościnnie wystąpi wiele gwiazd w charakterze gościnnie występujących gwiazd. O dwudziestej pierwszej trzydzieści czeka państwa kolejna porcja szampańskiej zabawy w programie "Rewia kanalarzy". W dzisiejszym odcinku Dan wpadnie do kadzi pełnej ludzkiego gnoju a skutki tego będą przezabawne.
Ale teraz olśniewający świat show biznesu i Artur Drzewo.
[cięcie; czarno-biały film przedstawiający Broadway nocą; lądujący samolot; publiczność przybyłą na premierę; muzyka rewiowa; na tym tle napis "LASEK" /dosłownie "Oto drzewo" przyp. I.Siwek/; cięcie; studio telewizyjne, w którym jest drzewo z ustami]
ARTUR DRZEWO
Dobry wieczór państwu. Witam w programie "Lasek". Przybyli dziś do naszego studia wspaniali goście. Bajeczny świerk - prosto z trasy po Holandii. Trzy drzewa gumowe - po raz pierwszy w naszym kraju. Szkocka sosna i drzewka iglaste. Pień wiązu, nie ma co się bać, nie będzie tak źle. Fascynująca nowa amerykańska deska. Las tropikalny i wiadro wiórów przedstawią swoje poglądy na temat przemocy wśród nastolatków. Wystąpi też gość nietypowy - kawałek laminowanego plastiku.
[cięcie; tafla laminatu z ustami]
KAWAŁEK LAMINATU
Sie ma!
[cięcie]
ARTUR DRZEWO
Ale na początku powitajmy wszyscy Wielgasa Pniaka.
[cięcie; pniak z ustami; cięcie; widok lasu przeciętego rzeką; oklaski; cięcie; studio telewizyjne]
ARTUR DRZEWO
Pniak, fajnie, że znowu wpadłeś.
[cięcie]
PNIAK
Dziękuję, panie Drzewo ale muszę z czegoś płacić komorne.
[Artur i Pniak śmieją się; cięcie; widok lasu przeciętego rzeką; śmiech widowni; cięcie; studio telewizyjne]
ARTUR DRZEWO
Ha, ha, ha, ha. Doskonały żart. Co ostatnio porabiałeś?
[cięcie]
PNIAK
Występowałem w kilku bardzo drogich międzynarodowych superprodukcjach a podczas przerw na planie robiłem architektoniczny projekt katedry. Nieoficjalnie udzielałem się w akcjach dobroczynnych i kończyłem pisanie "Historii Świata", podrywałem laski...
[cięcie; laminat; cięcie]
...robiłem zdjęcia ważnym osobistościom w toalecie, starałem się nie dopuścić do trzeciej wojny światowej... a także... uczyłem się czytać.
[cięcie]
ARTUR DRZEWO
Iście renesansowe życie. Doskonale!
[cięcie; stół w studio telewizyjnym; przy stole, w stylu Davida Frosta, siedzą, od lewej, laminat, Artur i Pniak]
Niestety, Pniaku, musimy przerwać naszą rozmowę bo połączył się z nami ktoś występujący właśnie z kabaretem w Nowym Lasku. Z Ameryki, specjalnie dla nas, osiemnastowieczne biurko!
ANIMACJA
[stylowe osiemnastowieczne biurko na scenie]
OSIEMNASTOWIECZNE BIURKO
Dziękuję panie Drzewo. Przedstawię państwu kilka karykatur moich ulubionych Anglików. Na początek Długi John Silver Drzazga.
[znika po prawej stronie sceny i po chwili przechodzi na lewą stronę sceny, machając prawą przednią nogą odzianą w but z długą cholewą, mówiąc przy tym gardłowo]
Ou Jim boy.Ou.
[znika po lewej stronie sceny i za chwilę pojawia się na scenie wyposażone w usta z wyszczerzonymi zębami i fioletowym nosem]
A teraz Edward Heath. Cześć żeglarzu.
[znika po prawej stronie sceny a następnie pojawia się na scenie]
A teraz kawałeczki sztuki Harolda Splintera.
[duży młotek jednym uderzeniem zgniata biurko; kurtyna; przed kurtyną pojawia się mężczyzna ubrany w pasiastą marynarkę]
MŻCZYZNA
Czyż nie było to wyśmienite, panie i panowie?! Mamy coś jeszcze co na pewno się państwu spodoba.
[kurtyna w górę; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; kurtyna odsłania napis "KURTYNA BEZPIECZEŃSTWA]
Tak jest. Przed nami skecz "Porady zawodowe".
[kurtyna w górę; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; następna kurtyna; fanfara powitalna; kurtyna odsłania napis "AKT II"; następna kurtyna; fanfara powitalna; zaciemnienie]
KONIEC ANIMACJI