Monty Python
Re: Monty Python
"Rozbieranie się w miejscach publicznych"
PUŁKOWNIK Graham Chapman
(Elegancki mężczyzna [Terry Jones] ubrany w pasiasty blezer, plażowy kapelusz, niosący ręcznik kąpielowy i kąpielówki schodzi schodkami na plażę. Podchodzi do murowanego falochronu, na którym kładzie swój ręcznik i zaczyna się rozbierać. Kiedy spodnie opuszczone ma do kolan, zauważa, że wszyscy przebywający na plaży obserwują go. Skonsternowany szybko naciąga spodnie. Nie oglądając się podnosi ręcznik, którym opasuje się i korzystając z takiej osłony, ponawia próbę zdjęcia spodni. Zza falochronu wstają dwie młode dziewczyny w strojach bikini. Okazało się, że mężczyzna wziął ich ręcznik. Wobec tego dziewczyny zrywają z niego swój ręcznik, odsłaniając mężczyznę z opuszczonymi do kolan spodniami.
Dziewczyny są rozbawione, a mężczyzna zakłopotany szybko naciąga spodnie, kłania się delikatnie i odchodzi. Podchodzi do plażowego namiotu, rozgląda się niepewnie, zagląda do środka i wchodzi. Wewnątrz opuszcza spodnie do kostek. Kiedy się pochyla, dostrzega, że parę butów kogoś, kto stoi na zewnątrz, bardzo blisko namiotu. Niezadowolony naciąga spodnie i wychodzi na zewnątrz. Za namiotem spostrzega mężczyznę [Michael Palin], ubranego w pasiastą koszulkę marynarską. Marynarz stoi w ten sposób, że głowę ma niemal przytkniętą do tylnej ściany namiotu, a lewą dłonią osłania twarz. Wygląda na to, ewidentnie podgląda. Mężczyzna wymierza marynarzowi mocnego kopniaka w pośladki, w wyniku czego marynarz uderza głową w ścianę namiotu. Po chwili marynarz odkrywa twarz. W ustach ma złamanego, od uderzenia w ścianę namiotu, papierosa. Okazało się, że chciał tylko przypalić papierosa. Mężczyzna zakłopotany uchyla lekko kapelusza i powoli wycofuje się. W międzyczasie do namiotu wchodzi tęgawa kobieta. Mężczyzna wchodzi do namiotu i po chwili zostaje wypchnięty z taką siłą, że pada na piasek. W ślad za nim, z namiotu, wylatują jego rzeczy. Cięcie. Na ulicy stoi samochód z lodami. Mężczyzna wchodzi za samochód. Po chwili do samochodu podchodzi umundurowany policjant [Graham Chapman], który nakazuje lodziarzowi odjechać, co ten wykonuje natychmiast. Odjeżdżający samochód odsłania mężczyznę z opuszczonymi do kostek spodniami. Policjant dostrzega go i energicznie zmierza w jego kierunku, manipulując w przedniej kieszeni munduru. Wyraźnie chce wyciągnąć notatnik i spisać pechowego mężczyznę, który niewiele zastanawiając się bierze swoje rzeczy i lewą ręką przytrzymując kapelusz, a prawą spodnie, ucieka wzdłuż ulicy, za oddalającym się samochodem. Cięcie. Przed wejściem do ekskluzywnego hotelu Palace Court stoi konsjerż (odźwierny) [Graham Chapman], w służbowym fraku i czapce. Podchodzi do niego mężczyzna i mówi mu coś na ucho. Gestykuluje. Z wykonywanych ruchów wynika, że chodzi mu o przebranie się m.in. zdjęcie spodni. Konsjerż kiwa potakująco głową, po czym opuszcza swoje spodnie. Wystraszony mężczyzna ucieka. Cięcie. Sterta drewnianych leżaków plażowych. Zza sterty wychyla się na chwilę głowa mężczyzny, który wykonuje ruchy jak przy zdejmowaniu spodni. Kiedy mężczyzna jest niewidoczny, do sterty podchodzą różni ludzie, którzy zabierają leżaki. Odsłaniają tym samym pechowca, który mając spodnie opuszczone do kostek, niemal z przerażeniem stwierdza, że pozbawiono go zasłony. Szybko naciąga spodnie i przemieszcza się za stojący nieopodal namiot, który natychmiast zostaje zabrany przez dwóch innych mężczyzn. I znowu nasz bohater stoi zupełnie odkryty, ze spodniami opuszczonymi do kostek. Nie naciągając spodni, mężczyzna ucieka poza kadr. Cięcie. Mężczyzna wchodzi na galeryjkę przed plażą i wchodzi za budynek, przed którym stoi mały, uliczny fotoplastykon /"What the Butler Saw"/. Rozgląda się ukradkiem dookoła, a następnie wchodzi za fotoplastykon, który daje mu częściową osłonę. Po chwili nadchodzi małżeństwo w średnim wieku. Kobieta wrzuca monetę do automatu i zaczyna oglądać, a następnie kiwa na męża, żeby spojrzał w okular fotoplastykonu. Mąż spogląda. Cięcie. Czarno-biały obraz ruchomych obrazków, na których mężczyzna zdejmuje spodnie. Cięcie. Krótkie ujęcie spodni mężczyzny, który zaczyna rozpinać rozporek. Cięcie. Scena z opuszczoną kurtyną. Widownia zapełniona ludźmi. Scena unosi się, odsłaniając mężczyznę stojącego tyłem do widowni, z opuszczonymi do kostek spodniami. Mężczyzna gwałtownie ogląda się i szybko naciąga spodnie. Staje przodem do publiczności. Zaczyna grać muzyka typowa dla striptizu. Zrezygnowany mężczyzna zaczyna się rozbierać jak profesjonalna striptizerka.
Kiedy jest tylko w kapeluszu, slipach i koszuli - stopklatka.)
NAPIS i GŁOS (spoza kadru):
OTO MSKIE ŻYCIE - ROZBIERANIE SI W MIEJSCACH PUBLICZNYCH
(cięcie; pułkownik)
PUŁKOWNIK
Cisza... zaraz, zaraz. Już ostrzegałem ten program przed używaniem sloganu, do którego jedynie armia ma prawo. To świńskie... męskie życie we współczesnej armii. Ostrzegam, jeśli to jeszcze raz powtórzy się, rozniosę ten program na strzępy! Kontynuujcie sierżancie.
PUŁKOWNIK Graham Chapman
(Elegancki mężczyzna [Terry Jones] ubrany w pasiasty blezer, plażowy kapelusz, niosący ręcznik kąpielowy i kąpielówki schodzi schodkami na plażę. Podchodzi do murowanego falochronu, na którym kładzie swój ręcznik i zaczyna się rozbierać. Kiedy spodnie opuszczone ma do kolan, zauważa, że wszyscy przebywający na plaży obserwują go. Skonsternowany szybko naciąga spodnie. Nie oglądając się podnosi ręcznik, którym opasuje się i korzystając z takiej osłony, ponawia próbę zdjęcia spodni. Zza falochronu wstają dwie młode dziewczyny w strojach bikini. Okazało się, że mężczyzna wziął ich ręcznik. Wobec tego dziewczyny zrywają z niego swój ręcznik, odsłaniając mężczyznę z opuszczonymi do kolan spodniami.
Dziewczyny są rozbawione, a mężczyzna zakłopotany szybko naciąga spodnie, kłania się delikatnie i odchodzi. Podchodzi do plażowego namiotu, rozgląda się niepewnie, zagląda do środka i wchodzi. Wewnątrz opuszcza spodnie do kostek. Kiedy się pochyla, dostrzega, że parę butów kogoś, kto stoi na zewnątrz, bardzo blisko namiotu. Niezadowolony naciąga spodnie i wychodzi na zewnątrz. Za namiotem spostrzega mężczyznę [Michael Palin], ubranego w pasiastą koszulkę marynarską. Marynarz stoi w ten sposób, że głowę ma niemal przytkniętą do tylnej ściany namiotu, a lewą dłonią osłania twarz. Wygląda na to, ewidentnie podgląda. Mężczyzna wymierza marynarzowi mocnego kopniaka w pośladki, w wyniku czego marynarz uderza głową w ścianę namiotu. Po chwili marynarz odkrywa twarz. W ustach ma złamanego, od uderzenia w ścianę namiotu, papierosa. Okazało się, że chciał tylko przypalić papierosa. Mężczyzna zakłopotany uchyla lekko kapelusza i powoli wycofuje się. W międzyczasie do namiotu wchodzi tęgawa kobieta. Mężczyzna wchodzi do namiotu i po chwili zostaje wypchnięty z taką siłą, że pada na piasek. W ślad za nim, z namiotu, wylatują jego rzeczy. Cięcie. Na ulicy stoi samochód z lodami. Mężczyzna wchodzi za samochód. Po chwili do samochodu podchodzi umundurowany policjant [Graham Chapman], który nakazuje lodziarzowi odjechać, co ten wykonuje natychmiast. Odjeżdżający samochód odsłania mężczyznę z opuszczonymi do kostek spodniami. Policjant dostrzega go i energicznie zmierza w jego kierunku, manipulując w przedniej kieszeni munduru. Wyraźnie chce wyciągnąć notatnik i spisać pechowego mężczyznę, który niewiele zastanawiając się bierze swoje rzeczy i lewą ręką przytrzymując kapelusz, a prawą spodnie, ucieka wzdłuż ulicy, za oddalającym się samochodem. Cięcie. Przed wejściem do ekskluzywnego hotelu Palace Court stoi konsjerż (odźwierny) [Graham Chapman], w służbowym fraku i czapce. Podchodzi do niego mężczyzna i mówi mu coś na ucho. Gestykuluje. Z wykonywanych ruchów wynika, że chodzi mu o przebranie się m.in. zdjęcie spodni. Konsjerż kiwa potakująco głową, po czym opuszcza swoje spodnie. Wystraszony mężczyzna ucieka. Cięcie. Sterta drewnianych leżaków plażowych. Zza sterty wychyla się na chwilę głowa mężczyzny, który wykonuje ruchy jak przy zdejmowaniu spodni. Kiedy mężczyzna jest niewidoczny, do sterty podchodzą różni ludzie, którzy zabierają leżaki. Odsłaniają tym samym pechowca, który mając spodnie opuszczone do kostek, niemal z przerażeniem stwierdza, że pozbawiono go zasłony. Szybko naciąga spodnie i przemieszcza się za stojący nieopodal namiot, który natychmiast zostaje zabrany przez dwóch innych mężczyzn. I znowu nasz bohater stoi zupełnie odkryty, ze spodniami opuszczonymi do kostek. Nie naciągając spodni, mężczyzna ucieka poza kadr. Cięcie. Mężczyzna wchodzi na galeryjkę przed plażą i wchodzi za budynek, przed którym stoi mały, uliczny fotoplastykon /"What the Butler Saw"/. Rozgląda się ukradkiem dookoła, a następnie wchodzi za fotoplastykon, który daje mu częściową osłonę. Po chwili nadchodzi małżeństwo w średnim wieku. Kobieta wrzuca monetę do automatu i zaczyna oglądać, a następnie kiwa na męża, żeby spojrzał w okular fotoplastykonu. Mąż spogląda. Cięcie. Czarno-biały obraz ruchomych obrazków, na których mężczyzna zdejmuje spodnie. Cięcie. Krótkie ujęcie spodni mężczyzny, który zaczyna rozpinać rozporek. Cięcie. Scena z opuszczoną kurtyną. Widownia zapełniona ludźmi. Scena unosi się, odsłaniając mężczyznę stojącego tyłem do widowni, z opuszczonymi do kostek spodniami. Mężczyzna gwałtownie ogląda się i szybko naciąga spodnie. Staje przodem do publiczności. Zaczyna grać muzyka typowa dla striptizu. Zrezygnowany mężczyzna zaczyna się rozbierać jak profesjonalna striptizerka.
Kiedy jest tylko w kapeluszu, slipach i koszuli - stopklatka.)
NAPIS i GŁOS (spoza kadru):
OTO MSKIE ŻYCIE - ROZBIERANIE SI W MIEJSCACH PUBLICZNYCH
(cięcie; pułkownik)
PUŁKOWNIK
Cisza... zaraz, zaraz. Już ostrzegałem ten program przed używaniem sloganu, do którego jedynie armia ma prawo. To świńskie... męskie życie we współczesnej armii. Ostrzegam, jeśli to jeszcze raz powtórzy się, rozniosę ten program na strzępy! Kontynuujcie sierżancie.
Re: Monty Python
"Lekcja samoobrony"
PUŁKOWNIK Graham Chapman
SIERŻANT John Cleese
HARRISON Graham Chapman
DRUGI KURSANT Michael Palin
THOMPSON Terry Jones
CZWARTY KURSANT Eric Idle
MŻCZYZNA Z GITARĄ Eric Idle
MŻCZYZNA John Cleese
(sala gimnastyczna; sierżant ubrany w strój gimnastyczny oraz czterech mężczyzn ubranych w kimona; sierżant cały czas wrzeszczy)
SIERŻANT
Tak jest! Czołem kursanci!
KURSANCI
(mrucząc)
Czołem.
SIERŻANT
Gdzie pozostali?!
KURSANCI
Nie ma ich.
SIERŻANT
Właśnie widzę! Co z nimi?!
KURSANCI
Nie wiemy.
HARRISON
Może mają grypę.
SIERŻANT
Grypę?! Raczej nażarli się za dużo świeżych owoców! A teraz samoobrona! Dziś będziemy kontynuować temat sprzed tygodnia, kiedy to demonstrowałem wam jak bronić się przed napastnikiem atakującym świeżymi owocami.
(kursanci są zniechęceni)
DRUGI KURSANT
Obiecał pan, że już nie będziemy przerabiać owoców.
SIERŻANT
Co to ma znaczyć?!
THOMPSON
Zajmowaliśmy się owocami przez dziewięć tygodni.
SIERŻANT
Myślicie, że już wiecie wszystko o owocach?!
DRUGI KURSANT
Może przerobimy coś innego?
THOMPSON
Na przykład jak bronić się przed napastnikiem z kijem?
SIERŻANT
Z kijem?! No proszę, chcą się uczyć samoobrony przed napastnikiem z kijem! Woda sodowa uderzyła ci do główki?! Świeże owoce są dla ciebie za głupie?! Coś ci powiem chłopcze! Gdy będziesz wracał do domu dziś wieczorem, a jakiś psychopata rzuci się na ciebie z garścią malin, nie przyłaź mi tutaj skomleć!
(odchodzi od kursantów i wykonuje głupi podskok)
Dobra! A teraz jeżyny! Gdy napastnik rzuci się na was z jeżynami...
KURSANCI
Przerabialiśmy jeżyny...
SIERŻANT
Co?!
HARRISON
Przerabialiśmy jeżyny.
DRUGI KURSANT
Pomarańcze, jabłka, grejpfruty...
THOMPSON
W całości i w kawałkach.
DRUGI KURSANT
Renklody, granaty...
HARRISON
Winogrona, jeżyny...
DRUGI KURSANT
Cytryny...
THOMPSON
Śliwki...
HARRISON
Mango w syropie...
SIERŻANT
A wiśnie?!
KURSANCI
Przerabialiśmy.
SIERŻANT
Czerwone i czarne?!
KURSANCI
Tak!
SIERŻANT
No dobra. Banany!
KURSANCI
Och!
SIERŻANT
Bananów nie przerabialiśmy! Prawda?!
KURSANCI
Nie!
SIERŻANT
Doskonale!
(robi głupi podskok)
Jak bronić się przed człowiekiem uzbrojonym w banana?!
(bierze banana i rzuca go Harrisonowi)
Trzymaj! To całkiem proste! Najpierw zmuszamy przeciwnika, żeby wypuścił banana, następnie zjadamy banana i w ten sposób rozbrajamy napastnika! Jest już zdany na naszą łaskę!
DRUGI KURSANT
A jeśli ma całą kiść?
SIERŻANT
Zamknij się!
CZWARTY KURSANT
A jeśli ma kij?
SIERŻANT
Zamknij się! A teraz... Panie Morela...
HARRISON
Harrison.
SIERŻANT
Przepraszam, Harrison. Zaatakuj mnie tym bananem!
(przyjmuje pozycję obronną)
No już! Z pełną brutalnością!
(Harrison podchodzi niepewnie)
Nie tak! Bardziej z życiem, na boga! Trzymaj tego banana przyzwoicie! A teraz zaatakuj mnie! No już, człowieku!
(Harrison z uniesionym do góry bananem i dzikim wrzaskiem rusza na sierżanta, który bierze rewolwer i strzela; Harrison pada martwy; sierżant odkłada rewolwer)
A teraz...
(podnosi banana, który wypadł Harrisonowi z ręki)
A teraz zjadam banana!
DRUGI KURSANT
Pan go zastrzelił!
THOMPSON
On nie żyje!
CZWARTY KURSANT
Jest całkiem martwy!
(kursanci podchodzą do sierżanta, który odpycha ich i zjada banana)
SIERŻANT
Zjadłem banana! Nieżyjący już pan Morela został rozbrojony!
DRUGI KURSANT
Pan go zastrzelił! Na śmierć!
SIERŻANT
Rzucił się na mnie z bananem!
THOMPSON
Bo pan mu kazał.
SIERŻANT
Ja tylko wykonuję swój zawód! Uczę was samoobrony przed świeżymi owocami!
CZWARTY KURSANT
I napastnikiem z kijem.
SIERŻANT
Zamknij się!
DRUGI KURSANT
A jeśli ktoś zaatakuje mnie bananem, a ja nie mam przy sobie broni?
SIERŻANT
Zwiewaj!
THOMPSON
Możesz wołać - ratunku.
SIERŻANT
Z ananasem w gardle?!
THOMPSON
Ananas?
SIERŻANT
(wystraszony rozgląda się)
Gdzie?!
THOMPSON
Nigdzie. Tak tylko powiedziałem.
SIERŻANT
Uf! Już myślałem, że był przeznaczony dla mnie.
THOMPSON
Ananas?
SIERŻANT
(wystraszony rozgląda się)
Gdzie?!
THOMPSON
Powtórzyłem tylko.
SIERŻANT
Uf! To dobrze.
(ociera pot z czoła)
A więc przerobiliśmy banany, czas na maliny.
(podchodzi do stolika i bierze malinę)
Wyglądają całkiem niegroźnie!
(podchodzi do kursantów)
Panie Brzoskwinia Konserwowa...
THOMPSON
Thompson.
SIERŻANT
Panie Thompson, zaatakuj mnie tą maliną.
(odbiega od Thompsona)
Z całą nienawiścią i złością!
THOMPSON
Nie.
SIERŻANT
Czemu?
THOMPSON
Bo mnie pan zastrzeli.
SIERŻANT
Nie zastrzelę!
THOMPSON
Zastrzelił pan Harrisona.
SIERŻANT
W samoobronie. No już! Przyrzekam nie będę strzelał!
CZWARTY KURSANT
Obiecał pan omówić kije.
SIERŻANT
Zamknij się! Wymachuj tą maliną! Rzuć się na mnie z dowolną brutalnością!
THOMPSON
Niech pan odłoży rewolwer.
SIERŻANT
Nie mam rewolweru!
THOMPSON
Ma pan!
SIERŻANT
Nie mam!
THOMPSON
Owszem, zastrzelił pan z niego Harrisona.
SIERŻANT
A, o ten chodzi!
THOMPSON
Odrzuć go pan!
SIERŻANT
No dobra!
(bierze rewolwer i odrzuca go)
Jak bronić się przed maliną, nie posiadając rewolweru!
THOMPSON
Pan chciał strzelać.
SIERŻANT
Nie!
THOMPSON
Chciał pan!
SIERŻANT
Powiedziałem, że nie! No już ty glisto ludzka! Ty mały wypierdku! Atakuj mnie! Pokaż na co cię stać, gnido jedna!
(Thompson skrada się z malinami w kierunku sierżanta, który pociąga za dźwignię w ścianie; na Thompsona spada wielki odważnik z napisem 16 ton)
SIERŻANT
Gdy ktoś grozi nam malinami, pociągamy za rączkę i zrzucamy mu na głowę szesnastotonowy odważnik! Nauczyłem się tego na Malajach!
DRUGI KURSANT
A jeśli nie ma pod ręką szesnastu ton?
SIERŻANT
Trzeba to zaplanować i przewidzieć!
DRUGI KURSANT
Ile jest na świecie takich odważników?
SIERŻANT
Słuchaj no, cwaniaczku! Szesnastotonowy odważnik to tylko jeden, tylko jeden sposób na załatwienie malinowego mordercy! Istnieje milion innych!
CZWARTY KURSANT
Na przykład?
SIERŻANT
Zastrzelić go!
DRUGI KURSANT
A jeżeli nie mamy ani broni, ani odważnika?
SIERŻANT
No dobra, cwany palancie! Obaj bierzcie maliny i atakujcie mnie!
(podaje kursantom pojemniki z malinami)
Niech każdy weźmie pełny koszyk. No już!
DRUGI KURSANT
Nie ma pan broni?
SIERŻANT
Nie!
DRUGI KURSANT
Ani drugiego odważnika?
SIERŻANT
Nie!
CZWARTY KURSANT
Ani kija?
SIERŻANT
Zamknij się!
DRUGI KURSANT
Żadnych kamieni na suficie?
SIERŻANT
Nie!
DRUGI KURSANT
I nie zabije nas pan?
SIERŻANT
Nie zabiję.
DRUGI KURSANT
Przyrzeka pan?
SIERŻANT
Przyrzekam! Zaatakujcie mnie wreszcie!
KURSANCI
No dobra.
SIERŻANT
Nie śpieszcie się tym razem. Odwrócę się do was plecami, żebyście mogli mnie podejść!
(odwraca się do kursantów plecami)
Skradajcie się jak najciszej! Podejdźcie od tyłu i walcie malinami! Zaczynajcie!
(kursanci skradają się w jego kierunku)
Gdy skrada się do nas rozwścieczony tłum uzbrojony w maliny należy...
(pociąga za dźwignię w ścianie)
...wypuścić tygrysa!
(z przejścia w ścianie wyskakuje tygrys i rzuca się poza kadrem na kursantów, którzy wrzeszczą w trakcie pożerania)
Zaletą tygrysa w walce jest to, że zjada nie tylko uzbrojonego w maliny wroga, lecz także maliny. Nie lubi jednak brzoskwiń! Przeciwnika z brzoskwiniami należy zwalczyć za pomocą krokodyla! A teraz... Gdzie reszta?! Wiem, że czaicie się gdzieś pod podłogą z powidłami i śliwkami! Z pigwami w dłoniach siedzicie za boazerią! Ale jestem gotów! Mam przy sobie dwieście ton nitrogliceryny, jeśli zrobicie cokolwiek, razem polecimy do aniołków! Ostrzegałem was! Macie...
(następuje mała eksplozja; cięcie)
ANIMACJA
(kadr z sierżantem przepycha do góry człowiek z wąsami, w okularach, ubrany w pasiastą marynarkę, czerwoną koszulę i krawat; zakasuje ubranie do góry, obnażając swój brzuch, na którym widoczny jest tatuaż)
GŁOS
Pokazywałem wam moją ostatnią operację?
(najazd na tatuaż, który przedstawia łóżko operacyjne, na którym leży postać całkowicie przykryta prześcieradłem; obok łóżka stoją chirurdzy i jakieś inne osoby /wyglądają na rodzinę pacjenta/; chirurdzy wykonują pod prześcieradłem ruchy rękami i wyrzucają ucięte części ciała; nadjeżdża człowiek na dwukołowym rowerze, pchając przed sobą miotłę, którą zmiata amputowane części ciała)
GŁOS
Ciekawe co robią z tymi odpadkami?
(cięcie; amputowane części ciała zostają zepchnięte do czarnej dziury w ziemi; odgłos jak w zsypie na śmieci; z otworu wyskakują części ciała, tworząc dwóch osiemnastowiecznych lokai, a pomiędzy nimi pojawia lektyka; z góry kadru pojawia się ręka trzymająca klucz od zabawek, który wsadza w dach lektyki i przekręca kilka razy; lokaje zaczynają przebierać nogami)
PŁYNNE PRZEJŚCIE Z ANIMACJI
(lokaje niosący lektykę biegną po kamienistej plaży; zatrzymują się i stawiają ją nieopodal brzegu morza; jeden z lokai otwiera drzwi lektyki, z której wychodzi mężczyzna w osiemnastowiecznym, wytwornym stroju z żabotami;
lokaje pomagają swojemu panu rozebrać się; pod ubraniem szlachcic ubrany jest w pasiasty strój kąpielowy z koronkami; szlachcic robi krok w kierunku morza, ale natychmiast wraca do lektyki; lokaje biorą lektykę i wchodzą do wody; cięcie; mężczyzna z gitarą leży w łóżku z dziewczyną, która liże go po twarzy; mężczyzna brzdąka na gitarze)
MŻCZYZNA Z GITARĄ
Czy nogi te, w prastarych czasach spacerowały po zielonych wzgórzach Anglii...
(przestaje śpiewać)
A teraz zmiana nastroju. Teraz będzie coś dla mamusi i tatusia Ani i Rogera, Mazariniego, Ludwika i wszystkich Wersalczyków. Ten numerek nazywa się "Zielone wzgórza Anglii". Mam nadzieję, że się państwu spodoba...
(śpiewa)
Czy stopy te, w prastarych cza...
(dziewczyna zamyka mu usta pocałunkiem; cięcie; ujęcie zielonych krzaków pośród których stoi mężczyzna)
MŻCZYZNA
(z wiejskim akcentem)
Wiecie, to naprawdę męskie życie wśród zielonych angielskich wzgórz...
(energicznym krokiem wchodzi pułkownik)
PUŁKOWNIK
Słyszałem! Przerywam ten skecz, a jeśli się to znów powtórzy, przerwę cały program. Podobno miało być o zębach. Pokażcie wreszcie coś o zębach. No już!
(odchodzi)
MŻCZYZNA
A co z moim wiejskim monologiem? Więcej nie pójdę do łóżka z tym producentem.
PUŁKOWNIK Graham Chapman
SIERŻANT John Cleese
HARRISON Graham Chapman
DRUGI KURSANT Michael Palin
THOMPSON Terry Jones
CZWARTY KURSANT Eric Idle
MŻCZYZNA Z GITARĄ Eric Idle
MŻCZYZNA John Cleese
(sala gimnastyczna; sierżant ubrany w strój gimnastyczny oraz czterech mężczyzn ubranych w kimona; sierżant cały czas wrzeszczy)
SIERŻANT
Tak jest! Czołem kursanci!
KURSANCI
(mrucząc)
Czołem.
SIERŻANT
Gdzie pozostali?!
KURSANCI
Nie ma ich.
SIERŻANT
Właśnie widzę! Co z nimi?!
KURSANCI
Nie wiemy.
HARRISON
Może mają grypę.
SIERŻANT
Grypę?! Raczej nażarli się za dużo świeżych owoców! A teraz samoobrona! Dziś będziemy kontynuować temat sprzed tygodnia, kiedy to demonstrowałem wam jak bronić się przed napastnikiem atakującym świeżymi owocami.
(kursanci są zniechęceni)
DRUGI KURSANT
Obiecał pan, że już nie będziemy przerabiać owoców.
SIERŻANT
Co to ma znaczyć?!
THOMPSON
Zajmowaliśmy się owocami przez dziewięć tygodni.
SIERŻANT
Myślicie, że już wiecie wszystko o owocach?!
DRUGI KURSANT
Może przerobimy coś innego?
THOMPSON
Na przykład jak bronić się przed napastnikiem z kijem?
SIERŻANT
Z kijem?! No proszę, chcą się uczyć samoobrony przed napastnikiem z kijem! Woda sodowa uderzyła ci do główki?! Świeże owoce są dla ciebie za głupie?! Coś ci powiem chłopcze! Gdy będziesz wracał do domu dziś wieczorem, a jakiś psychopata rzuci się na ciebie z garścią malin, nie przyłaź mi tutaj skomleć!
(odchodzi od kursantów i wykonuje głupi podskok)
Dobra! A teraz jeżyny! Gdy napastnik rzuci się na was z jeżynami...
KURSANCI
Przerabialiśmy jeżyny...
SIERŻANT
Co?!
HARRISON
Przerabialiśmy jeżyny.
DRUGI KURSANT
Pomarańcze, jabłka, grejpfruty...
THOMPSON
W całości i w kawałkach.
DRUGI KURSANT
Renklody, granaty...
HARRISON
Winogrona, jeżyny...
DRUGI KURSANT
Cytryny...
THOMPSON
Śliwki...
HARRISON
Mango w syropie...
SIERŻANT
A wiśnie?!
KURSANCI
Przerabialiśmy.
SIERŻANT
Czerwone i czarne?!
KURSANCI
Tak!
SIERŻANT
No dobra. Banany!
KURSANCI
Och!
SIERŻANT
Bananów nie przerabialiśmy! Prawda?!
KURSANCI
Nie!
SIERŻANT
Doskonale!
(robi głupi podskok)
Jak bronić się przed człowiekiem uzbrojonym w banana?!
(bierze banana i rzuca go Harrisonowi)
Trzymaj! To całkiem proste! Najpierw zmuszamy przeciwnika, żeby wypuścił banana, następnie zjadamy banana i w ten sposób rozbrajamy napastnika! Jest już zdany na naszą łaskę!
DRUGI KURSANT
A jeśli ma całą kiść?
SIERŻANT
Zamknij się!
CZWARTY KURSANT
A jeśli ma kij?
SIERŻANT
Zamknij się! A teraz... Panie Morela...
HARRISON
Harrison.
SIERŻANT
Przepraszam, Harrison. Zaatakuj mnie tym bananem!
(przyjmuje pozycję obronną)
No już! Z pełną brutalnością!
(Harrison podchodzi niepewnie)
Nie tak! Bardziej z życiem, na boga! Trzymaj tego banana przyzwoicie! A teraz zaatakuj mnie! No już, człowieku!
(Harrison z uniesionym do góry bananem i dzikim wrzaskiem rusza na sierżanta, który bierze rewolwer i strzela; Harrison pada martwy; sierżant odkłada rewolwer)
A teraz...
(podnosi banana, który wypadł Harrisonowi z ręki)
A teraz zjadam banana!
DRUGI KURSANT
Pan go zastrzelił!
THOMPSON
On nie żyje!
CZWARTY KURSANT
Jest całkiem martwy!
(kursanci podchodzą do sierżanta, który odpycha ich i zjada banana)
SIERŻANT
Zjadłem banana! Nieżyjący już pan Morela został rozbrojony!
DRUGI KURSANT
Pan go zastrzelił! Na śmierć!
SIERŻANT
Rzucił się na mnie z bananem!
THOMPSON
Bo pan mu kazał.
SIERŻANT
Ja tylko wykonuję swój zawód! Uczę was samoobrony przed świeżymi owocami!
CZWARTY KURSANT
I napastnikiem z kijem.
SIERŻANT
Zamknij się!
DRUGI KURSANT
A jeśli ktoś zaatakuje mnie bananem, a ja nie mam przy sobie broni?
SIERŻANT
Zwiewaj!
THOMPSON
Możesz wołać - ratunku.
SIERŻANT
Z ananasem w gardle?!
THOMPSON
Ananas?
SIERŻANT
(wystraszony rozgląda się)
Gdzie?!
THOMPSON
Nigdzie. Tak tylko powiedziałem.
SIERŻANT
Uf! Już myślałem, że był przeznaczony dla mnie.
THOMPSON
Ananas?
SIERŻANT
(wystraszony rozgląda się)
Gdzie?!
THOMPSON
Powtórzyłem tylko.
SIERŻANT
Uf! To dobrze.
(ociera pot z czoła)
A więc przerobiliśmy banany, czas na maliny.
(podchodzi do stolika i bierze malinę)
Wyglądają całkiem niegroźnie!
(podchodzi do kursantów)
Panie Brzoskwinia Konserwowa...
THOMPSON
Thompson.
SIERŻANT
Panie Thompson, zaatakuj mnie tą maliną.
(odbiega od Thompsona)
Z całą nienawiścią i złością!
THOMPSON
Nie.
SIERŻANT
Czemu?
THOMPSON
Bo mnie pan zastrzeli.
SIERŻANT
Nie zastrzelę!
THOMPSON
Zastrzelił pan Harrisona.
SIERŻANT
W samoobronie. No już! Przyrzekam nie będę strzelał!
CZWARTY KURSANT
Obiecał pan omówić kije.
SIERŻANT
Zamknij się! Wymachuj tą maliną! Rzuć się na mnie z dowolną brutalnością!
THOMPSON
Niech pan odłoży rewolwer.
SIERŻANT
Nie mam rewolweru!
THOMPSON
Ma pan!
SIERŻANT
Nie mam!
THOMPSON
Owszem, zastrzelił pan z niego Harrisona.
SIERŻANT
A, o ten chodzi!
THOMPSON
Odrzuć go pan!
SIERŻANT
No dobra!
(bierze rewolwer i odrzuca go)
Jak bronić się przed maliną, nie posiadając rewolweru!
THOMPSON
Pan chciał strzelać.
SIERŻANT
Nie!
THOMPSON
Chciał pan!
SIERŻANT
Powiedziałem, że nie! No już ty glisto ludzka! Ty mały wypierdku! Atakuj mnie! Pokaż na co cię stać, gnido jedna!
(Thompson skrada się z malinami w kierunku sierżanta, który pociąga za dźwignię w ścianie; na Thompsona spada wielki odważnik z napisem 16 ton)
SIERŻANT
Gdy ktoś grozi nam malinami, pociągamy za rączkę i zrzucamy mu na głowę szesnastotonowy odważnik! Nauczyłem się tego na Malajach!
DRUGI KURSANT
A jeśli nie ma pod ręką szesnastu ton?
SIERŻANT
Trzeba to zaplanować i przewidzieć!
DRUGI KURSANT
Ile jest na świecie takich odważników?
SIERŻANT
Słuchaj no, cwaniaczku! Szesnastotonowy odważnik to tylko jeden, tylko jeden sposób na załatwienie malinowego mordercy! Istnieje milion innych!
CZWARTY KURSANT
Na przykład?
SIERŻANT
Zastrzelić go!
DRUGI KURSANT
A jeżeli nie mamy ani broni, ani odważnika?
SIERŻANT
No dobra, cwany palancie! Obaj bierzcie maliny i atakujcie mnie!
(podaje kursantom pojemniki z malinami)
Niech każdy weźmie pełny koszyk. No już!
DRUGI KURSANT
Nie ma pan broni?
SIERŻANT
Nie!
DRUGI KURSANT
Ani drugiego odważnika?
SIERŻANT
Nie!
CZWARTY KURSANT
Ani kija?
SIERŻANT
Zamknij się!
DRUGI KURSANT
Żadnych kamieni na suficie?
SIERŻANT
Nie!
DRUGI KURSANT
I nie zabije nas pan?
SIERŻANT
Nie zabiję.
DRUGI KURSANT
Przyrzeka pan?
SIERŻANT
Przyrzekam! Zaatakujcie mnie wreszcie!
KURSANCI
No dobra.
SIERŻANT
Nie śpieszcie się tym razem. Odwrócę się do was plecami, żebyście mogli mnie podejść!
(odwraca się do kursantów plecami)
Skradajcie się jak najciszej! Podejdźcie od tyłu i walcie malinami! Zaczynajcie!
(kursanci skradają się w jego kierunku)
Gdy skrada się do nas rozwścieczony tłum uzbrojony w maliny należy...
(pociąga za dźwignię w ścianie)
...wypuścić tygrysa!
(z przejścia w ścianie wyskakuje tygrys i rzuca się poza kadrem na kursantów, którzy wrzeszczą w trakcie pożerania)
Zaletą tygrysa w walce jest to, że zjada nie tylko uzbrojonego w maliny wroga, lecz także maliny. Nie lubi jednak brzoskwiń! Przeciwnika z brzoskwiniami należy zwalczyć za pomocą krokodyla! A teraz... Gdzie reszta?! Wiem, że czaicie się gdzieś pod podłogą z powidłami i śliwkami! Z pigwami w dłoniach siedzicie za boazerią! Ale jestem gotów! Mam przy sobie dwieście ton nitrogliceryny, jeśli zrobicie cokolwiek, razem polecimy do aniołków! Ostrzegałem was! Macie...
(następuje mała eksplozja; cięcie)
ANIMACJA
(kadr z sierżantem przepycha do góry człowiek z wąsami, w okularach, ubrany w pasiastą marynarkę, czerwoną koszulę i krawat; zakasuje ubranie do góry, obnażając swój brzuch, na którym widoczny jest tatuaż)
GŁOS
Pokazywałem wam moją ostatnią operację?
(najazd na tatuaż, który przedstawia łóżko operacyjne, na którym leży postać całkowicie przykryta prześcieradłem; obok łóżka stoją chirurdzy i jakieś inne osoby /wyglądają na rodzinę pacjenta/; chirurdzy wykonują pod prześcieradłem ruchy rękami i wyrzucają ucięte części ciała; nadjeżdża człowiek na dwukołowym rowerze, pchając przed sobą miotłę, którą zmiata amputowane części ciała)
GŁOS
Ciekawe co robią z tymi odpadkami?
(cięcie; amputowane części ciała zostają zepchnięte do czarnej dziury w ziemi; odgłos jak w zsypie na śmieci; z otworu wyskakują części ciała, tworząc dwóch osiemnastowiecznych lokai, a pomiędzy nimi pojawia lektyka; z góry kadru pojawia się ręka trzymająca klucz od zabawek, który wsadza w dach lektyki i przekręca kilka razy; lokaje zaczynają przebierać nogami)
PŁYNNE PRZEJŚCIE Z ANIMACJI
(lokaje niosący lektykę biegną po kamienistej plaży; zatrzymują się i stawiają ją nieopodal brzegu morza; jeden z lokai otwiera drzwi lektyki, z której wychodzi mężczyzna w osiemnastowiecznym, wytwornym stroju z żabotami;
lokaje pomagają swojemu panu rozebrać się; pod ubraniem szlachcic ubrany jest w pasiasty strój kąpielowy z koronkami; szlachcic robi krok w kierunku morza, ale natychmiast wraca do lektyki; lokaje biorą lektykę i wchodzą do wody; cięcie; mężczyzna z gitarą leży w łóżku z dziewczyną, która liże go po twarzy; mężczyzna brzdąka na gitarze)
MŻCZYZNA Z GITARĄ
Czy nogi te, w prastarych czasach spacerowały po zielonych wzgórzach Anglii...
(przestaje śpiewać)
A teraz zmiana nastroju. Teraz będzie coś dla mamusi i tatusia Ani i Rogera, Mazariniego, Ludwika i wszystkich Wersalczyków. Ten numerek nazywa się "Zielone wzgórza Anglii". Mam nadzieję, że się państwu spodoba...
(śpiewa)
Czy stopy te, w prastarych cza...
(dziewczyna zamyka mu usta pocałunkiem; cięcie; ujęcie zielonych krzaków pośród których stoi mężczyzna)
MŻCZYZNA
(z wiejskim akcentem)
Wiecie, to naprawdę męskie życie wśród zielonych angielskich wzgórz...
(energicznym krokiem wchodzi pułkownik)
PUŁKOWNIK
Słyszałem! Przerywam ten skecz, a jeśli się to znów powtórzy, przerwę cały program. Podobno miało być o zębach. Pokażcie wreszcie coś o zębach. No już!
(odchodzi)
MŻCZYZNA
A co z moim wiejskim monologiem? Więcej nie pójdę do łóżka z tym producentem.
Re: Monty Python
"Tajna służba stomatologiczna"
NARRATOR John Cleese
KSIGARZ John Cleese
ARTUR Eric Idle
VAN DER BERG Dick Vosburgh
LAFARGE Michael Palin
BRIAN Terry Jones
WAŻNIAK Graham Chapman
GŁOS Eric Idle
GŁOS DRUGI Graham Chapman
PUŁKOWNIK Graham Chapman
( czarno-biały film; mężczyzna na nartach wodnych przewraca się)
NARRATOR
Emocje!
(cięcie; mecz piłki nożnej)
Dramat!
(cięcie; mężczyzna na nartach wodnych)
Akcja!
(cięcie; bokserzy walczący w ringu)
Przemoc!
(cięcie; zbliżenie na biust w górnej części bikini)
Świeże owoce!
(cięcie; bokser trenujący przy bokserskiej gruszce)
Namiętność!
(cięcie; wyścigi samochodowe)
Napięcie!
(cięcie; dżudocy walczący na macie)
Upadki!
(cięcie; dziewczyna leżąca z chłopakiem na plaży)
Romanse!
(cięcie; jadący dyliżans z Dzikiego Zachodu)
Przygody! O tym wszystkim możesz przeczytać w książce!
(przejście do następnej sceny poprzez rozwijający się okrąg; wnętrze księgarni; na ladzie i na półkach pełno książek; do środka wchodzi klient /Artur/, w płaszczu przeciwdeszczowym i kapeluszu; wygląda jak marny tajniak; za ladą stoi księgarz, który na widok Artura podskakuje wystraszony)
KSIGARZ
Oj!
ARTUR
Dzień dobry. Chciałbym kupić książkę.
KSIGARZ
Niestety, książek brak.
ARTUR
Słucham?
KSIGARZ
Nie mamy żadnych książek. Do widzenia.
ARTUR
A te tam?
KSIGARZ
Tam? Gdzie? A te! Ma pan na myśli te... te książki?
ARTUR
Tak.
KSIGARZ
Hmmm... Eeee... No... Te są sprzedane. Do widzenia.
ARTUR
Wszystkie?
KSIGARZ
Każda jak w pysk strzelił. Żadna z nich nie jest w stanie niesprzedanym. Do widzenia.
ARTUR
Kto je kupił?
KSIGARZ
Słucham?
ARTUR
Kto je kupił?
KSIGARZ
Hmmm... Prrrr... Różni tacy.
(gwałtownie patrzy na zegarek na swojej ręce)
To już tak późno?!
(podchodzi do Artura i delikatnie, aczkolwiek zdecydowanie, prowadzi go do drzwi księgarni)
Mam przerwę obiadową.
ARTUR
Dopiero wpół do jedenastej.
KSIGARZ
Ale już zgłodniałem. Wściekle zgłodniałem i chyba zamknę na dobre i porządnie się nażrę.
(otwiera drzwi)
Po drugiej stronie ulicy jest przemiła księgarnia. Mają większy wybór książek. Podobno śmiesznie tanich. Tam, na przeciwko! Do widzenia.
(wypycha Artura na zewnątrz)
ARTUR
Kazano mi przyjść tutaj.
(wyrywa się i wraca do środka; księgarz staje jak wryty; zastanawia się)
KSIGARZ
Ach tak... No tak...
(wyraźnie zafrasowany)
Rozumiem. Podobno agrest nieźle rośnie w tym roku. A także mango.
(mruga konfidencjonalnie do Artura)
ARTUR
Co proszę?
KSIGARZ
No... Mówiłem właśnie, myśląc o pogodzie, że podobno agrest nieźle rośnie w tym roku.
(ponownie mruga i przytyka palec do nosa)
A także mango.
ARTUR
Nie u mnie.
KSIGARZ
(zachęcająco)
Dalej...
ARTUR
Co?
KSIGARZ
No dalej... Nie u mnie, ale...
ARTUR
Słucham?
KSIGARZ
Nie chciał pan aby powiedzieć - "Nie u mnie, ale Ważniak dostanie je za półdarmo"?
ARTUR
Nie.
KSIGARZ
No to do widzenia.
(łapie klienta za ubranie i chce go wyprowadzić, ale natychmiast zatrzymuje się)
Zaraz. Kto pana przysłał?
ARTUR
Taka mała staruszka z cukierni.
KSIGARZ
Nie miała tutaj...
(pokazuje policzek)
...aby szramy...
(podnosi rękę)
...i haka?
ARTUR
Nie.
KSIGARZ
No jasne! Myślałem o kimś innym. Do widzenia.
ARTUR
Chwileczkę. Tu jest coś nie tak.
KSIGARZ
(rozgląda się dookoła)
Co? Gdzie? Chyba nic pan nie widział?
ARTUR
Nie, ale tu chyba jest coś nie tak.
KSIGARZ
Skądże, wszystko jest w porządku, a pan nic nie widział.
(wypycha Artura na zewnątrz)
Do widzenia.
ARTUR
(wraca do środka)
Tu się coś dzieje.
KSIGARZ
Ależ skąd! Proszę mi...
(spoza kadru, do szyi Artura, od tyłu, wysuwa się para dłoni)
...wierzyć. Abso...
(machaniem rękami odgania dłonie, które znikają poza kadrem)
...lutnie, tu nic się nie dzieje. Dzieje się coś?
(wychyla się mężczyzna /Van der Berg/ z karabinem maszynowym)
VAN DER BERG
Nic się nie dzieje.
KSIGARZ
Widzi pan? Wszystko gra.
ARTUR
Kto to był?
KSIGARZ
Moja ciotka.
(wchodzi za ladę)
Jaką książkę chce pan kupić? Szybko!
ARTUR
Szukam "Ilustrowanej historii sztucznych zębów".
KSIGARZ
(zaskoczony)
Podziwiam pańską odwagę.
ARTUR
Słucham?
KSIGARZ
(wyciąga pistolet i mierzy do Artura)
Ile pan wie?
ARTUR
O czym?
KSIGARZ
Jest pan z Agencji Bezpieczeństwa Stomatologicznego?
ARTUR
(cofając się)
Handluję tytoniem.
KSIGARZ
Odsuń się od drzwi!
ARTUR
Przyjdę kiedy indziej...
KSIGARZ
Ani kroku! Nie wyjdzie pan żywy z tej księgarni.
ARTUR
Dlaczego?
KSIGARZ
Za dużo wiesz, mój stomatologiczny kolego.
ARTUR
Niby o czym?
KSIGARZ
Przyznaj się! Jesteś dentystą!
ARTUR
Nie. Handluję tytoniem.
KSIGARZ
I całkiem przypadkiem chcesz kupić książkę o... zębach?
ARTUR
Tak.
KSIGARZ
Ha ha ha ha!
(do księgarni wchodzi mężczyzna /Lafarge/, ubrany w czarną skórzaną marynarkę i czarne spodnie, z pistoletem w dłoni; wygląda na zimnego, bezwzględnego mordercę)
LAFARGE
Rzuć broń, Stapleton!
KSIGARZ
Lafarge!
(rzuca pistolet i podnosi ręce do góry)
ARTUR
Coś jednak się dzieje.
KSIGARZ
Bynajmniej.
LAFARGE
Gadaj Stapleton, gdzie Mahoney schował plomby?
KSIGARZ
Jakie plomby?
LAFARGE
Wiesz dobrze. Górna, prawa dwójka i czwórka, dolna, prawa trójka i dwójka oraz dolna, lewa jedynka.
(przykłada lufę pistoletu do brody księgarza)
Pamiętaj co spotkało Nigela!
ARTUR
Co spotkało Nigela?
KSIGARZ
Ortodontyczny Jake przepłukał mu usta nitrogliceryną.
ARTUR
Wiedziałem, że tu coś się dzieje.
KSIGARZ
Nic takiego.
LAFARGE
Szybciej Stapleton! Plomby!
KSIGARZ
Są na Wimpole Street nr 22.
LAFARGE
Nie ze mną te numery!
(dźga księgarza w oko lufą pistoletu; księgarz krzyczy z bólu i łapie się za oko)
KSIGARZ
Dobra. Wimpole Street 22a.
LAFARGE
Tak lepiej.
KSIGARZ
Ale musisz być umówiony na wizytę.
LAFARGE
Dobra.
(krzyczy w kierunku drzwi)
Brian! Załatw wizytę, tylko bez gazu!
(do księgarni wchodzi Van der Berg, w czarnym kapeluszu, białym, krótkim kitlu z pistoletem maszynowym typu "Sten" w dłoniach; za nim wchodzi pielęgniarka [Katya Wyeth] z tacą chirurgiczną przykrytą białym materiałem)
VAN DER BERG
Nie tak szybko, Lafarge!
LAFARGE
Van der Berg!
VAN DER BERG
Tak. Rzuć spluwę!
ARTUR
Coś się dzieje.
KSIGARZ
Wcale nie.
VAN DER BERG
Siostro, weź broń.
(asystentka zabiera broń i kładzie ją na tacy pod biały materiał)
ARTUR
Kto to?
KSIGARZ
Van der Berg. Jest po naszej stronie.
VAN DER BERG
Dobra! A teraz pod ścianę Lafarge!
(podchodzi bliżej)
Ty też, Stapleton!
KSIGARZ
Ja?!
VAN DER BERG
Tak ty.
KSIGARZ
Parszywy oszuście!
ARTUR
Co się stało?
KSIGARZ
Zdradził mnie.
ARTUR
Niefart.
VAN DER BERG
(celując do Lafarge'a)
No dobra. Gdzie są plomby?
(Lafarge uśmiecha się ironicznie jak twardziel)
Mów gdzie są!
ARTUR
To emocjonujące!
(do księgarni wbiega chirurg /Brian/ w stroju operacyjnym z bazooką na ramieniu)
BRIAN
Nie tak szybko!
WSZYSCY
Brian!
ARTUR
Co to takiego?
POZOSTALI
Bazooka.
BRIAN
No dobra. Pod ścianę Van der Berg... ty też, siostro.
(pielęgniarka staje pod ścianą razem z innymi)
Jeśli ktoś spróbuje jakichś sztuczek, pójdzie prosto pod trawnik. To broń przeciw czołgowa... do tego nabita. Macie tylko pięć sekund, żeby powiedzieć mi...co się stało z Baby Jane?
WSZYSCY
(zdziwieni)
Co?
BRIAN
Przepraszam. Jestem dziś rozkojarzony. Miałem fatalny dzień. Naprawdę... Macie pięć sekund na powiedzenie mi... zapomniałem.
KSIGARZ
Te sekundy się jeszcze nie zaczęły?
VAN DER BERG
Wciąż nie znamy pytania.
ARTUR
Może chodzi o Voglera?
BRIAN
Nie. Macie pięć sekund, żeby powiedzieć mi...
VAN DER BERG
O Nigelu?
BRIAN
Nie.
LAFARGE
Bronskim?
BRIAN
Nie, nie.
ARTUR
O plombach!
BRIAN
No jasne, o plombach!
(pozostali są wyraźnie uradowani)
Ale ze mnie idiota. A więc macie pięć sekund. Gdzie są plomby?! Pięć!
(dramatyczne zbliżenie na księgarza)
Cztery!
(dramatyczne zbliżenie na Lafarge'a)
Trzy!
(dramatyczne zbliżenie na Artura)
Dwa!
(dramatyczne zbliżenie na pielęgniarkę)
Jeden! Zero!
(pozostali spinają się jak ktoś, kto ma za chwilę być uderzony i zamykają oczy)
Zero!
(Brian rozgląda się i spostrzega, że w rękach ma bazookę)
Zapomniałem wystrzelić. Przepraszam. Co za dzień. Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden...
(z tajnego przejścia, na fotelu wyjeżdża mężczyzna ubrany na czarno, z latarką lekarską na głowie /Ważniak/, wyglądający na psychopatę; na kolanach trzyma białego królika)
WAŻNIAK
Rzuć bazookę Brian!
WSZYSCY
Ważniak!
(Brian rzuca bazookę na podłogę)
WAŻNIAK
Cieszę się, że wpadliście na moją imprezkę. Flopsy też się cieszy. Prawda?
(patrzy na królika)
Prawda Flopsy?
(patrzy na królika, bierze rewolwer, unosi królika lekko do góry i strzela do niego; królik pada martwy)
Masz nauczkę, żeby nie zgrywać nieprzystępnej. Biedna Flopsy nie żyje. Ani razu nie nazwała mnie mamusią. Już wkrótce wszyscy będziecie martwi, martwi, martwi, martwi... A ponieważ jestem ucieleśnieniem zła, umrzecie wszyscy powolną śmiercią od... WIERTARKI!
ARTUR
(pokazuje na swój zegarek na ręce)
Już pierwsza.
WAŻNIAK
Więc czas na lunch. Przerwa. Wracamy o drugiej.
(atmosfera napięcia natychmiast znika i wszyscy rozchodzą się; Artur podchodzi do telefonu, który stoi na ladzie i podnosi słuchawkę)
ARTUR
Z Agencją Bezpieczeństwa Stomatologicznego. Szybko!
(cięcie; Artur w gabinecie stomatologicznym jako dentysta; siedzi przed fotelem, na którym siedzi pacjent tyłem do kamery)
ARTUR
Wiedziałem, że coś się działo. Ważniak popełnił dwa błędy. Po pierwsze - nie rozpoznał mnie. Jestem Artur Żbik, funkcjonariusz operacyjny Agencji Bezpieczeństwa Stomatologicznego. A po drugie...
(do pacjenta)
Proszę wypluć.
(pacjent opróżnia usta do spluwaczki i wraca do swojej pozycji; Artur kontynuuje do kamery)
Gdy wróciłem po lunchu, wszyscy chirurdzy dentystyczni Londynu, czekali na nich ukryci w szafie. Zabawne. Ci niesforni dentyści, zawsze popełniają fatalny błąd. No to na razie. Dbajcie o zęby.
(cięcie; pełnoekranowa fotografia Artura)
NAPIS:
ŻBIK Z ABS
PIOSENKA
(nagranie z taśmy)
Kapitan Żbik, Kapitan Żbik z ABS...
Kapitan Żbik, Kapitan Żbik z ABS...
Kapitan Żbik z AB... Kapitan Żbik z AB...
Kapitan Żbik z ABS.
(cięcie)
NAPIS i GŁOS (spoza kadru)
OTO MSKIE ŻYCIE W AGENCJI BEZPIECZEŃSTWA STOMATOLOGICZNEGO
(cięcie; fotografia Artura; odjazd kamery; fotografia Artura w stojącej oprawce, która strąca pułkownik)
PUŁKOWNIK
Dobra! Ostrzegałem! Ostrzegałem przed używaniem tego sloganu. Na tym koniec. Zatrzymać program! Stop!
(cięcie; sędzia piłkarski gwiżdże na koniec meczu; cięcie; It's Man leży na kamienistej plaży, twarzą do ziemi;
spoza kadru wysuwa się kawałek drewna, który szturcha go; It's Man podrywa głowę, wzdycha, zostaje szturchnięty jeszcze raz, potem wstaje; odbiega od kamery w stronę stromego brzegu; napisy końcowe; It's Man wspina się po skarpie i kiedy staje na szczycie, znika na chwilę na nim)
GŁOS DRUGI
A mam cię! Wciąż zgrywasz aktora?! No to spadaj!
(It's Man zostaje zrzucony ze skarpy)
NARRATOR John Cleese
KSIGARZ John Cleese
ARTUR Eric Idle
VAN DER BERG Dick Vosburgh
LAFARGE Michael Palin
BRIAN Terry Jones
WAŻNIAK Graham Chapman
GŁOS Eric Idle
GŁOS DRUGI Graham Chapman
PUŁKOWNIK Graham Chapman
( czarno-biały film; mężczyzna na nartach wodnych przewraca się)
NARRATOR
Emocje!
(cięcie; mecz piłki nożnej)
Dramat!
(cięcie; mężczyzna na nartach wodnych)
Akcja!
(cięcie; bokserzy walczący w ringu)
Przemoc!
(cięcie; zbliżenie na biust w górnej części bikini)
Świeże owoce!
(cięcie; bokser trenujący przy bokserskiej gruszce)
Namiętność!
(cięcie; wyścigi samochodowe)
Napięcie!
(cięcie; dżudocy walczący na macie)
Upadki!
(cięcie; dziewczyna leżąca z chłopakiem na plaży)
Romanse!
(cięcie; jadący dyliżans z Dzikiego Zachodu)
Przygody! O tym wszystkim możesz przeczytać w książce!
(przejście do następnej sceny poprzez rozwijający się okrąg; wnętrze księgarni; na ladzie i na półkach pełno książek; do środka wchodzi klient /Artur/, w płaszczu przeciwdeszczowym i kapeluszu; wygląda jak marny tajniak; za ladą stoi księgarz, który na widok Artura podskakuje wystraszony)
KSIGARZ
Oj!
ARTUR
Dzień dobry. Chciałbym kupić książkę.
KSIGARZ
Niestety, książek brak.
ARTUR
Słucham?
KSIGARZ
Nie mamy żadnych książek. Do widzenia.
ARTUR
A te tam?
KSIGARZ
Tam? Gdzie? A te! Ma pan na myśli te... te książki?
ARTUR
Tak.
KSIGARZ
Hmmm... Eeee... No... Te są sprzedane. Do widzenia.
ARTUR
Wszystkie?
KSIGARZ
Każda jak w pysk strzelił. Żadna z nich nie jest w stanie niesprzedanym. Do widzenia.
ARTUR
Kto je kupił?
KSIGARZ
Słucham?
ARTUR
Kto je kupił?
KSIGARZ
Hmmm... Prrrr... Różni tacy.
(gwałtownie patrzy na zegarek na swojej ręce)
To już tak późno?!
(podchodzi do Artura i delikatnie, aczkolwiek zdecydowanie, prowadzi go do drzwi księgarni)
Mam przerwę obiadową.
ARTUR
Dopiero wpół do jedenastej.
KSIGARZ
Ale już zgłodniałem. Wściekle zgłodniałem i chyba zamknę na dobre i porządnie się nażrę.
(otwiera drzwi)
Po drugiej stronie ulicy jest przemiła księgarnia. Mają większy wybór książek. Podobno śmiesznie tanich. Tam, na przeciwko! Do widzenia.
(wypycha Artura na zewnątrz)
ARTUR
Kazano mi przyjść tutaj.
(wyrywa się i wraca do środka; księgarz staje jak wryty; zastanawia się)
KSIGARZ
Ach tak... No tak...
(wyraźnie zafrasowany)
Rozumiem. Podobno agrest nieźle rośnie w tym roku. A także mango.
(mruga konfidencjonalnie do Artura)
ARTUR
Co proszę?
KSIGARZ
No... Mówiłem właśnie, myśląc o pogodzie, że podobno agrest nieźle rośnie w tym roku.
(ponownie mruga i przytyka palec do nosa)
A także mango.
ARTUR
Nie u mnie.
KSIGARZ
(zachęcająco)
Dalej...
ARTUR
Co?
KSIGARZ
No dalej... Nie u mnie, ale...
ARTUR
Słucham?
KSIGARZ
Nie chciał pan aby powiedzieć - "Nie u mnie, ale Ważniak dostanie je za półdarmo"?
ARTUR
Nie.
KSIGARZ
No to do widzenia.
(łapie klienta za ubranie i chce go wyprowadzić, ale natychmiast zatrzymuje się)
Zaraz. Kto pana przysłał?
ARTUR
Taka mała staruszka z cukierni.
KSIGARZ
Nie miała tutaj...
(pokazuje policzek)
...aby szramy...
(podnosi rękę)
...i haka?
ARTUR
Nie.
KSIGARZ
No jasne! Myślałem o kimś innym. Do widzenia.
ARTUR
Chwileczkę. Tu jest coś nie tak.
KSIGARZ
(rozgląda się dookoła)
Co? Gdzie? Chyba nic pan nie widział?
ARTUR
Nie, ale tu chyba jest coś nie tak.
KSIGARZ
Skądże, wszystko jest w porządku, a pan nic nie widział.
(wypycha Artura na zewnątrz)
Do widzenia.
ARTUR
(wraca do środka)
Tu się coś dzieje.
KSIGARZ
Ależ skąd! Proszę mi...
(spoza kadru, do szyi Artura, od tyłu, wysuwa się para dłoni)
...wierzyć. Abso...
(machaniem rękami odgania dłonie, które znikają poza kadrem)
...lutnie, tu nic się nie dzieje. Dzieje się coś?
(wychyla się mężczyzna /Van der Berg/ z karabinem maszynowym)
VAN DER BERG
Nic się nie dzieje.
KSIGARZ
Widzi pan? Wszystko gra.
ARTUR
Kto to był?
KSIGARZ
Moja ciotka.
(wchodzi za ladę)
Jaką książkę chce pan kupić? Szybko!
ARTUR
Szukam "Ilustrowanej historii sztucznych zębów".
KSIGARZ
(zaskoczony)
Podziwiam pańską odwagę.
ARTUR
Słucham?
KSIGARZ
(wyciąga pistolet i mierzy do Artura)
Ile pan wie?
ARTUR
O czym?
KSIGARZ
Jest pan z Agencji Bezpieczeństwa Stomatologicznego?
ARTUR
(cofając się)
Handluję tytoniem.
KSIGARZ
Odsuń się od drzwi!
ARTUR
Przyjdę kiedy indziej...
KSIGARZ
Ani kroku! Nie wyjdzie pan żywy z tej księgarni.
ARTUR
Dlaczego?
KSIGARZ
Za dużo wiesz, mój stomatologiczny kolego.
ARTUR
Niby o czym?
KSIGARZ
Przyznaj się! Jesteś dentystą!
ARTUR
Nie. Handluję tytoniem.
KSIGARZ
I całkiem przypadkiem chcesz kupić książkę o... zębach?
ARTUR
Tak.
KSIGARZ
Ha ha ha ha!
(do księgarni wchodzi mężczyzna /Lafarge/, ubrany w czarną skórzaną marynarkę i czarne spodnie, z pistoletem w dłoni; wygląda na zimnego, bezwzględnego mordercę)
LAFARGE
Rzuć broń, Stapleton!
KSIGARZ
Lafarge!
(rzuca pistolet i podnosi ręce do góry)
ARTUR
Coś jednak się dzieje.
KSIGARZ
Bynajmniej.
LAFARGE
Gadaj Stapleton, gdzie Mahoney schował plomby?
KSIGARZ
Jakie plomby?
LAFARGE
Wiesz dobrze. Górna, prawa dwójka i czwórka, dolna, prawa trójka i dwójka oraz dolna, lewa jedynka.
(przykłada lufę pistoletu do brody księgarza)
Pamiętaj co spotkało Nigela!
ARTUR
Co spotkało Nigela?
KSIGARZ
Ortodontyczny Jake przepłukał mu usta nitrogliceryną.
ARTUR
Wiedziałem, że tu coś się dzieje.
KSIGARZ
Nic takiego.
LAFARGE
Szybciej Stapleton! Plomby!
KSIGARZ
Są na Wimpole Street nr 22.
LAFARGE
Nie ze mną te numery!
(dźga księgarza w oko lufą pistoletu; księgarz krzyczy z bólu i łapie się za oko)
KSIGARZ
Dobra. Wimpole Street 22a.
LAFARGE
Tak lepiej.
KSIGARZ
Ale musisz być umówiony na wizytę.
LAFARGE
Dobra.
(krzyczy w kierunku drzwi)
Brian! Załatw wizytę, tylko bez gazu!
(do księgarni wchodzi Van der Berg, w czarnym kapeluszu, białym, krótkim kitlu z pistoletem maszynowym typu "Sten" w dłoniach; za nim wchodzi pielęgniarka [Katya Wyeth] z tacą chirurgiczną przykrytą białym materiałem)
VAN DER BERG
Nie tak szybko, Lafarge!
LAFARGE
Van der Berg!
VAN DER BERG
Tak. Rzuć spluwę!
ARTUR
Coś się dzieje.
KSIGARZ
Wcale nie.
VAN DER BERG
Siostro, weź broń.
(asystentka zabiera broń i kładzie ją na tacy pod biały materiał)
ARTUR
Kto to?
KSIGARZ
Van der Berg. Jest po naszej stronie.
VAN DER BERG
Dobra! A teraz pod ścianę Lafarge!
(podchodzi bliżej)
Ty też, Stapleton!
KSIGARZ
Ja?!
VAN DER BERG
Tak ty.
KSIGARZ
Parszywy oszuście!
ARTUR
Co się stało?
KSIGARZ
Zdradził mnie.
ARTUR
Niefart.
VAN DER BERG
(celując do Lafarge'a)
No dobra. Gdzie są plomby?
(Lafarge uśmiecha się ironicznie jak twardziel)
Mów gdzie są!
ARTUR
To emocjonujące!
(do księgarni wbiega chirurg /Brian/ w stroju operacyjnym z bazooką na ramieniu)
BRIAN
Nie tak szybko!
WSZYSCY
Brian!
ARTUR
Co to takiego?
POZOSTALI
Bazooka.
BRIAN
No dobra. Pod ścianę Van der Berg... ty też, siostro.
(pielęgniarka staje pod ścianą razem z innymi)
Jeśli ktoś spróbuje jakichś sztuczek, pójdzie prosto pod trawnik. To broń przeciw czołgowa... do tego nabita. Macie tylko pięć sekund, żeby powiedzieć mi...co się stało z Baby Jane?
WSZYSCY
(zdziwieni)
Co?
BRIAN
Przepraszam. Jestem dziś rozkojarzony. Miałem fatalny dzień. Naprawdę... Macie pięć sekund na powiedzenie mi... zapomniałem.
KSIGARZ
Te sekundy się jeszcze nie zaczęły?
VAN DER BERG
Wciąż nie znamy pytania.
ARTUR
Może chodzi o Voglera?
BRIAN
Nie. Macie pięć sekund, żeby powiedzieć mi...
VAN DER BERG
O Nigelu?
BRIAN
Nie.
LAFARGE
Bronskim?
BRIAN
Nie, nie.
ARTUR
O plombach!
BRIAN
No jasne, o plombach!
(pozostali są wyraźnie uradowani)
Ale ze mnie idiota. A więc macie pięć sekund. Gdzie są plomby?! Pięć!
(dramatyczne zbliżenie na księgarza)
Cztery!
(dramatyczne zbliżenie na Lafarge'a)
Trzy!
(dramatyczne zbliżenie na Artura)
Dwa!
(dramatyczne zbliżenie na pielęgniarkę)
Jeden! Zero!
(pozostali spinają się jak ktoś, kto ma za chwilę być uderzony i zamykają oczy)
Zero!
(Brian rozgląda się i spostrzega, że w rękach ma bazookę)
Zapomniałem wystrzelić. Przepraszam. Co za dzień. Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden...
(z tajnego przejścia, na fotelu wyjeżdża mężczyzna ubrany na czarno, z latarką lekarską na głowie /Ważniak/, wyglądający na psychopatę; na kolanach trzyma białego królika)
WAŻNIAK
Rzuć bazookę Brian!
WSZYSCY
Ważniak!
(Brian rzuca bazookę na podłogę)
WAŻNIAK
Cieszę się, że wpadliście na moją imprezkę. Flopsy też się cieszy. Prawda?
(patrzy na królika)
Prawda Flopsy?
(patrzy na królika, bierze rewolwer, unosi królika lekko do góry i strzela do niego; królik pada martwy)
Masz nauczkę, żeby nie zgrywać nieprzystępnej. Biedna Flopsy nie żyje. Ani razu nie nazwała mnie mamusią. Już wkrótce wszyscy będziecie martwi, martwi, martwi, martwi... A ponieważ jestem ucieleśnieniem zła, umrzecie wszyscy powolną śmiercią od... WIERTARKI!
ARTUR
(pokazuje na swój zegarek na ręce)
Już pierwsza.
WAŻNIAK
Więc czas na lunch. Przerwa. Wracamy o drugiej.
(atmosfera napięcia natychmiast znika i wszyscy rozchodzą się; Artur podchodzi do telefonu, który stoi na ladzie i podnosi słuchawkę)
ARTUR
Z Agencją Bezpieczeństwa Stomatologicznego. Szybko!
(cięcie; Artur w gabinecie stomatologicznym jako dentysta; siedzi przed fotelem, na którym siedzi pacjent tyłem do kamery)
ARTUR
Wiedziałem, że coś się działo. Ważniak popełnił dwa błędy. Po pierwsze - nie rozpoznał mnie. Jestem Artur Żbik, funkcjonariusz operacyjny Agencji Bezpieczeństwa Stomatologicznego. A po drugie...
(do pacjenta)
Proszę wypluć.
(pacjent opróżnia usta do spluwaczki i wraca do swojej pozycji; Artur kontynuuje do kamery)
Gdy wróciłem po lunchu, wszyscy chirurdzy dentystyczni Londynu, czekali na nich ukryci w szafie. Zabawne. Ci niesforni dentyści, zawsze popełniają fatalny błąd. No to na razie. Dbajcie o zęby.
(cięcie; pełnoekranowa fotografia Artura)
NAPIS:
ŻBIK Z ABS
PIOSENKA
(nagranie z taśmy)
Kapitan Żbik, Kapitan Żbik z ABS...
Kapitan Żbik, Kapitan Żbik z ABS...
Kapitan Żbik z AB... Kapitan Żbik z AB...
Kapitan Żbik z ABS.
(cięcie)
NAPIS i GŁOS (spoza kadru)
OTO MSKIE ŻYCIE W AGENCJI BEZPIECZEŃSTWA STOMATOLOGICZNEGO
(cięcie; fotografia Artura; odjazd kamery; fotografia Artura w stojącej oprawce, która strąca pułkownik)
PUŁKOWNIK
Dobra! Ostrzegałem! Ostrzegałem przed używaniem tego sloganu. Na tym koniec. Zatrzymać program! Stop!
(cięcie; sędzia piłkarski gwiżdże na koniec meczu; cięcie; It's Man leży na kamienistej plaży, twarzą do ziemi;
spoza kadru wysuwa się kawałek drewna, który szturcha go; It's Man podrywa głowę, wzdycha, zostaje szturchnięty jeszcze raz, potem wstaje; odbiega od kamery w stronę stromego brzegu; napisy końcowe; It's Man wspina się po skarpie i kiedy staje na szczycie, znika na chwilę na nim)
GŁOS DRUGI
A mam cię! Wciąż zgrywasz aktora?! No to spadaj!
(It's Man zostaje zrzucony ze skarpy)
Zaiste, chciałoby się powiedzieć,że ludzie są diabłami na ziemi,a zwierzęta dręczonymi przez nich duszami.
Re: Monty Python
"Zoologiczna debata na temat przemytu. Sonda uliczna na temat przemytu."
REDAKTOR Terry Jones
DZIEWCZYNA Carol Cleveland
CZŁOWIEK NA DACHU Terry Jones
PRZECHODZIEŃ John Cleese
MŻCZYZNA Michael Palin
GŁOS John Cleese
BABSKO Eric Idle
KOBIETA Carol Cleveland
(studio; zbliżenie na twarz redaktora)
REDAKTOR
Celem omówienia znaczenia tego skeczu oraz rozważenia moralnych problemów związanych z egzekwowaniem przepisów prawnych, zaprosiliśmy do studia kaczkę, kota i jaszczurkę. Z pierwszym pytaniem zwracam się do jaszczurki. Na ile skuteczne, twoim zdaniem, są metody stosowane przez dzisiejszych celników?
(cięcie; jaszczurka siedząca na krześle; cisza; cięcie - redaktor)
Zastanów się nad odpowiedzią, a ja tymczasem poproszę kaczkę o wyjaśnienie kwestii ograniczeń walutowych oraz przepisów celnych we współczesnym świecie.
(cięcie; kaczka siedząca na krześle; cisza; cięcie - redaktor)
Może kot chciałby omówić to zagadnienie?
(cięcie; kot siedzący na krześle; cisza; cięcie - redaktor)
Nie? Jaszczurka?
(cięcie; jaszczurka siedząca na krześle; cisza; cięcie - redaktor)
Nie.
(cięcie; studio do przeprowadzania dyskusji; na podeście stoją cztery krzesła; od lewej siedzą: kot, jaszczurka, redaktor, kaczka)
No to zasięgnijmy opinii przechodniów.
(cięcie; sonda uliczna - dziewczyna w bieliźnie)
DZIEWCZYNA
Nie jestem przechodniem, pacanie.
(cięcie; mężczyzna siedzący na dachu)
CZŁOWIEK NA DACHU
Nie jestem na ulicy, ćwoku jeden!
(cięcie; mężczyzna w garniturze stojący na ulicy)
PRZECHODZIEŃ
Z punktu widzenia przechodnia z ulicy...
(zostaje potrącony przez samochód)
Aaaaaaaaaaaa...
(cięcie; mężczyzna stojący na tle ściany z piktogramem i napisem "Dla mężczyzn")
MŻCZYZNA
Jak brzmiało pytanie?
GŁOS SPOZA KADRU
Na ile skuteczne są obowiązujące obecnie przepisy celne i ograniczenia walutowe, we współczesnej, stale rozwijającej się ekonomii przemysłowej.
(brak odpowiedzi)
Nie ważne.
(cięcie; typowa baba-plotkara)
BABSKO
Celnicy powinni mieć broń i zabijać ludzi przewożących więcej jak dwieście papierosów.
(cięcie; patafian siedzi na leżaku; wstaje i wykrzykuje, gestykulując przy tym niemiłosiernie)
PATAFIAN
Ja tam uważam, że jak ktoś wyjeżdża z kraju, to go nie trza wpuszczać z powrotem! Pomyślę. Psiakrew jedna... że jak nie chcą tu siedzieć na dupie, to po kiego grzyba mamy im pozwalać wracać! Za forsę podatników?! Bądźmy sprawiedliwi... to znaczy... ja tam nie zjadam wiewiórek...
No może czasem jedną, albo dwie... ale prawo tego nie zakazuje! To wolny kraj!
(wchodzi rycerz w zbroi, głaszczący oskubanego kurczaka)
Jak chcę zeżreć wiewiórkę, to moja sprawa! No nie?! Ja tam nie jestem rasistą!
(spostrzega rycerza; zasłania rękami głowę, jednak rycerz zadaje cios kurczakiem w brzuch patafiana, który wylatuje z kadru; rycerz podnosi kurczaka, gotowego do zadania ciosu i wychodzi z kadru za patafianem; cięcie; kobieta w okularach, ubrana na czerwono)
KOBIETA
Uważam, że to głupio pytać o cokolwiek jaszczurkę.
REDAKTOR
(spoza kadru)
Czemu?
KOBIETA
Należałoby spytać Katarzynę Grocholę.
REDAKTOR Terry Jones
DZIEWCZYNA Carol Cleveland
CZŁOWIEK NA DACHU Terry Jones
PRZECHODZIEŃ John Cleese
MŻCZYZNA Michael Palin
GŁOS John Cleese
BABSKO Eric Idle
KOBIETA Carol Cleveland
(studio; zbliżenie na twarz redaktora)
REDAKTOR
Celem omówienia znaczenia tego skeczu oraz rozważenia moralnych problemów związanych z egzekwowaniem przepisów prawnych, zaprosiliśmy do studia kaczkę, kota i jaszczurkę. Z pierwszym pytaniem zwracam się do jaszczurki. Na ile skuteczne, twoim zdaniem, są metody stosowane przez dzisiejszych celników?
(cięcie; jaszczurka siedząca na krześle; cisza; cięcie - redaktor)
Zastanów się nad odpowiedzią, a ja tymczasem poproszę kaczkę o wyjaśnienie kwestii ograniczeń walutowych oraz przepisów celnych we współczesnym świecie.
(cięcie; kaczka siedząca na krześle; cisza; cięcie - redaktor)
Może kot chciałby omówić to zagadnienie?
(cięcie; kot siedzący na krześle; cisza; cięcie - redaktor)
Nie? Jaszczurka?
(cięcie; jaszczurka siedząca na krześle; cisza; cięcie - redaktor)
Nie.
(cięcie; studio do przeprowadzania dyskusji; na podeście stoją cztery krzesła; od lewej siedzą: kot, jaszczurka, redaktor, kaczka)
No to zasięgnijmy opinii przechodniów.
(cięcie; sonda uliczna - dziewczyna w bieliźnie)
DZIEWCZYNA
Nie jestem przechodniem, pacanie.
(cięcie; mężczyzna siedzący na dachu)
CZŁOWIEK NA DACHU
Nie jestem na ulicy, ćwoku jeden!
(cięcie; mężczyzna w garniturze stojący na ulicy)
PRZECHODZIEŃ
Z punktu widzenia przechodnia z ulicy...
(zostaje potrącony przez samochód)
Aaaaaaaaaaaa...
(cięcie; mężczyzna stojący na tle ściany z piktogramem i napisem "Dla mężczyzn")
MŻCZYZNA
Jak brzmiało pytanie?
GŁOS SPOZA KADRU
Na ile skuteczne są obowiązujące obecnie przepisy celne i ograniczenia walutowe, we współczesnej, stale rozwijającej się ekonomii przemysłowej.
(brak odpowiedzi)
Nie ważne.
(cięcie; typowa baba-plotkara)
BABSKO
Celnicy powinni mieć broń i zabijać ludzi przewożących więcej jak dwieście papierosów.
(cięcie; patafian siedzi na leżaku; wstaje i wykrzykuje, gestykulując przy tym niemiłosiernie)
PATAFIAN
Ja tam uważam, że jak ktoś wyjeżdża z kraju, to go nie trza wpuszczać z powrotem! Pomyślę. Psiakrew jedna... że jak nie chcą tu siedzieć na dupie, to po kiego grzyba mamy im pozwalać wracać! Za forsę podatników?! Bądźmy sprawiedliwi... to znaczy... ja tam nie zjadam wiewiórek...
No może czasem jedną, albo dwie... ale prawo tego nie zakazuje! To wolny kraj!
(wchodzi rycerz w zbroi, głaszczący oskubanego kurczaka)
Jak chcę zeżreć wiewiórkę, to moja sprawa! No nie?! Ja tam nie jestem rasistą!
(spostrzega rycerza; zasłania rękami głowę, jednak rycerz zadaje cios kurczakiem w brzuch patafiana, który wylatuje z kadru; rycerz podnosi kurczaka, gotowego do zadania ciosu i wychodzi z kadru za patafianem; cięcie; kobieta w okularach, ubrana na czerwono)
KOBIETA
Uważam, że to głupio pytać o cokolwiek jaszczurkę.
REDAKTOR
(spoza kadru)
Czemu?
KOBIETA
Należałoby spytać Katarzynę Grocholę.
Re: Monty Python
"Nalot policyjny, listy i opinia publiczna"
MŁODY MŻCZYZNA Eric Idle
POLICJANT Graham Chapman
DAMSKI GŁOS Carol Cleveland
MSKI GŁOS John Cleese
BABSKO Eric Idle
DZIENNIKARKA Terry Jones
SZKOT Michael Palin
MAKLER GIEŁDOWY John Cleese
SKAUT Michael Palin
(wnętrze pokoju; przy stoliku, na którym ustawiona jest plansza z szachami siedzi dwóch młodych mężczyzn - jeden twarzą do kamery, drugi plecami; drugi siedzi niewzruszony przez cały czas)
MŁODY MŻCZYZNA
(bardzo rzeczowo)
Moim zdaniem celnicy są potrzebni i wykonują pożyteczną pracę.
(pochyla się nad szachami)
Szach.
(słychać pukanie w drzwi, a potem łomot)
MŁODY MŻCZYZNA
Otwarte!
(policjant stoi przy drzwiach wewnątrz pokoju)
POLICJANT
Ach tak.
(podchodzi do stolika)
No dobra, dobra. Jestem konstabl Henry Thatcher, a to jest nalot. Mam powody przypuszczać, że na terenie tej posiadłości znajdują się pewne substancje.
MŁODY MŻCZYZNA
Jakie substancje?
POLICJANT
Pewne substancje.
MŁODY MŻCZYZNA
Jakie pewne substancje?
POLICJANT
Pewne substancje o nielegalnym charakterze.
MŁODY MŻCZYZNA
Czy mógłby pan wyrazić się precyzyjniej?
POLICJANT
Co proszę?
MŁODY MŻCZYZNA
Może pan mówić jaśniej?
POLICJANT
Oczywiście. Pewne substancje na terenie tej posiadłości. Mam je zabrać i poddać testom.
MŁODY MŻCZYZNA
Ma pan coś konkretnego na myśli?
POLICJANT
A pan?
MŁODY MŻCZYZNA
Nic, panie władzo.
POLICJANT
Pan jest Sandy Camp - aktor?
MŁODY MŻCZYZNA
Tak.
POLICJANT
Ostrzegam, że na zewnątrz czeka pies policyjny. Wabi się Józefina. Jest nie tylko uzbrojona, ale także jest ćpunką.
MŁODY MŻCZYZNA
O co panu chodzi?
POLICJANT
(wykonując głupie ruchy)
O... Oł, oj, och!
(z kieszeni wyciąga papierową torebkę i bezczelnie kładzie ją na stoliku, a następnie wskazuje palcem)
Oto zawinięta w szary papier paczuszka, którą znalazłem na terenie posiadłości. Konfiskuję ją i zabieram do laboratorium.
MŁODY MŻCZYZNA
Zaraz, zaraz! Wyjął pan to z kieszeni.
POLICJANT
Co?
MŁODY MŻCZYZNA
(bierze torebkę)
Co tam jest w środku?
(wyciąga z torebki kanapki)
Kanapki?
POLICJANT
Kanapki? Cholera jasna! Co ja dałem żonie?!
(cięcie; widok odręcznie napisanego listu)
DAMSKI GŁOS
(spoza kadru)
East Grinstead, Piątek.
Droga BBC, piszę do was, żeby zaprotestować przeciwko takim skeczom. Mój mąż, podobnie jak wielu w jego wieku, ma pięćdziesiąt lat. Jak długo przyjdzie nam oglądać takie rzeczy?
Z poważaniem pani E. B. Debenham.
(cięcie; następny list)
MSKI GŁOS
(spoza kadru)
Drogi Freddy Grisewood, Bagshot, Surrey.
Piszę wiele listów i muszę zaprotestować przeciwko listom, takim jak ten przed chwilą. Mam prawie sześćdziesiąt lat i kompletnego świra, ale lubię słuchać BBC. Jeśli dalej tak będzie... Dunkierka... mroczne, wojenne czasy... przyparci do muru... berliński most powietrzny... moralne wrzenia wokół afery Rywina... hipisi biegają po ulicach, gwałcą, rabują i mordują.
Szczerze oddany pani Brigadier Arthur Gormanstrop.
(cięcie)
BABSKO
Takie rzeczy powinni atakować ostrzem satyry, jak Stanisław Bareja. Bądźmy sprawiedliwi. Ludzie powinni decydować za mnie.
(cięcie; dziennikarka ubrana jak guwernantka, siedząca na pniu)
DZIENNIKARKA
Powinni zaatakować poglądy konserwatywne niższych warstw średnich, przez które w całym kraju nadal panuje osiemnastowieczna obyczajowość z upiornych czasów poprzedzających rewolucję seksualną.
(podbiega bokser [Eric Idle] i zadaje cios dziennikarce, która "nakrywa się" nogami;
cięcie; Szkot w stroju narodowym siedzący na ławce; wstaje)
SZKOT
To bardzo interesujące, bo ja właściwie cały jestem zrobiony z drewna.
MAKLER GIEŁDOWY
Moim zdaniem powinni zaatakować niższe klasy. Najpierw za pomocą bomb i rakiet rozwalić ich domy, a gdy wybiegną bezbronni na ulicę, skosić ich ogniem karabinów maszynowych, a potem powinni, oczywiście, wypuścić sępy. Wiem, że takie poglądy nie są popularne, ale nigdy nie zależało mi na popularności.
(mały skaut stoi obok dużego skauta, któremu widać tylko nogi i opuszczone wzdłuż tułowia ręce)
SKAUT
Powinno być więcej uprzedzeń rasowych.
(zostaje klepnięty w policzek przez większego skauta)
GŁOS
Mniej.
SKAUT
Mniej uprzedzeń rasowych.
MŁODY MŻCZYZNA Eric Idle
POLICJANT Graham Chapman
DAMSKI GŁOS Carol Cleveland
MSKI GŁOS John Cleese
BABSKO Eric Idle
DZIENNIKARKA Terry Jones
SZKOT Michael Palin
MAKLER GIEŁDOWY John Cleese
SKAUT Michael Palin
(wnętrze pokoju; przy stoliku, na którym ustawiona jest plansza z szachami siedzi dwóch młodych mężczyzn - jeden twarzą do kamery, drugi plecami; drugi siedzi niewzruszony przez cały czas)
MŁODY MŻCZYZNA
(bardzo rzeczowo)
Moim zdaniem celnicy są potrzebni i wykonują pożyteczną pracę.
(pochyla się nad szachami)
Szach.
(słychać pukanie w drzwi, a potem łomot)
MŁODY MŻCZYZNA
Otwarte!
(policjant stoi przy drzwiach wewnątrz pokoju)
POLICJANT
Ach tak.
(podchodzi do stolika)
No dobra, dobra. Jestem konstabl Henry Thatcher, a to jest nalot. Mam powody przypuszczać, że na terenie tej posiadłości znajdują się pewne substancje.
MŁODY MŻCZYZNA
Jakie substancje?
POLICJANT
Pewne substancje.
MŁODY MŻCZYZNA
Jakie pewne substancje?
POLICJANT
Pewne substancje o nielegalnym charakterze.
MŁODY MŻCZYZNA
Czy mógłby pan wyrazić się precyzyjniej?
POLICJANT
Co proszę?
MŁODY MŻCZYZNA
Może pan mówić jaśniej?
POLICJANT
Oczywiście. Pewne substancje na terenie tej posiadłości. Mam je zabrać i poddać testom.
MŁODY MŻCZYZNA
Ma pan coś konkretnego na myśli?
POLICJANT
A pan?
MŁODY MŻCZYZNA
Nic, panie władzo.
POLICJANT
Pan jest Sandy Camp - aktor?
MŁODY MŻCZYZNA
Tak.
POLICJANT
Ostrzegam, że na zewnątrz czeka pies policyjny. Wabi się Józefina. Jest nie tylko uzbrojona, ale także jest ćpunką.
MŁODY MŻCZYZNA
O co panu chodzi?
POLICJANT
(wykonując głupie ruchy)
O... Oł, oj, och!
(z kieszeni wyciąga papierową torebkę i bezczelnie kładzie ją na stoliku, a następnie wskazuje palcem)
Oto zawinięta w szary papier paczuszka, którą znalazłem na terenie posiadłości. Konfiskuję ją i zabieram do laboratorium.
MŁODY MŻCZYZNA
Zaraz, zaraz! Wyjął pan to z kieszeni.
POLICJANT
Co?
MŁODY MŻCZYZNA
(bierze torebkę)
Co tam jest w środku?
(wyciąga z torebki kanapki)
Kanapki?
POLICJANT
Kanapki? Cholera jasna! Co ja dałem żonie?!
(cięcie; widok odręcznie napisanego listu)
DAMSKI GŁOS
(spoza kadru)
East Grinstead, Piątek.
Droga BBC, piszę do was, żeby zaprotestować przeciwko takim skeczom. Mój mąż, podobnie jak wielu w jego wieku, ma pięćdziesiąt lat. Jak długo przyjdzie nam oglądać takie rzeczy?
Z poważaniem pani E. B. Debenham.
(cięcie; następny list)
MSKI GŁOS
(spoza kadru)
Drogi Freddy Grisewood, Bagshot, Surrey.
Piszę wiele listów i muszę zaprotestować przeciwko listom, takim jak ten przed chwilą. Mam prawie sześćdziesiąt lat i kompletnego świra, ale lubię słuchać BBC. Jeśli dalej tak będzie... Dunkierka... mroczne, wojenne czasy... przyparci do muru... berliński most powietrzny... moralne wrzenia wokół afery Rywina... hipisi biegają po ulicach, gwałcą, rabują i mordują.
Szczerze oddany pani Brigadier Arthur Gormanstrop.
(cięcie)
BABSKO
Takie rzeczy powinni atakować ostrzem satyry, jak Stanisław Bareja. Bądźmy sprawiedliwi. Ludzie powinni decydować za mnie.
(cięcie; dziennikarka ubrana jak guwernantka, siedząca na pniu)
DZIENNIKARKA
Powinni zaatakować poglądy konserwatywne niższych warstw średnich, przez które w całym kraju nadal panuje osiemnastowieczna obyczajowość z upiornych czasów poprzedzających rewolucję seksualną.
(podbiega bokser [Eric Idle] i zadaje cios dziennikarce, która "nakrywa się" nogami;
cięcie; Szkot w stroju narodowym siedzący na ławce; wstaje)
SZKOT
To bardzo interesujące, bo ja właściwie cały jestem zrobiony z drewna.
MAKLER GIEŁDOWY
Moim zdaniem powinni zaatakować niższe klasy. Najpierw za pomocą bomb i rakiet rozwalić ich domy, a gdy wybiegną bezbronni na ulicę, skosić ich ogniem karabinów maszynowych, a potem powinni, oczywiście, wypuścić sępy. Wiem, że takie poglądy nie są popularne, ale nigdy nie zależało mi na popularności.
(mały skaut stoi obok dużego skauta, któremu widać tylko nogi i opuszczone wzdłuż tułowia ręce)
SKAUT
Powinno być więcej uprzedzeń rasowych.
(zostaje klepnięty w policzek przez większego skauta)
GŁOS
Mniej.
SKAUT
Mniej uprzedzeń rasowych.
- GreenHornet
- Posty: 141
- Rejestracja: wt sie 25, 2020 9:41 am
Re: Monty Python
"Aresztowanie spikera. Film erotyczny."
SPIKER Eric Idle
SPIKER Z BLUEBOX-u Eric Idle
DORA Carol Cleveland
BEVIS Terry Jones
(studio dziennika telewizyjnego; za telewizyjnym stołem siedzi spiker ubrany w szary garnitur, białą koszulę i krawat w kwiatki; w tle bluebox, na którym wyświetlony jest napis: PPU "WALNITY SCHAB" z widokiem wiejskiego płotka)
SPIKER
(odkładając kartkę)
...i kilka fartuchów rzeźniczych. Dziś rano w Fulham, dokonano włamania do sklepu jubilerskiego i skradziono biżuterię o wartości dwóch tysięcy funtów.
(na blueboxie pojawia się ten sam spiker, który siedzi i nic nie mówi)
Policja poszukuje tego oto człowieka. Jest to mężczyzna pod trzydziestkę, ubrany w szary garnitur, białą koszulę i krawat w kwiatki. Ktokolwiek go widział, bądź zna jego miejsce pobytu, proszony jest o powiadomienie najbliższego posterunku policji.
(do spikera na blueboxie podchodzi umundurowany policjant, który wyprowadza spikera ze studia; spoza kadru, spiker otrzymuje kartkę, którą bierze i czyta z niej)
Otrzymaliśmy właśnie wiadomość, że policja zatrzymała już poszukiwanego, jednak po przesłuchaniu został on skreślony z listy podejrzanych i zwolniony. Wiadomości ze sportu.
(spoza kadru otrzymuje kartkę, z której czyta; na blueboxie spiker wraca do studia; jest wyraźnie niezadowolony i zbulwersowany; siada i milczy)
Jednak policja, w oparciu o uzyskane informacje zamierza przesłuchać spikera dziennika telewizyjnego z centrum Londynu. Policyjne dochodzenie skoncentrowało się na brytyjskiej telewizji.
(do spikera podchodzi policjant)
Przepraszam na chwilę.
(policjant wyprowadza spikera ze studia; dalsze wiadomości podaje spiker z blueboxu)
Przypuszczamy, że podejrzany pomaga teraz policji w śledztwie. To wszystko w tym wydaniu dziennika. A teraz "Gość jedynki".
(cięcie; muzyka z czołówki programu "Match of the Day"; wnętrze sypialni; przed dużym łożem stoją półnadzy mężczyzna - Bevis i kobieta - Dora; obejmują się i namiętnie całują; ona w staniku i majtkach, on w majtkach; po chwili słychać kroki i odgłos otwieranych drzwi; w kadr, na pierwszy plan, wchodzi spiker, który mówi do kamery; w tle para kontynuuje swoje pieszczoty)
SPIKER
Najmocniej przepraszam, to nie jest "Gość jedynki", tylko najciekawsze fragmenty dzisiejszego kina nocnego. Przepraszamy.
(wychodzi z kadru, ale po chwili szybko wraca; stoi jak poprzednio)
Przepraszam, ale w "dwójce" Grażyna Torbicka rozmawiać będzie z Ojcem Rydzykiem, o tym jak uatrakcyjnić program telewizyjny.
(wychodzi z kadru, ale po chwili szybko wraca; stoi jak poprzednio)
Przepraszamy za wszystko. A teraz dalszy ciąg filmu.
(wychodzi)
DORA
Och Bevis, powinniśmy?
BEVIS
Och Dora, dlaczego nie?
DORA
Bądź delikatny.
(kładą się na łóżku, znikając z kadru; cięcie; czarno-biały film zmontowany kolejno z następujących ujęć:
walący się komin wyświetlany do tyłu;
szumiące drzewa;
morskie fale rozbijające się o skały;
małe rybki w płytkiej wodzie;
duża fontanna;
eksplodujące sztuczne ognie;
gotująca się lawa wulkaniczna;
startująca rakieta kosmiczna;
pociąg wjeżdżający do tunelu;
pancernik na pełnym morzu;
wystrzelona torpeda z okrętu nawodnego;
lew w cyrku skaczący przez obręcz;
uśmiechnięty prezydent Nixon;
zbliżenie na wymię dojonej krowy;
tankowanie w powietrzu;
klaszczące baby;
Szkot rzucający palem;
katastrofa samolotu wojskowego;
opadające ścięte drzewo;
walący się komin;
cięcie; sypialnia jak poprzednio; zrozpaczona kobieta siedzi na łóżku i pali papierosa)
DORA
O Bevis, zrobisz coś wreszcie? Przez cały wieczór pokazujesz mi filmy.
(przed łóżkiem stoi mały projektor, do którego Bevis wkłada rolkę z filmem)
BEVIS
Obejrzyjmy jeszcze jeden, kochanie.
DORA
O nie!
(cięcie)
ANIMACJA
(muzyczka hawajska; na plaży leży dziewczyna w stroju bikini, z karykaturalnie wyolbrzymionymi biodrami, biustem i uzębieniem; odjazd kamery; obok niej siedzi chuderlak z głupawym uśmiechem; spoza kadru ktoś nogą kopie w piach, którym chuderlak dostaje w twarz; duża pięść spoza kadru wbija chuderlaka w piasek, aż po szyję; nadchodzi olbrzymi mięśniak, który bierze pod pachę kobietę, niczym zrolowany dywan; chuderlak wygrzebuje się z trudem; obok pojawia się inny mięśniak; chuderlak jest zachwycony)
CHUDERLAK
Fantastyczne! Co za klasycznie zbudowane ciało!
(cięcie; mięśniak w pasiastej marynarce)
MIŚNIAK
Pomiatają tobą? Może chciałbyś zacząć pomiatać innymi? Chcesz mieć ciało, na które poleci każda kobieta?
(rozchyla marynarkę odsłaniając wielki tors, na który wpadają, wycięte z przedwojennych fotografii, nagie kobiety; cięcie; mięśniak w slipach podskakuje nienaturalnie, prezentując swoje bicepsy)
I którego pozazdrości ci każdy mężczyzna?
(pojawia się staruszka)
STARUSZKA
Chciałabym tak wyglądać.
(cięcie; mięśniak pompuje biceps prawej ręki; zza bicepsa wystaje głowa chuderlaka)
MIŚNIAK
Uprawiaj ćwiczenia. Codziennie przez kwadrans.
(na bicepsie pojawia się liczba "15")
STARUSZKA
Słyszałam już takie bajki.
(mięśniak zadaje cios pięścią w twarz staruszki)
MIŚNIAK
Ćwicz razem ze mną, a przybędzie ci pięćdziesiąt funtów czystych mięśni.
(wskazuje wielkim paluchem w kierunku kamery; cięcie; chuderlak stoi w pokoju)
Potężne bicepsy!
(chuderlakowi wyrastają ogromne bicepsy)
Umięśniona klata!
(chuderlakowi wyrasta olbrzymia klatka piersiowa)
Solidne nogi!
(chuderlakowi niesamowicie powiększają się nogi)
Szerokie ramiona!
(barki chuderlaka rozrastają się tak, że nie mieszczą się w kadrze)
A wszystko to uzyskasz w zaciszu własnego domku!
(cięcie; widok niewielkiego domku, który rozpada się, rozpychany od wewnątrz rozrastającym się chuderlakiem; cięcie; zbliżenie na twarz mięśniaka)
Na czym polega mój sekret?
(uśmiecha się; na zębach pojawia się napis "DYNAMICZNE NAPINANIE")
Dynamiczne napinanie!
(rytmicznie napina mięśnie, poprzez naciąganie rąk ze splecionymi dłońmi)
Mięśnie naciągają mięśnie w sposób naturalny!
(w wyniku napinania, wyrywa sobie lewą rękę i krzyczy z bólu; inna umięśniona ręka opuszcza kadr jak zasłonę w oknie; widok chuderlaka prezentującego swoje marne bicepsy i napis "PRZEDTEM")
A oto dowód! Przedtem!
(kadr zmienia się jak zasłona w oknie; imponujący mięśniak z napisem "POTEM")
Potem! I nie poprzestawaj na tym!
(mięśniak pompuje bicepsy, nadyma się i pęka jak balon; cięcie; chuderlak w pokoju)
Nie zwlekaj! Jeszcze dziś zamów bezpłatny podręcznik kulturystyki!
(drzwi od pokoju otwierają się)
GŁOS
Listonosz!
(przez drzwi do pokoju wpada wielka księga, która przygniata chuderlaka; cięcie; mięśniak pompuje bicepsy)
MIŚNIAK
Wypracuj ciało, z którego będziesz dumny!
(zaciemnienie; cięcie; chuderlak z ciałem kulturysty siedzi na plaży obok dziewczyny w bikini /jak na początku animacji/; muzyczka hawajska; znowu dostaje piachem w twarz; chuderlak wstaje pewny siebie, twarzą w kierunku skąd nadleciał piasek; spoza kadru /od strony, w którą patrzy chuderlak/ wysuwa się lufa armatnia; pada strzał i chuderlak wylatuje poza kadr; nadchodzi mięśniak i zabiera dziewczynę /jak na początku animacji/; cięcie)
KONIEC ANIMACJI
SPIKER Eric Idle
SPIKER Z BLUEBOX-u Eric Idle
DORA Carol Cleveland
BEVIS Terry Jones
(studio dziennika telewizyjnego; za telewizyjnym stołem siedzi spiker ubrany w szary garnitur, białą koszulę i krawat w kwiatki; w tle bluebox, na którym wyświetlony jest napis: PPU "WALNITY SCHAB" z widokiem wiejskiego płotka)
SPIKER
(odkładając kartkę)
...i kilka fartuchów rzeźniczych. Dziś rano w Fulham, dokonano włamania do sklepu jubilerskiego i skradziono biżuterię o wartości dwóch tysięcy funtów.
(na blueboxie pojawia się ten sam spiker, który siedzi i nic nie mówi)
Policja poszukuje tego oto człowieka. Jest to mężczyzna pod trzydziestkę, ubrany w szary garnitur, białą koszulę i krawat w kwiatki. Ktokolwiek go widział, bądź zna jego miejsce pobytu, proszony jest o powiadomienie najbliższego posterunku policji.
(do spikera na blueboxie podchodzi umundurowany policjant, który wyprowadza spikera ze studia; spoza kadru, spiker otrzymuje kartkę, którą bierze i czyta z niej)
Otrzymaliśmy właśnie wiadomość, że policja zatrzymała już poszukiwanego, jednak po przesłuchaniu został on skreślony z listy podejrzanych i zwolniony. Wiadomości ze sportu.
(spoza kadru otrzymuje kartkę, z której czyta; na blueboxie spiker wraca do studia; jest wyraźnie niezadowolony i zbulwersowany; siada i milczy)
Jednak policja, w oparciu o uzyskane informacje zamierza przesłuchać spikera dziennika telewizyjnego z centrum Londynu. Policyjne dochodzenie skoncentrowało się na brytyjskiej telewizji.
(do spikera podchodzi policjant)
Przepraszam na chwilę.
(policjant wyprowadza spikera ze studia; dalsze wiadomości podaje spiker z blueboxu)
Przypuszczamy, że podejrzany pomaga teraz policji w śledztwie. To wszystko w tym wydaniu dziennika. A teraz "Gość jedynki".
(cięcie; muzyka z czołówki programu "Match of the Day"; wnętrze sypialni; przed dużym łożem stoją półnadzy mężczyzna - Bevis i kobieta - Dora; obejmują się i namiętnie całują; ona w staniku i majtkach, on w majtkach; po chwili słychać kroki i odgłos otwieranych drzwi; w kadr, na pierwszy plan, wchodzi spiker, który mówi do kamery; w tle para kontynuuje swoje pieszczoty)
SPIKER
Najmocniej przepraszam, to nie jest "Gość jedynki", tylko najciekawsze fragmenty dzisiejszego kina nocnego. Przepraszamy.
(wychodzi z kadru, ale po chwili szybko wraca; stoi jak poprzednio)
Przepraszam, ale w "dwójce" Grażyna Torbicka rozmawiać będzie z Ojcem Rydzykiem, o tym jak uatrakcyjnić program telewizyjny.
(wychodzi z kadru, ale po chwili szybko wraca; stoi jak poprzednio)
Przepraszamy za wszystko. A teraz dalszy ciąg filmu.
(wychodzi)
DORA
Och Bevis, powinniśmy?
BEVIS
Och Dora, dlaczego nie?
DORA
Bądź delikatny.
(kładą się na łóżku, znikając z kadru; cięcie; czarno-biały film zmontowany kolejno z następujących ujęć:
walący się komin wyświetlany do tyłu;
szumiące drzewa;
morskie fale rozbijające się o skały;
małe rybki w płytkiej wodzie;
duża fontanna;
eksplodujące sztuczne ognie;
gotująca się lawa wulkaniczna;
startująca rakieta kosmiczna;
pociąg wjeżdżający do tunelu;
pancernik na pełnym morzu;
wystrzelona torpeda z okrętu nawodnego;
lew w cyrku skaczący przez obręcz;
uśmiechnięty prezydent Nixon;
zbliżenie na wymię dojonej krowy;
tankowanie w powietrzu;
klaszczące baby;
Szkot rzucający palem;
katastrofa samolotu wojskowego;
opadające ścięte drzewo;
walący się komin;
cięcie; sypialnia jak poprzednio; zrozpaczona kobieta siedzi na łóżku i pali papierosa)
DORA
O Bevis, zrobisz coś wreszcie? Przez cały wieczór pokazujesz mi filmy.
(przed łóżkiem stoi mały projektor, do którego Bevis wkłada rolkę z filmem)
BEVIS
Obejrzyjmy jeszcze jeden, kochanie.
DORA
O nie!
(cięcie)
ANIMACJA
(muzyczka hawajska; na plaży leży dziewczyna w stroju bikini, z karykaturalnie wyolbrzymionymi biodrami, biustem i uzębieniem; odjazd kamery; obok niej siedzi chuderlak z głupawym uśmiechem; spoza kadru ktoś nogą kopie w piach, którym chuderlak dostaje w twarz; duża pięść spoza kadru wbija chuderlaka w piasek, aż po szyję; nadchodzi olbrzymi mięśniak, który bierze pod pachę kobietę, niczym zrolowany dywan; chuderlak wygrzebuje się z trudem; obok pojawia się inny mięśniak; chuderlak jest zachwycony)
CHUDERLAK
Fantastyczne! Co za klasycznie zbudowane ciało!
(cięcie; mięśniak w pasiastej marynarce)
MIŚNIAK
Pomiatają tobą? Może chciałbyś zacząć pomiatać innymi? Chcesz mieć ciało, na które poleci każda kobieta?
(rozchyla marynarkę odsłaniając wielki tors, na który wpadają, wycięte z przedwojennych fotografii, nagie kobiety; cięcie; mięśniak w slipach podskakuje nienaturalnie, prezentując swoje bicepsy)
I którego pozazdrości ci każdy mężczyzna?
(pojawia się staruszka)
STARUSZKA
Chciałabym tak wyglądać.
(cięcie; mięśniak pompuje biceps prawej ręki; zza bicepsa wystaje głowa chuderlaka)
MIŚNIAK
Uprawiaj ćwiczenia. Codziennie przez kwadrans.
(na bicepsie pojawia się liczba "15")
STARUSZKA
Słyszałam już takie bajki.
(mięśniak zadaje cios pięścią w twarz staruszki)
MIŚNIAK
Ćwicz razem ze mną, a przybędzie ci pięćdziesiąt funtów czystych mięśni.
(wskazuje wielkim paluchem w kierunku kamery; cięcie; chuderlak stoi w pokoju)
Potężne bicepsy!
(chuderlakowi wyrastają ogromne bicepsy)
Umięśniona klata!
(chuderlakowi wyrasta olbrzymia klatka piersiowa)
Solidne nogi!
(chuderlakowi niesamowicie powiększają się nogi)
Szerokie ramiona!
(barki chuderlaka rozrastają się tak, że nie mieszczą się w kadrze)
A wszystko to uzyskasz w zaciszu własnego domku!
(cięcie; widok niewielkiego domku, który rozpada się, rozpychany od wewnątrz rozrastającym się chuderlakiem; cięcie; zbliżenie na twarz mięśniaka)
Na czym polega mój sekret?
(uśmiecha się; na zębach pojawia się napis "DYNAMICZNE NAPINANIE")
Dynamiczne napinanie!
(rytmicznie napina mięśnie, poprzez naciąganie rąk ze splecionymi dłońmi)
Mięśnie naciągają mięśnie w sposób naturalny!
(w wyniku napinania, wyrywa sobie lewą rękę i krzyczy z bólu; inna umięśniona ręka opuszcza kadr jak zasłonę w oknie; widok chuderlaka prezentującego swoje marne bicepsy i napis "PRZEDTEM")
A oto dowód! Przedtem!
(kadr zmienia się jak zasłona w oknie; imponujący mięśniak z napisem "POTEM")
Potem! I nie poprzestawaj na tym!
(mięśniak pompuje bicepsy, nadyma się i pęka jak balon; cięcie; chuderlak w pokoju)
Nie zwlekaj! Jeszcze dziś zamów bezpłatny podręcznik kulturystyki!
(drzwi od pokoju otwierają się)
GŁOS
Listonosz!
(przez drzwi do pokoju wpada wielka księga, która przygniata chuderlaka; cięcie; mięśniak pompuje bicepsy)
MIŚNIAK
Wypracuj ciało, z którego będziesz dumny!
(zaciemnienie; cięcie; chuderlak z ciałem kulturysty siedzi na plaży obok dziewczyny w bikini /jak na początku animacji/; muzyczka hawajska; znowu dostaje piachem w twarz; chuderlak wstaje pewny siebie, twarzą w kierunku skąd nadleciał piasek; spoza kadru /od strony, w którą patrzy chuderlak/ wysuwa się lufa armatnia; pada strzał i chuderlak wylatuje poza kadr; nadchodzi mięśniak i zabiera dziewczynę /jak na początku animacji/; cięcie)
KONIEC ANIMACJI
Re: Monty Python
"Rozmowa wstępna"
URZDNIK John Cleese
KANDYDAT Graham Chapman
(wnętrze biura; za biurkiem siedzi urzędnik i coś pisze)
URZDNIK
(do kamery)
Naprawdę lubię przeprowadzać rozmowy wstępne z kandydatami na kurs menedżerski.
(pukanie do drzwi)
Proszę.
(wchodzi kandydat)
Niech pan siada.
KANDYDAT
Dziękuję.
(siada na krześle przed biurkiem)
URZDNIK
(patrzy na kandydata i coś zapisuje)
Mógłby pan na chwilkę wstać?
(kandydat wstaje)
Proszę siadać.
KANDYDAT
Słucham?
URZDNIK
Siadaj pan.
(aspirant siada zdezorientowany)
Łe!
(zapisuje coś ponownie)
Dobry wieczór!
KANDYDAT
Dobry wieczór.
URZDNIK
Dobry WIECZÓR!
KANDYDAT
(zdziwiony)
Dobry wieczór.
(urzędnik kręci głową i zapisuje coś na kartce; kandydat usiłuje podpatrzeć co zapisuje urzędnik, ale ten zasłania kartę)
URZDNIK
Dlaczego powiedział pan "Dobry wieczór", chociaż jest jeszcze dzień?
KANDYDAT
No tak, ale to pan powiedział "Dobry wieczór". Ha, ha, ha!
URZDNIK
(kręci głową)
Dzień dobry.
KANDYDAT
(odzyskując rezon)
A, dzień dobry!
URZDNIK
O rany!
(znowu coś zapisuje)
Witam!
KANDYDAT
...Żegnam?
URZDNIK
Ha, ha. Nie.
(bierze z biurka mały dzwoneczek i dzwoni nim; odkłada dzwoneczek na biurko i patrzy przez chwilę na kandydata)
Nie zapyta mnie pan, czemu zadzwoniłem?
(wskazuje palcem dzwoneczek)
KANDYDAT
Czemu pan zadzwonił?
URZDNIK
A jak pan myśli?
(szybko odlicza)
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zero!
KANDYDAT
No... więc...
URZDNIK
Za późno!
(notuje coś na kartce, a potem unosi dzwoneczek i dzwoniąc śpiewa)
Dobranoc, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń! Dobranoc, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń!
KANDYDAT
(całkowicie zdezorientowany)
Czy to zapisy na kurs menadżerów?
URZDNIK
Tak.
(dzwoni dzwoneczkiem)
Dobranoc, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń,dzyń!
KANDYDAT
(kompletnie spanikowany)
O rany! Chyba nie najlepiej mi idzie.
URZDNIK
(odkłada dzwoneczek)
Niby dlaczego?
KANDYDAT
No nie wiem.
URZDNIK
Mówi pan tak, bo pan nie wie?
KANDYDAT
Nnnnno nie wiem.
URZDNIK
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zero!
(robi zapiski)
Dobra!
(przykłada otwarte dłonie kciukami do uszu, robi straszną minę i wrzeszczy niczym "Tarzan")
KANDYDAT
Przykro mi, ale nic nie kapuję.
URZDNIK
Jak pan myśli, czemu to zrobiłem?
KANDYDAT
Nie wiem.
URZDNIK
Ciekaw pan?
KANDYDAT
Tak.
URZDNIK
To proszę spytać... Nazwisko!?
KANDYDAT
No więc... bo ja...
URZDNIK
Pańskie nazwisko?
KANDYDAT
Słucham?
URZDNIK
Nazwisko człowieku! Twoje nazwisko!
KANDYDAT
Acha! Dawid.
URZDNIK
Dawid. Poważnie?
KANDYDAT
Tak.
URZDNIK
(zapisuje)
Dawid Odważnik.
KANDYDAT
Nie, Tomasz.
URZDNIK
Tomasz Odważnik?
KANDYDAT
Nie, nie. Tomasz Dawid.
URZDNIK
(zdegustowany długo patrzy na kandydata; bierze dzwoneczek i dzwoni)
Dobranoc! Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń! Dobranoc! Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń!
KANDYDAT
O rany! Nie wiem jak zareagować!
URZDNIK
Zrób pan coś. Dobranoc! Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń! Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden...
(kandydat przykłada otwarte dłonie kciukami do uszu, robi głupią minę i wrzeszczy niczym "Tarzan")
Dobrze!
KANDYDAT
Dobrze?
URZDNIK
Doskonale! Jeszcze raz.
(kandydat wykonuje polecenie)
Rzeczywiście doskonale... wyśmienicie...
(w stronę drzwi)
Jesteśmy gotowi!
(wchodzi trzech mężczyzn ubranych w futro, płaszcz zimowy i płaszcz zimowy z futrzanym kołnierzem oraz kobieta, ubrana również na zimowo; nowoprzybyli ustawiają się w rzędzie nieopodal biurka)
Dobra. Jeszcze raz.
(dzwoni dzwoneczkiem)
Dobranoc! Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń!
(wskazuje palcem na kandydata, który z pewną nieśmiałością wykonuje pozycję jak wcześniej; stojące osoby wyciągają tabliczki z punktacją jak na łyżwiarstwie figurowym: 6,7; 7,8; 8,9; 8,7; urzędnik zlicza punkty i zapisuje sumę na kartce )
KANDYDAT
Co tu jest grane?!
URZDNIK
Dostał pan świetne oceny.
KANDYDAT
(wstaje i histeryzuje)
Nieważne! Chcę widzieć co tu jest grane! Pan mnie z premedytacją upokarza. Zaraz stąd wyjdę i powiem policji, co pan tu wyprawia z ludźmi i dopilnuję, żeby panu tego zakazano! I co pan na to?! Co pan na to?!
(stojący w rzędzie wyciągają tabliczki z ocenami: 7,9; 9,9; 9,8; 9,7)
URZDNIK
(notuje oceny na kartce)
Bardzo dobre oceny.
KANDYDAT
(siada)
Zostałem przyjęty?
URZDNIK
Niestety. Wolnych miejsc nie mamy już od kilku tygodni.
(wybucha śmiechem, a wraz z nim osoby stojące przy biurku; kandydat całkowicie zdezorientowany i zrezygnowany; jeden z mężczyzn śmiejąc się klepie kandydata po ramieniu i dłonią burzy mu fryzurę; cięcie)
URZDNIK John Cleese
KANDYDAT Graham Chapman
(wnętrze biura; za biurkiem siedzi urzędnik i coś pisze)
URZDNIK
(do kamery)
Naprawdę lubię przeprowadzać rozmowy wstępne z kandydatami na kurs menedżerski.
(pukanie do drzwi)
Proszę.
(wchodzi kandydat)
Niech pan siada.
KANDYDAT
Dziękuję.
(siada na krześle przed biurkiem)
URZDNIK
(patrzy na kandydata i coś zapisuje)
Mógłby pan na chwilkę wstać?
(kandydat wstaje)
Proszę siadać.
KANDYDAT
Słucham?
URZDNIK
Siadaj pan.
(aspirant siada zdezorientowany)
Łe!
(zapisuje coś ponownie)
Dobry wieczór!
KANDYDAT
Dobry wieczór.
URZDNIK
Dobry WIECZÓR!
KANDYDAT
(zdziwiony)
Dobry wieczór.
(urzędnik kręci głową i zapisuje coś na kartce; kandydat usiłuje podpatrzeć co zapisuje urzędnik, ale ten zasłania kartę)
URZDNIK
Dlaczego powiedział pan "Dobry wieczór", chociaż jest jeszcze dzień?
KANDYDAT
No tak, ale to pan powiedział "Dobry wieczór". Ha, ha, ha!
URZDNIK
(kręci głową)
Dzień dobry.
KANDYDAT
(odzyskując rezon)
A, dzień dobry!
URZDNIK
O rany!
(znowu coś zapisuje)
Witam!
KANDYDAT
...Żegnam?
URZDNIK
Ha, ha. Nie.
(bierze z biurka mały dzwoneczek i dzwoni nim; odkłada dzwoneczek na biurko i patrzy przez chwilę na kandydata)
Nie zapyta mnie pan, czemu zadzwoniłem?
(wskazuje palcem dzwoneczek)
KANDYDAT
Czemu pan zadzwonił?
URZDNIK
A jak pan myśli?
(szybko odlicza)
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zero!
KANDYDAT
No... więc...
URZDNIK
Za późno!
(notuje coś na kartce, a potem unosi dzwoneczek i dzwoniąc śpiewa)
Dobranoc, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń! Dobranoc, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń!
KANDYDAT
(całkowicie zdezorientowany)
Czy to zapisy na kurs menadżerów?
URZDNIK
Tak.
(dzwoni dzwoneczkiem)
Dobranoc, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń,dzyń!
KANDYDAT
(kompletnie spanikowany)
O rany! Chyba nie najlepiej mi idzie.
URZDNIK
(odkłada dzwoneczek)
Niby dlaczego?
KANDYDAT
No nie wiem.
URZDNIK
Mówi pan tak, bo pan nie wie?
KANDYDAT
Nnnnno nie wiem.
URZDNIK
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zero!
(robi zapiski)
Dobra!
(przykłada otwarte dłonie kciukami do uszu, robi straszną minę i wrzeszczy niczym "Tarzan")
KANDYDAT
Przykro mi, ale nic nie kapuję.
URZDNIK
Jak pan myśli, czemu to zrobiłem?
KANDYDAT
Nie wiem.
URZDNIK
Ciekaw pan?
KANDYDAT
Tak.
URZDNIK
To proszę spytać... Nazwisko!?
KANDYDAT
No więc... bo ja...
URZDNIK
Pańskie nazwisko?
KANDYDAT
Słucham?
URZDNIK
Nazwisko człowieku! Twoje nazwisko!
KANDYDAT
Acha! Dawid.
URZDNIK
Dawid. Poważnie?
KANDYDAT
Tak.
URZDNIK
(zapisuje)
Dawid Odważnik.
KANDYDAT
Nie, Tomasz.
URZDNIK
Tomasz Odważnik?
KANDYDAT
Nie, nie. Tomasz Dawid.
URZDNIK
(zdegustowany długo patrzy na kandydata; bierze dzwoneczek i dzwoni)
Dobranoc! Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń! Dobranoc! Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń!
KANDYDAT
O rany! Nie wiem jak zareagować!
URZDNIK
Zrób pan coś. Dobranoc! Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń! Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden...
(kandydat przykłada otwarte dłonie kciukami do uszu, robi głupią minę i wrzeszczy niczym "Tarzan")
Dobrze!
KANDYDAT
Dobrze?
URZDNIK
Doskonale! Jeszcze raz.
(kandydat wykonuje polecenie)
Rzeczywiście doskonale... wyśmienicie...
(w stronę drzwi)
Jesteśmy gotowi!
(wchodzi trzech mężczyzn ubranych w futro, płaszcz zimowy i płaszcz zimowy z futrzanym kołnierzem oraz kobieta, ubrana również na zimowo; nowoprzybyli ustawiają się w rzędzie nieopodal biurka)
Dobra. Jeszcze raz.
(dzwoni dzwoneczkiem)
Dobranoc! Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń!
(wskazuje palcem na kandydata, który z pewną nieśmiałością wykonuje pozycję jak wcześniej; stojące osoby wyciągają tabliczki z punktacją jak na łyżwiarstwie figurowym: 6,7; 7,8; 8,9; 8,7; urzędnik zlicza punkty i zapisuje sumę na kartce )
KANDYDAT
Co tu jest grane?!
URZDNIK
Dostał pan świetne oceny.
KANDYDAT
(wstaje i histeryzuje)
Nieważne! Chcę widzieć co tu jest grane! Pan mnie z premedytacją upokarza. Zaraz stąd wyjdę i powiem policji, co pan tu wyprawia z ludźmi i dopilnuję, żeby panu tego zakazano! I co pan na to?! Co pan na to?!
(stojący w rzędzie wyciągają tabliczki z ocenami: 7,9; 9,9; 9,8; 9,7)
URZDNIK
(notuje oceny na kartce)
Bardzo dobre oceny.
KANDYDAT
(siada)
Zostałem przyjęty?
URZDNIK
Niestety. Wolnych miejsc nie mamy już od kilku tygodni.
(wybucha śmiechem, a wraz z nim osoby stojące przy biurku; kandydat całkowicie zdezorientowany i zrezygnowany; jeden z mężczyzn śmiejąc się klepie kandydata po ramieniu i dłonią burzy mu fryzurę; cięcie)
Re: Monty Python
"Przewodniczący wydziału porad zawodowych. Włamywacz - sprzedawca encyklopedii."
PRZEWODNICZĄCY Michael Palin
KOBIETA John Cleese
PRZEWODNICZĄCY Michael Palin
KOMIWOJAŻER Eric Idle
(studio; za telewizyjnym stołem siedzi mężczyzna w średnim wieku, ubrany w garnitur; to przewodniczący Wydziału Porad Zawodowych)
PRZEWODNICZĄCY
To było zabawne, a my nieźle się uśmialiśmy. Jednak zapewniam, że nie traktujemy tak petentów w Wydziale Porad Zawodowych. Pozwolą państwo, że się przedstawię - jestem przewodniczącym Wydziału Porad Zawodowych. Chciałem zostać lekarzem, ale cóż, jestem przewodniczącym Wydziału Porad Zawodowych.
(głos mu się załamuje)
A mogłem być rzeźbiarzem, artystą, albo inżynierem, budować tamy, ale cóż...
(coraz bardziej załamanym i płaczliwym głosem)
...nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Takie są fakty!
(wybucha płaczem, wyciąga chusteczkę i wyciera oczy)
...jestem przewodniczącym tego parszywego wydziału!
(wybucha histerycznym płaczem, dostaje spazmów, kładzie głowę na stole; po chwili podrywa głowę, poważnieje i chowa chusteczkę)
Nieważne. Ciekawe czy kiedykolwiek zauważyli państwo, jak intratny zawód wykonuje ten człowiek?
(do drzwi mieszkania podchodzi komiwojażer ubrany w płaszcz; naciska guzik dzwonka)
KOMIWOJAŻER
Włamywacz!
(chwila przerwy i naciska ponownie)
Włamywacz!
(drzwi uchylają się; w niewielkiej szparze, powstałej po uchyleniu drzwi, pojawia się kobieta)
KOBIETA
Kto tam?
KOMIWOJAŻER
(kłania się)
Włamywacz, proszę pani.
KOBIETA
Czego pan chce?
KOMIWOJAŻER
Wejść i ukraść to i owo, proszę pani.
KOBIETA
To pan sprzedaje encyklopedie?
KOMIWOJAŻER
Nie, jestem włamywaczem. Okradam ludzi.
KOBIETA
Pan sprzedaje encyklopedie.
KOMIWOJAŻER
Na pewno nie. Proszę mnie wpuścić.
KOBIETA
Jak pana wpuszczę, sprzeda mi pan encyklopedię.
KOMIWOJAŻER
Nic z tych rzeczy. Chcę tylko obrobić pani mieszkanie, słowo.
KOBIETA
Nie będzie żadnych encyklopedii?
KOMIWOJAŻER
Żadnych.
KOBIETA
No dobra.
(otwiera drzwi i wpuszcza komiwojażera do mieszkania)
Proszę wejść.
KOMIWOJAŻER
Przy okazji, pani nie wie, jak bardzo przydałby się pani komplet współczesnych encyklopedii.
(cięcie; studio z przewodniczącym Wydziału Porad Zawodowych)
PRZEWODNICZĄCY
To był dobrze prosperujący sprzedawca encyklopedii. Jednak nie każdemu sprzedawcy encyklopedii wiedzie się równie dobrze. Ten, na przykład, nie miał szczęścia.
(cięcie; z okna wieżowca wylatuje człowiek i spada na asfaltowym parkingu; cięcie; przewodniczący)
Ci dwaj również nie mieli szczęścia.
(z okna innego wieżowca wylatują dwie osoby i spadają na trawnik; cięcie; przewodniczący)
Jest w tym ukryty morał dla nas wszystkich.
(gwałtownie patrzy w bok; cięcie; It's Man odpływa od brzegu; napisy końcowe)
PRZEWODNICZĄCY Michael Palin
KOBIETA John Cleese
PRZEWODNICZĄCY Michael Palin
KOMIWOJAŻER Eric Idle
(studio; za telewizyjnym stołem siedzi mężczyzna w średnim wieku, ubrany w garnitur; to przewodniczący Wydziału Porad Zawodowych)
PRZEWODNICZĄCY
To było zabawne, a my nieźle się uśmialiśmy. Jednak zapewniam, że nie traktujemy tak petentów w Wydziale Porad Zawodowych. Pozwolą państwo, że się przedstawię - jestem przewodniczącym Wydziału Porad Zawodowych. Chciałem zostać lekarzem, ale cóż, jestem przewodniczącym Wydziału Porad Zawodowych.
(głos mu się załamuje)
A mogłem być rzeźbiarzem, artystą, albo inżynierem, budować tamy, ale cóż...
(coraz bardziej załamanym i płaczliwym głosem)
...nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Takie są fakty!
(wybucha płaczem, wyciąga chusteczkę i wyciera oczy)
...jestem przewodniczącym tego parszywego wydziału!
(wybucha histerycznym płaczem, dostaje spazmów, kładzie głowę na stole; po chwili podrywa głowę, poważnieje i chowa chusteczkę)
Nieważne. Ciekawe czy kiedykolwiek zauważyli państwo, jak intratny zawód wykonuje ten człowiek?
(do drzwi mieszkania podchodzi komiwojażer ubrany w płaszcz; naciska guzik dzwonka)
KOMIWOJAŻER
Włamywacz!
(chwila przerwy i naciska ponownie)
Włamywacz!
(drzwi uchylają się; w niewielkiej szparze, powstałej po uchyleniu drzwi, pojawia się kobieta)
KOBIETA
Kto tam?
KOMIWOJAŻER
(kłania się)
Włamywacz, proszę pani.
KOBIETA
Czego pan chce?
KOMIWOJAŻER
Wejść i ukraść to i owo, proszę pani.
KOBIETA
To pan sprzedaje encyklopedie?
KOMIWOJAŻER
Nie, jestem włamywaczem. Okradam ludzi.
KOBIETA
Pan sprzedaje encyklopedie.
KOMIWOJAŻER
Na pewno nie. Proszę mnie wpuścić.
KOBIETA
Jak pana wpuszczę, sprzeda mi pan encyklopedię.
KOMIWOJAŻER
Nic z tych rzeczy. Chcę tylko obrobić pani mieszkanie, słowo.
KOBIETA
Nie będzie żadnych encyklopedii?
KOMIWOJAŻER
Żadnych.
KOBIETA
No dobra.
(otwiera drzwi i wpuszcza komiwojażera do mieszkania)
Proszę wejść.
KOMIWOJAŻER
Przy okazji, pani nie wie, jak bardzo przydałby się pani komplet współczesnych encyklopedii.
(cięcie; studio z przewodniczącym Wydziału Porad Zawodowych)
PRZEWODNICZĄCY
To był dobrze prosperujący sprzedawca encyklopedii. Jednak nie każdemu sprzedawcy encyklopedii wiedzie się równie dobrze. Ten, na przykład, nie miał szczęścia.
(cięcie; z okna wieżowca wylatuje człowiek i spada na asfaltowym parkingu; cięcie; przewodniczący)
Ci dwaj również nie mieli szczęścia.
(z okna innego wieżowca wylatują dwie osoby i spadają na trawnik; cięcie; przewodniczący)
Jest w tym ukryty morał dla nas wszystkich.
(gwałtownie patrzy w bok; cięcie; It's Man odpływa od brzegu; napisy końcowe)
Re: Monty Python
"Świat sztuki. Johann Gambolputty."
IT'S MAN Michael Palin
MŻCZYZNA Michael Palin
ARTUR FIGGIS Graham Chapman
KARL GAMBOLPUTTY Terry Jones
REPORTER John Cleese
WIKING John Cleese
(park; na pierwszym planie telefon; w tle krzaki, z których wychodzi It's Man i podbiega do telefonu; podnosi słuchawkę i...)
IT'S MAN
Oto...
(odkłada słuchawkę i odbiega od kamery; animowana czołówka; cięcie)
NAPIS:
ZA TYDZIEŃ
NAPIS:
JAK ZARZUCAĆ WDK
NAPIS:
W TYM TYGODNIU
NAPIS:
SPRAWY BIEŻĄCE
BBC OTRZYMUJE CYNK Z BUDAPESZTU
NAPIS:
Każdy z tych napisów
Kosztuje 12 szylingów i 6 pensów
(cięcie; studio telewizyjne z prezenterem, na tle którego pojawiają się kolejno napisy)
NAPIS:
ARTUR FIGGIS
(po chwili)
NAPIS:
TEN SAM PO CHWILI
NAPIS:
Koszt samych napisów wyniósł już
4 funty, 7 szylingów i 6 pensów
NAPIS:
Nie wliczając tego
(spoza kadru wchodzi zafascynowany mężczyzna z kartką w ręce)
MŻCZYZNA
Zgrabnie pan to zagrał, panie Figgis. Mogę prosić o autograf?
ARTUR FIGGIS
Oczywiście.
ANIMACJA
(cięcie; ręka pisząca tekst: "Z najlepszymi życzeniami Artur Figgis"; kiedy kończy pisać pojawia się, niczym zamotany kłębek włóczki, linia narysowana piórem; ręka z piórem usiłuje trafić motek; cięcie; motek porusza się po notowaniach giełdowych; cięcie; motek porusza się po wykresie giełdowym; cięcie; po mapie; w tym czasie otwarta dłoń usiłuje przygnieść motek, jak natrętną muchę; na mapie dłoń przygniata motek i łapiąc go; cięcie; ręka wrzuca motek do lufy armatniej; odgłos wrzucanej monety do metalowego pojemnika; pada wystrzał z armaty; z lufy wylatuje rzeźba Michała Anioła "Dawid", ląduje i staje w prawidłowej pozycji na tle zachodzącego słońca; pojawia się napis: ŚWIAT SZTUKI; muzyka poważna)
KONIEC ANIMACJI
(cięcie; studio; Figgis jak poprzednio)
ARTUR FIGGIS
Beethoven, Mozart, Chopin, Liszt, Brahms, majtki... Przepraszam... Schumann, Schubert, Mendelssohn i Bach. Nieśmiertelne nazwiska. Jednak nazwiska pewnego kompozytora nie umieszczono wśród największych. Dlaczego nikt nie zapamiętał nazwiska Johanna Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm. Żeby oddać sprawiedliwość temu człowiekowi, którego nazwisko wielu uważa za największe w niemieckiej muzyce barokowej, przedstawiamy dziś sylwetkę Johanna Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm. Najpierw przedstawimy państwu wywiad z jego jedynym żyjącym krewnym, Karlem Gambolputty de von Ausfern...
(cięcie; polana leśna; reporter z mikrofonem oraz siwy starzec - Karl Gambolputty - siedzą na ogrodowych, składanych krzesłach)
KARL GAMBOLPUTTY
(cicho i powoli, z wyraźnym wysiłkiem)
O ja. Kiedy poznałem Johanna Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm, przebywał ze swoją żoną, Sarą Gambolputty de von Ausfern...
REPORTER
Przepraszam. Pozwoli pan, że się wtrącę Herr Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm i zapytam szybko czy pamięta pan jakiś szczegół z życia Johanna Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm.
(w trakcie wypowiedzi reportera, Karl wyraźnie słabnie i mimo tego, że reporter przyśpieszył znacznie wypowiadanie nazwiska, kiedy skończył, Karl opadł bezwładnie na krześle; reporter delikatnie stuka palcami w kolano Karla, następnie wstaje z krzesła, z bliska przygląda się twarzy Karla; podchodzi bliżej i przykłada głowę do klatki piersiowej starca; staje prosto, odrzuca na bok mikrofon i wychodzi z kadru; po chwili wraca z łopatą; zaczyna kopać; cięcie; studio; Figgis jak poprzednio)
ARTUR FIGGIS
Był to program poświęcony Johannowi Gambolputty...
(cięcie; wiking)
WIKING
...de von Ausfern-schplenden-schlitter ...
(cięcie; mężczyzna w swetrze)
MŻCZYZNA
...crasscrenbon-fried-digger-dingle-dangle-dongle...
(cięcie; rycerz w zbroi)
RYCERZ W ZBROI
...dungle-burstein-von-knacker-thrasher...
(po następnych cięciach ukazują się różne animowane postacie według poniższej kolejności)
MONA LISA
...apple-banger-horowitz-ticolensic...
LON CHANEY
...grander-knorty-spelltinkle.
POLICJANT
...grandlich...
ŚWINIA
...grumblemeyer...
POLICJANT
...spelterwasser...
CZARNY KNUR
...kurstlich-himbleeisen...
(amorek z obrazu Botticellego)
AMOREK
...bahnwagen-gutenabend...
(średniowieczne małżeństwo z obrazu)
MAŁŻEŃSTWO
...bitte-ein-nürmburger...
(obraz rodzinny)
RODZINA
...bratwurstle...
(obraz z siedzącym mężczyzną-lekarzem przy umierającym dziecku)
LEKARZ
...gerspurten...
(dwie postaci - biskup i święty, ze średniowiecznego obrazu)
BISKUP i ŚWITY
...mitz-weimache-luber-hundsfut...
(dwóch tańczących mężczyzn w białych garniturach, jak z rewii)
TANCERZE
...gumberaber-schönendanker...
(trzy nagie kobiety)
KOBIETY
...kalbsfieisch...
(czarno-biała fotografia drużyny krykieta)
DRUŻYNA KRYKIETA
...mittler-aucher...
POLICJANT
...von Hautkopf...
(cięcie; studio z Arturem Figgisem)
ARTUR FIGGIS
...z Ulm.
ANIMACJA
(cięcie; rzeźba Michała Anioła "Dawid"; spoza kadru wysuwa się bardzo długa ręka, która usiłuje zerwać listek figowy okrywający genitalia Dawida; Dawid klepie rękę, a potem walczy z nią o listek; cięcie; zbliżenie na listek figowy; listek zostaje zdjęty, a pod listkiem, między nogami Dawida, znajduje się męska, łysa głowa)
GŁOWA
Stop! Nie wolno pokazywać w telewizji takich sprośności!
(na rysunku zostaje odbita pieczęć "OCENZUROWANO"; obraz zostaje przesunięty do góry przez policjanta, który stoi na tle domków)
POLICJANT
Muszę się wtrącić. Nie wolno pokazywać takich świństw na ulicy... Na ulicy powiadam...
(podjeżdża armata i odstrzeliwuje policjantowi głowę; z bezgłowego tułowia, przy dźwiękach kasy sklepowej, wysuwa się tablica nagrobna z napisem R.I.P.; najazd na okna domu w tle; cięcie)
KONIEC ANIMACJI
IT'S MAN Michael Palin
MŻCZYZNA Michael Palin
ARTUR FIGGIS Graham Chapman
KARL GAMBOLPUTTY Terry Jones
REPORTER John Cleese
WIKING John Cleese
(park; na pierwszym planie telefon; w tle krzaki, z których wychodzi It's Man i podbiega do telefonu; podnosi słuchawkę i...)
IT'S MAN
Oto...
(odkłada słuchawkę i odbiega od kamery; animowana czołówka; cięcie)
NAPIS:
ZA TYDZIEŃ
NAPIS:
JAK ZARZUCAĆ WDK
NAPIS:
W TYM TYGODNIU
NAPIS:
SPRAWY BIEŻĄCE
BBC OTRZYMUJE CYNK Z BUDAPESZTU
NAPIS:
Każdy z tych napisów
Kosztuje 12 szylingów i 6 pensów
(cięcie; studio telewizyjne z prezenterem, na tle którego pojawiają się kolejno napisy)
NAPIS:
ARTUR FIGGIS
(po chwili)
NAPIS:
TEN SAM PO CHWILI
NAPIS:
Koszt samych napisów wyniósł już
4 funty, 7 szylingów i 6 pensów
NAPIS:
Nie wliczając tego
(spoza kadru wchodzi zafascynowany mężczyzna z kartką w ręce)
MŻCZYZNA
Zgrabnie pan to zagrał, panie Figgis. Mogę prosić o autograf?
ARTUR FIGGIS
Oczywiście.
ANIMACJA
(cięcie; ręka pisząca tekst: "Z najlepszymi życzeniami Artur Figgis"; kiedy kończy pisać pojawia się, niczym zamotany kłębek włóczki, linia narysowana piórem; ręka z piórem usiłuje trafić motek; cięcie; motek porusza się po notowaniach giełdowych; cięcie; motek porusza się po wykresie giełdowym; cięcie; po mapie; w tym czasie otwarta dłoń usiłuje przygnieść motek, jak natrętną muchę; na mapie dłoń przygniata motek i łapiąc go; cięcie; ręka wrzuca motek do lufy armatniej; odgłos wrzucanej monety do metalowego pojemnika; pada wystrzał z armaty; z lufy wylatuje rzeźba Michała Anioła "Dawid", ląduje i staje w prawidłowej pozycji na tle zachodzącego słońca; pojawia się napis: ŚWIAT SZTUKI; muzyka poważna)
KONIEC ANIMACJI
(cięcie; studio; Figgis jak poprzednio)
ARTUR FIGGIS
Beethoven, Mozart, Chopin, Liszt, Brahms, majtki... Przepraszam... Schumann, Schubert, Mendelssohn i Bach. Nieśmiertelne nazwiska. Jednak nazwiska pewnego kompozytora nie umieszczono wśród największych. Dlaczego nikt nie zapamiętał nazwiska Johanna Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm. Żeby oddać sprawiedliwość temu człowiekowi, którego nazwisko wielu uważa za największe w niemieckiej muzyce barokowej, przedstawiamy dziś sylwetkę Johanna Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm. Najpierw przedstawimy państwu wywiad z jego jedynym żyjącym krewnym, Karlem Gambolputty de von Ausfern...
(cięcie; polana leśna; reporter z mikrofonem oraz siwy starzec - Karl Gambolputty - siedzą na ogrodowych, składanych krzesłach)
KARL GAMBOLPUTTY
(cicho i powoli, z wyraźnym wysiłkiem)
O ja. Kiedy poznałem Johanna Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm, przebywał ze swoją żoną, Sarą Gambolputty de von Ausfern...
REPORTER
Przepraszam. Pozwoli pan, że się wtrącę Herr Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm i zapytam szybko czy pamięta pan jakiś szczegół z życia Johanna Gambolputty de von Ausfern-schplenden-schlitter-crasscrenbon-fried-digger-dangle-dungle-burstein-von-
knacker-thrasher-apple-banger-horowitz-ticolensic-grander-knotty-spelltinkle-
grandlich-grumblemeyer-spelterwasser-kürstlich-himbleeisen-bahnwagen-
gutenabend-bitte-eine-nürnburger-bratwustle-gerspurten-mit-zweimache-luber-
hundsfut-gumberaber-shönendanker-kalbsfleisch-mittler-raucher von Hautkopft z Ulm.
(w trakcie wypowiedzi reportera, Karl wyraźnie słabnie i mimo tego, że reporter przyśpieszył znacznie wypowiadanie nazwiska, kiedy skończył, Karl opadł bezwładnie na krześle; reporter delikatnie stuka palcami w kolano Karla, następnie wstaje z krzesła, z bliska przygląda się twarzy Karla; podchodzi bliżej i przykłada głowę do klatki piersiowej starca; staje prosto, odrzuca na bok mikrofon i wychodzi z kadru; po chwili wraca z łopatą; zaczyna kopać; cięcie; studio; Figgis jak poprzednio)
ARTUR FIGGIS
Był to program poświęcony Johannowi Gambolputty...
(cięcie; wiking)
WIKING
...de von Ausfern-schplenden-schlitter ...
(cięcie; mężczyzna w swetrze)
MŻCZYZNA
...crasscrenbon-fried-digger-dingle-dangle-dongle...
(cięcie; rycerz w zbroi)
RYCERZ W ZBROI
...dungle-burstein-von-knacker-thrasher...
(po następnych cięciach ukazują się różne animowane postacie według poniższej kolejności)
MONA LISA
...apple-banger-horowitz-ticolensic...
LON CHANEY
...grander-knorty-spelltinkle.
POLICJANT
...grandlich...
ŚWINIA
...grumblemeyer...
POLICJANT
...spelterwasser...
CZARNY KNUR
...kurstlich-himbleeisen...
(amorek z obrazu Botticellego)
AMOREK
...bahnwagen-gutenabend...
(średniowieczne małżeństwo z obrazu)
MAŁŻEŃSTWO
...bitte-ein-nürmburger...
(obraz rodzinny)
RODZINA
...bratwurstle...
(obraz z siedzącym mężczyzną-lekarzem przy umierającym dziecku)
LEKARZ
...gerspurten...
(dwie postaci - biskup i święty, ze średniowiecznego obrazu)
BISKUP i ŚWITY
...mitz-weimache-luber-hundsfut...
(dwóch tańczących mężczyzn w białych garniturach, jak z rewii)
TANCERZE
...gumberaber-schönendanker...
(trzy nagie kobiety)
KOBIETY
...kalbsfieisch...
(czarno-biała fotografia drużyny krykieta)
DRUŻYNA KRYKIETA
...mittler-aucher...
POLICJANT
...von Hautkopf...
(cięcie; studio z Arturem Figgisem)
ARTUR FIGGIS
...z Ulm.
ANIMACJA
(cięcie; rzeźba Michała Anioła "Dawid"; spoza kadru wysuwa się bardzo długa ręka, która usiłuje zerwać listek figowy okrywający genitalia Dawida; Dawid klepie rękę, a potem walczy z nią o listek; cięcie; zbliżenie na listek figowy; listek zostaje zdjęty, a pod listkiem, między nogami Dawida, znajduje się męska, łysa głowa)
GŁOWA
Stop! Nie wolno pokazywać w telewizji takich sprośności!
(na rysunku zostaje odbita pieczęć "OCENZUROWANO"; obraz zostaje przesunięty do góry przez policjanta, który stoi na tle domków)
POLICJANT
Muszę się wtrącić. Nie wolno pokazywać takich świństw na ulicy... Na ulicy powiadam...
(podjeżdża armata i odstrzeliwuje policjantowi głowę; z bezgłowego tułowia, przy dźwiękach kasy sklepowej, wysuwa się tablica nagrobna z napisem R.I.P.; najazd na okna domu w tle; cięcie)
KONIEC ANIMACJI
Re: Monty Python
"Uczciwi gangsterzy. Opinia publiczna."
SZEF Michael Palin
VIC John Cleese
LARRY Terry Jones
REG Eric Idle
WIKARY Terry Jones
DYPLOMOWANY KSIGOWY John Cleese
BABSKO Michael Palin
INSPEKTOR PRALINA John Cleese
PODINSPEKTOR PAPUGA Graham Chapman
(wnętrze pokoju, na środku którego stoi okrągły stół, na którym leżą jakieś plany; przy stole stoi trzech gangsterów: szef, Ken [Graham Chapman] i Larry; czwarty - Reg - siedzi przy stole, a piąty - Vic - stoi przy oknie i obserwuje teren)
SZEF
Teren czysty?
VIC
Czysty.
(Vic podchodzi do stołu i staje po prawej ręce szefa)
SZEF
Doskonale. Oto plan. Za kwadrans jedenasta Reg podwiezie mnie i Kena furgonetką do jubilera przy High Street. Będziemy tam za dziesięć jedenasta. Wysiądę z samochodu, a Reg zaparkuje go tutaj, przy Denver Street. Jasne? O dziesiątej pięćdziesiąt jeden wkroczę do jubilera, gdzie Vic, przebrany za klienta, wręczy mi pięć funtów osiemnaście. O dziesiątej pięćdziesiąt dwie podejdę do lady i zakupię zegarek za pięć funtów osiemnaście. Zegarek przekażę Vicowi, który uda się prosto do garażu Normana przy East Street. O dziesiątej pięćdziesiąt sześć wycofacie się i spotkamy się kwadrans po jedenastej na zapleczu sklepu "Sierp i młot". *) Są pytania?
LARRY
Nie ma w tym nic nielegalnego.
SZEF
Jak to?
LARRY
Przecież... płacimy za zegarek.
SZEF
Tak...
LARRY
(niepewnie)
Czemu... za niego płacimy?
SZEF
(zdecydowanie)
Przecież inaczej by go nam nie dali!
LARRY
To mi się nie podoba.
SZEF
Bo co?
LARRY
Bo nigdy jeszcze nie złamaliśmy prawa!
(ogólna konsternacja)
SZEF
(łapie Larry'ego za poły marynarki)
O co ci chodzi?
LARRY
(płaczliwie)
Choćby o ten bank przed tygodniem.
SZEF
Co ci w nim nie pasuje?
LARRY
Musiałem tam wejść w masce i wybrać piętnaście funtów z mojego konta. To nie było nielegalne.
SZEF
Co chcesz przez to powiedzieć?
LARRY
Może byśmy tak ukradli ten zegarek, szefie?
SZEF
(puszcza Larry'ego)
Ty cymbale! Szykujemy to od tygodni! Reg wynajął pokój naprzeciwko jubilera i cały całymi dniami filmował klientów. Vic przez trzy tygodnie przeglądał katalogi zegarków, aż nauczył się wymawiać ich ceny od tyłu. Nie narażę na szwank całej operacji tylko po to, żeby złamać prawo.
LARRY
Zaparkujmy na podwójnej linii ciągłej.
SZEF
Nie!
LARRY
Weźmy psa dla zmylenia tropów...
SZEF
Nie!
REG
(gwałtownie blednąc ze strachu)
Szefie!
SZEF
A ty czego chcesz?
REG
Bo ja... Zaparkowałem wóz... na ulicy... Opłacony czas...
SZEF
Już minął?
REG
Tak szefie.
SZEF
Kiedy?
REG
(trzęsąc się)
No nie wiem... jakieś dwie... może pięć minut temu...
(ogólne poruszenie, strach i rozpacz; szef rzuca się do Rega i chwyta go za poły marynarki)
SZEF
Pięć minut! Ty kretynie! Ty durniu!
(puszcza Rega)
Nie mamy czasu do stracenia. Ken - zgol włosy i weź paszport. Spotkamy się pod tym adresem w Rio de Janeiro we wtorek.
(Ken bierze kartkę z adresem i ucieka)
Vic - zasuwaj do Afryki wschodniej i zmień twarz.
(biegnie po płaszcz i ucieka)
Reg - wiej do Kanady. Stamtąd przedostaniemy się do Nikaragui.
(Reg biegnie do okna i coś zbiera)
Larry - zostaniesz tutaj i po kwadransie wysadzisz budynek. Do dzieła!
LARRY
Nie mogę wysadzić budynku!
SZEF
Bo co?
LARRY
Bo to przestępstwo.
(Reg zatrzymuje się)
SZEF
Cholera jasna. No to poddajemy się.
(podnoszą ręce do góry)
REG
Nie możemy.
SZEF
Czemu?
REG
Nie popełniliśmy przestępstwa.
(cięcie; wejście do banku, wewnątrz którego słychać strzały; po chwili z banku wybiega trzech zamaskowanych rabusiów, z workami na plecach; po paru krokach zatrzymują się; pierwszy rabuś zdejmuje maskę)
PIERWSZY RABUŚ
Chwileczkę, popełnianie przestępstw jest bardziej ekscytujące.
DRUGI RABUŚ
Właśnie. Chcesz być uczciwy, to zostań, na przykład, wikarym.
(cięcie; wikary tyłem do kamery, pochylony nad skarbonką ze składkami na odbudowę kościoła i grzebiący wewnątrz niej; podrywa się gwałtownie)
WIKARY
Co proszę?
(cięcie; dyplomowany księgowy w płaszczu i kapeluszu)
DYPLOMOWANY KSIGOWY
Gdyby było mniej rabusiów, nie byłoby ich tak wielu, z ilościowego punktu widzenia.
(cięcie; babsko)
BABSKO
Z tą ekstazą seksualną to przesada.
(cięcie; Szkot stojący przy ławce)
SZKOT
To ciekawe, bo teraz jestem cały blaszany.
(cięcie; policjant Inspektor Pralina)
INSPEKTOR PRALINA
Będzie jeszcze kilka takich wypowiedzi, a potem wystąpię w skeczu, więc nie wyłączajcie odbiorników.
(cięcie; konstabl Papuga)
PODINSPEKTOR PAPUGA
Odstrasza ich mój mundur oraz nieświeży oddech.
(cięcie; sędzia [Terry Jones] i adwokat [Eric Idle], o homoseksualnej orientacji; ubrani w togi idą ulicą)
SDZIA
Lubimy się przebierać, a owszem...
(cięcie)
SZEF Michael Palin
VIC John Cleese
LARRY Terry Jones
REG Eric Idle
WIKARY Terry Jones
DYPLOMOWANY KSIGOWY John Cleese
BABSKO Michael Palin
INSPEKTOR PRALINA John Cleese
PODINSPEKTOR PAPUGA Graham Chapman
(wnętrze pokoju, na środku którego stoi okrągły stół, na którym leżą jakieś plany; przy stole stoi trzech gangsterów: szef, Ken [Graham Chapman] i Larry; czwarty - Reg - siedzi przy stole, a piąty - Vic - stoi przy oknie i obserwuje teren)
SZEF
Teren czysty?
VIC
Czysty.
(Vic podchodzi do stołu i staje po prawej ręce szefa)
SZEF
Doskonale. Oto plan. Za kwadrans jedenasta Reg podwiezie mnie i Kena furgonetką do jubilera przy High Street. Będziemy tam za dziesięć jedenasta. Wysiądę z samochodu, a Reg zaparkuje go tutaj, przy Denver Street. Jasne? O dziesiątej pięćdziesiąt jeden wkroczę do jubilera, gdzie Vic, przebrany za klienta, wręczy mi pięć funtów osiemnaście. O dziesiątej pięćdziesiąt dwie podejdę do lady i zakupię zegarek za pięć funtów osiemnaście. Zegarek przekażę Vicowi, który uda się prosto do garażu Normana przy East Street. O dziesiątej pięćdziesiąt sześć wycofacie się i spotkamy się kwadrans po jedenastej na zapleczu sklepu "Sierp i młot". *) Są pytania?
LARRY
Nie ma w tym nic nielegalnego.
SZEF
Jak to?
LARRY
Przecież... płacimy za zegarek.
SZEF
Tak...
LARRY
(niepewnie)
Czemu... za niego płacimy?
SZEF
(zdecydowanie)
Przecież inaczej by go nam nie dali!
LARRY
To mi się nie podoba.
SZEF
Bo co?
LARRY
Bo nigdy jeszcze nie złamaliśmy prawa!
(ogólna konsternacja)
SZEF
(łapie Larry'ego za poły marynarki)
O co ci chodzi?
LARRY
(płaczliwie)
Choćby o ten bank przed tygodniem.
SZEF
Co ci w nim nie pasuje?
LARRY
Musiałem tam wejść w masce i wybrać piętnaście funtów z mojego konta. To nie było nielegalne.
SZEF
Co chcesz przez to powiedzieć?
LARRY
Może byśmy tak ukradli ten zegarek, szefie?
SZEF
(puszcza Larry'ego)
Ty cymbale! Szykujemy to od tygodni! Reg wynajął pokój naprzeciwko jubilera i cały całymi dniami filmował klientów. Vic przez trzy tygodnie przeglądał katalogi zegarków, aż nauczył się wymawiać ich ceny od tyłu. Nie narażę na szwank całej operacji tylko po to, żeby złamać prawo.
LARRY
Zaparkujmy na podwójnej linii ciągłej.
SZEF
Nie!
LARRY
Weźmy psa dla zmylenia tropów...
SZEF
Nie!
REG
(gwałtownie blednąc ze strachu)
Szefie!
SZEF
A ty czego chcesz?
REG
Bo ja... Zaparkowałem wóz... na ulicy... Opłacony czas...
SZEF
Już minął?
REG
Tak szefie.
SZEF
Kiedy?
REG
(trzęsąc się)
No nie wiem... jakieś dwie... może pięć minut temu...
(ogólne poruszenie, strach i rozpacz; szef rzuca się do Rega i chwyta go za poły marynarki)
SZEF
Pięć minut! Ty kretynie! Ty durniu!
(puszcza Rega)
Nie mamy czasu do stracenia. Ken - zgol włosy i weź paszport. Spotkamy się pod tym adresem w Rio de Janeiro we wtorek.
(Ken bierze kartkę z adresem i ucieka)
Vic - zasuwaj do Afryki wschodniej i zmień twarz.
(biegnie po płaszcz i ucieka)
Reg - wiej do Kanady. Stamtąd przedostaniemy się do Nikaragui.
(Reg biegnie do okna i coś zbiera)
Larry - zostaniesz tutaj i po kwadransie wysadzisz budynek. Do dzieła!
LARRY
Nie mogę wysadzić budynku!
SZEF
Bo co?
LARRY
Bo to przestępstwo.
(Reg zatrzymuje się)
SZEF
Cholera jasna. No to poddajemy się.
(podnoszą ręce do góry)
REG
Nie możemy.
SZEF
Czemu?
REG
Nie popełniliśmy przestępstwa.
(cięcie; wejście do banku, wewnątrz którego słychać strzały; po chwili z banku wybiega trzech zamaskowanych rabusiów, z workami na plecach; po paru krokach zatrzymują się; pierwszy rabuś zdejmuje maskę)
PIERWSZY RABUŚ
Chwileczkę, popełnianie przestępstw jest bardziej ekscytujące.
DRUGI RABUŚ
Właśnie. Chcesz być uczciwy, to zostań, na przykład, wikarym.
(cięcie; wikary tyłem do kamery, pochylony nad skarbonką ze składkami na odbudowę kościoła i grzebiący wewnątrz niej; podrywa się gwałtownie)
WIKARY
Co proszę?
(cięcie; dyplomowany księgowy w płaszczu i kapeluszu)
DYPLOMOWANY KSIGOWY
Gdyby było mniej rabusiów, nie byłoby ich tak wielu, z ilościowego punktu widzenia.
(cięcie; babsko)
BABSKO
Z tą ekstazą seksualną to przesada.
(cięcie; Szkot stojący przy ławce)
SZKOT
To ciekawe, bo teraz jestem cały blaszany.
(cięcie; policjant Inspektor Pralina)
INSPEKTOR PRALINA
Będzie jeszcze kilka takich wypowiedzi, a potem wystąpię w skeczu, więc nie wyłączajcie odbiorników.
(cięcie; konstabl Papuga)
PODINSPEKTOR PAPUGA
Odstrasza ich mój mundur oraz nieświeży oddech.
(cięcie; sędzia [Terry Jones] i adwokat [Eric Idle], o homoseksualnej orientacji; ubrani w togi idą ulicą)
SDZIA
Lubimy się przebierać, a owszem...
(cięcie)