Teksty z życia wzięte
Re: Teksty z życia wzięte
Od wieków wiadomo, że z ust różnych meneli, drobnych pijaczków itp. potrafi płynąć mądrość sama i kwintesencja filozofii tego świata. Szczególnie ten temat ukochali niektórzy reżyserowie. Ostatnio miałam okazję przekonać się o tym sama. Ide ja sobie uliczką i widzę, że u jej wylotu, obok takiego starego baraku (wciąż zamieszkanego - jak wiadomo, prowizorka u nas jest najtrwalsza ze wszystkiego) stoi grupka mężczyzn kontemplujących uroki butelki z winem. Zbliżam sie i słyszę:
- Miłość jest to...
Nadstawiam uszu, aby nie uronić nic z mądrości, które za chwilę tu padną.
- ...tęsknota mężczyzny za miejscem, w którym się urodził!
Odeszłam pod głębokim wrażeniem.
To ja przytocze mój ulubiony tekst wybitnego w tym temacie - J.Himilsbacha
Pewnego dnia Himilsbach z Maklakiewiczem siedzą na Placu Trzech Krzyzy w Warszawie i popijaja piwo. Obserwuja jak kładziona jest nowa nawierzchnia. Wtedy Himilsbach:
- popatrz Zdzisiu tyle nowych dróg sie teraz buduje, a ku...wa nie ma dokąd pojść...
nie pamiętam kto opowidał ta historię, młody Lengren albo Głowacki, nie to jest istotą. Na ulicy, zalany w 3 d.py leży Janek Himilsbach. Przechodząca obok starsza pani oburza się: proszę pana, jak tak można! Na srodku ulicy tak leżeć pijanym! Na to Himil: (tu oczywiście opowiadając upodabniamy nasz wokal do kultowej chrypki)
- Proszę Pani, ja wprowadzam w rzeczwistość stan bajkowy... (czy jakoś tak)
W nieodżałowanej "Ale plamie!" w TVN anegdotkę o J.H. opowiedział kiedyś Krzysztof Piasecki. Otóż kiedyś J.H. wychodząc z toalety restauracji w budynku chyba SPATiF-u (Stowarzyszenie Polskich Aktorów Teatralnych i Filmowych - czy jakoś tak) rzucił siedzącej tam babci klozetowej banknot o sporym nominale, o wiele więcej niż wynosiła "opłata". I poszedł dalej. A babcia biegnie za nim i woła:
- Panie Janku! To za dużo! Ja jestem uczciwa!
A J.H. z chrypką:
- I dlatego, k..wa, Pani tu siedzi!
moja historia, może nie menelska, ale mnie rozbawiła - siedzimy sobie z kolegą pewnego styczniowego wieczoru na ławce na krakowskich plantach i czekamy na ostatni autobus. w pewnym momencie na horyzoncie pojawiło się kilku dresów - już nam się zrobiło ciepło. dresy zaczęły zmierzać a naszym kierunku i nagle zatrzymali się przed naszą ławką i oznajmili, że przyszli po swoje... byłam chyba blada jak ściana, a mój kumpel do bohaterów nie należy, ale jakież było nasze zdziwnienie, kiedy dresiki wyciągnęły ze stojącego obok kosza na śmieci półlitrową buteleczkę wódeczki, lekko już napoczętą, z nałożonym na zakrętkę kieliszkiem i pół butelki napoju Hellena, podziękowali, przeprosili i poszli...
Rzecz się dzieje w pociągu osobowym z Warszawy Śródmieście do Tłuszcza. Jeden pan menel wygłasza długi monolog o życiu, adresując go do drugiego pana menela,który jednak szybko zapadł w letarg. Przemowę kończy złotą myślą: "I pamiętaj Zdzisiu, że obaj jedziemy na tym samym wózku, tylko ja go ciągnę, a ty go pchasz, albo na odwrót - ja go pcham, a ty go ciągniesz."
Ja też słyszałem rzeczy podobnego kalibru, nie mogę sobie przypomnieć nic szczeglnego, prócz takiej sobie historyjki: idzie sobie menelska parka, ona do niego trochę "zawianym" głosem: "Ale co ty, ku.. we mnie widzisz?...", on coś
tam bełkocze (nie dosłyszałem), po czym ona do niego: "A pamiętasz nasze pierwsze wakacje?" a on na to: "No... fujara mi wtedy stała że hej!...
Jadę kiedyś pociągiem z Warszawy-Ursus do Środmieścia (pociąg wlókł się niemiłosiernie wolno) i slucham takiego oto wywodu jednego z dwóch menelików siedzących przede mną i popijających złocisty trunek z puszek:
- I teraz będziemy k.... jechać nie wiadomo ile tym pociągiem. Stuk, stuk (tu żulik naśladuje odgłos kół). Jedzie k.... jak by chciał a nie mógł. Co nie przeklinaj, co nie przeklinaj, sam posłuchaj, stuk, stuk.Tu na stwierdzenie swego kompana: "Spokojnie Zenek, dojedziemy", usłyszałam:
- Ja wiem k...., że dojedziemy, co mamy nie dojechać, ale kiedy. Jak w tym kraju mam byc dobrze jak nawet kolej się p....... . Jak bym miał bilet kupiony to już bym opier..... tego kierowcę.
Ze wzruszeniem wspominam meneli z warszawskiej Woli, gdzie mi się kiedyś mieściło miejsce pracy (mieściło miejsce - no pięknie.Zdarzało się z pracy wychodzić po 22, zima, mróz, ciemno... i wtedy pojawiała się ekipa co najmniej dwóch lokalnych meneli z propozycją: O! dopieero szpraaaczy? To my paniąą ooproadziy na szszystanek, żeeby się szszywda nie stała...I odprowadzali, krzywda się nigdy nie stała, a wynagrodzenia nie żądali. To była kwestia honoru ulicy. Wynagrodzenie, skromne zresztą, przysługiwało za umycie samochodu na podpracowym parkingu, co wykonywali solidnie i z zapałem
Hmm...u nas w naszym mieście, jest baaardzo sławny ze swoich tekstów pijak. Szedł kiedyś upity w 3...pupy ulicą. Zachwiał się i wpadł do rowu. Jakoś (po 10 minutach) się wygrzebał. Wstał, otrzepał się, zachwiał się jeszcze raz i
wrzasnął "No kto mi ku.wa ten rów tu postawił?! Niech ja go tylko dorwę!"
Wracałam sobie kiedyś wieczorkiem do domu i zaczepił mnie taki właśnie pijaczek. Przeprosił chyba ze trzy razy zanim wogóle powiedział o co mu chodzi. Meritum - czy mu pożyczę 60 gr. Akutat miałam wyjątkowo dobry dzień, więc mówię:
- Pożyczyć? A odda pan?
A on na to uderzając się pięścią w klatę:
- Jak Boga kocham, że ja będę miał to oddam!
Już tu był dobry i mogłabym zakończyć rozmowę. Ale grzebiąc w torebce po drobne rozmawiałam z nim dalej.
Leciało mniej więcej tak:
- Co, 60gr panu do wina zabrakło?
- Nie, łaskawa pani. Narazie nic jeszcze nie mam.
- To jest jakies wino za 60 gr?
- Nie, najtańsze jest za 3,20 a moje ulubione za 3,50.
- To czemu pan nie powie, żebym pożyczyła 3,20?
- Bo nie wypada wyciągać od kobiety tak dużej kwoty. Jest ciemno, zaułek odludny, mogłaby sie pani poczuć zobligowana. Jeśli by tak było utrata 60 gr nie byłaby dotkliwa.
Ujął mnie absolutnie. Honor, godośc, klasa - choć niewątpliwy niedostatek.
- A wie pan co? Mam tu oto 7 zł na dwie butelki pańskiego ulubionego. Pod
warunkiem, że wypije pan za moje zdrowie.
Często w drodze do pracy spotykam meneli wałęsających się po okolicy. Jak zwykle jest "Psieprasziam...." Któregoś razu zaczepił mnie dosyć młody lump i wali prosto z mostu: " Laleczko, pożycz mi kasy na polskie zdrowe owocowe, bo właśnie wyszedłem z kolegą z Izby a te ku... ( to o pracownikach "hotelu" przy ulicy Rozrywki - Krakusy wiedzą ) mi ostatnie pieniądze z kieszeni ukradły. Nie będę kłamać, że potrzebuję na jedzenie, bo kobiet się nie oszukuje." Tu
wyciągnął łapę po pieniądze. Ja : Koleś, z pielęgniarskiej pensji to ja ci nie dam" Menel(pomarzył): o kur.... ! Jak ja chciałbym być chory! I tu się zamyślił: Noooooo... noooo.. wy też macie z forsą przeje....ne.
Swego czasu pewne towarzystwo z Gliwic w składzie chyba 3 studentów polibudy + panna jednego z nich (studiująca prawo) wracało z parodnowego wypadu pod namiot. W przedziale siedli z nimi 2 goście, jak to określił mój rozmówca, "w typie himilsbachowsko-maklakiewiczowskim", a więc nie stricte menele, ale również dosyć prości, bardzo rozrywkowi i wyposażeni w tzw. sznapsbarytony. Szybko nawiązała się znajomość, studenci wyjęli flaszkę, panowie drugą i tak miło mijał czas. Natomiast dziewczyna nie piła, gdyż uczyła się, co jest istotne, historii doktryn politycznych i prawnych.W pewnym momencie jeden z panów postanowił okazać zainteresowanie damie i zapytał:
- Pżiepraszam paniąą bardzo, cósż też pani sianowna czita? -
- "Historię doktryn" -
- A, historie... Wie pani co, jak ja byłem taki młody i przistojny jak pani, to tessz w śkole najwięncej lubiałem historie. O tych wszistkich królach, o tych wszistkich carach... A jussz najwięncej to o tej carycy... co jąą koń p*lił. -
W przedziale lekka konsternacja (wszyscy wiedzą, z jakiego filmu ta wiedza historyczna pochodzi), co mówca wziął za niedowierzanie.
- Co, k*, nie wierzicie mi? Ja k* własnorencznie na własne oczi k* na filmie widziałem! Zrobili dupną masziyne jak pół domu, wciąngali konia na caryce i koń jom k* dupił! -
Kiedyś przed zajęciami doczytywałam w autobusie książkę, menel (taki trochę lepszego sortu) siedzący obok mnie najpierw zadał mi pytanie: "Co to za szmyry pani czyta?", a kiedy nie zareagowałam, zaczął na głos czytać przez ramię tekst. Chciałam mieć święty spokój, bo czasu do zajęć było mało, a musiałam dokończyć czytanie, więc przesiadłam się na pojedyncze miejsce. Musiałam go tym urazić dość mocno, bo usłyszałam jak mamrocze pod nosem: "Taaa... Książki czyta. Idziesz, pierdykniesz się i już cię nie ma. I tyle z tego czytania książek".
Kiedyś stałem sobie i czekałem na osobę (pod umówionym jaworem) kiedy znikąd pojawił się jeden i zaczął długa i zawiłą przemowę, z której wynikało to, o zwykle: potrzeba finansowego wsparcia. Dałem mu jakieś grosiwo, a on zaczął nawijać. Dalibóg, wolałbym, żeby się odwalił, ale w pewnym momencie zacząłem go słuchać. Opowieść szła mniej więcej tak, że ruskie to nam zabrali Królewec, bo to nie jest żaden Kaliningrad a tylko Królewiec i przecież zawsze był (o incydencie pt. Koenigsberg chyba nie słyszał) nasz i powinniśmy go odzyskać, bo przecież i tak dalej. Oczepił się, gdy klepnąłem go w ramię i poradziłem, by nie czekał na resztę tylko leciał odzyskiwać
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_wink.gif" width="15" height="17" alt=";-)" title="Sarkazm">
Drugie zdarzenie nie dotyczyło meneli tylo dresiarzy (ale za to z letka podpitych). Zbliżałem się do swojego bloku i widzę, że na ławeczce siedzi trzech takich typków. Piją piwo (a dookoła widać, ze nie pierwsze) i o czymś zawzięcie
dyskutują. Kiedy ich mijałem usłyszałem fragment: "ale co ty ku*wa pier*olisz? Ty wiesz co by zrobił taki Giedroyć bez Herlinga Grudzińskiego?". Wróciłem do domu i musiałem się napić, tak mi ręce latały
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_wink.gif" width="15" height="17" alt=";-)" title="Sarkazm">
- Miłość jest to...
Nadstawiam uszu, aby nie uronić nic z mądrości, które za chwilę tu padną.
- ...tęsknota mężczyzny za miejscem, w którym się urodził!
Odeszłam pod głębokim wrażeniem.
To ja przytocze mój ulubiony tekst wybitnego w tym temacie - J.Himilsbacha
Pewnego dnia Himilsbach z Maklakiewiczem siedzą na Placu Trzech Krzyzy w Warszawie i popijaja piwo. Obserwuja jak kładziona jest nowa nawierzchnia. Wtedy Himilsbach:
- popatrz Zdzisiu tyle nowych dróg sie teraz buduje, a ku...wa nie ma dokąd pojść...
nie pamiętam kto opowidał ta historię, młody Lengren albo Głowacki, nie to jest istotą. Na ulicy, zalany w 3 d.py leży Janek Himilsbach. Przechodząca obok starsza pani oburza się: proszę pana, jak tak można! Na srodku ulicy tak leżeć pijanym! Na to Himil: (tu oczywiście opowiadając upodabniamy nasz wokal do kultowej chrypki)
- Proszę Pani, ja wprowadzam w rzeczwistość stan bajkowy... (czy jakoś tak)
W nieodżałowanej "Ale plamie!" w TVN anegdotkę o J.H. opowiedział kiedyś Krzysztof Piasecki. Otóż kiedyś J.H. wychodząc z toalety restauracji w budynku chyba SPATiF-u (Stowarzyszenie Polskich Aktorów Teatralnych i Filmowych - czy jakoś tak) rzucił siedzącej tam babci klozetowej banknot o sporym nominale, o wiele więcej niż wynosiła "opłata". I poszedł dalej. A babcia biegnie za nim i woła:
- Panie Janku! To za dużo! Ja jestem uczciwa!
A J.H. z chrypką:
- I dlatego, k..wa, Pani tu siedzi!
moja historia, może nie menelska, ale mnie rozbawiła - siedzimy sobie z kolegą pewnego styczniowego wieczoru na ławce na krakowskich plantach i czekamy na ostatni autobus. w pewnym momencie na horyzoncie pojawiło się kilku dresów - już nam się zrobiło ciepło. dresy zaczęły zmierzać a naszym kierunku i nagle zatrzymali się przed naszą ławką i oznajmili, że przyszli po swoje... byłam chyba blada jak ściana, a mój kumpel do bohaterów nie należy, ale jakież było nasze zdziwnienie, kiedy dresiki wyciągnęły ze stojącego obok kosza na śmieci półlitrową buteleczkę wódeczki, lekko już napoczętą, z nałożonym na zakrętkę kieliszkiem i pół butelki napoju Hellena, podziękowali, przeprosili i poszli...
Rzecz się dzieje w pociągu osobowym z Warszawy Śródmieście do Tłuszcza. Jeden pan menel wygłasza długi monolog o życiu, adresując go do drugiego pana menela,który jednak szybko zapadł w letarg. Przemowę kończy złotą myślą: "I pamiętaj Zdzisiu, że obaj jedziemy na tym samym wózku, tylko ja go ciągnę, a ty go pchasz, albo na odwrót - ja go pcham, a ty go ciągniesz."
Ja też słyszałem rzeczy podobnego kalibru, nie mogę sobie przypomnieć nic szczeglnego, prócz takiej sobie historyjki: idzie sobie menelska parka, ona do niego trochę "zawianym" głosem: "Ale co ty, ku.. we mnie widzisz?...", on coś
tam bełkocze (nie dosłyszałem), po czym ona do niego: "A pamiętasz nasze pierwsze wakacje?" a on na to: "No... fujara mi wtedy stała że hej!...
Jadę kiedyś pociągiem z Warszawy-Ursus do Środmieścia (pociąg wlókł się niemiłosiernie wolno) i slucham takiego oto wywodu jednego z dwóch menelików siedzących przede mną i popijających złocisty trunek z puszek:
- I teraz będziemy k.... jechać nie wiadomo ile tym pociągiem. Stuk, stuk (tu żulik naśladuje odgłos kół). Jedzie k.... jak by chciał a nie mógł. Co nie przeklinaj, co nie przeklinaj, sam posłuchaj, stuk, stuk.Tu na stwierdzenie swego kompana: "Spokojnie Zenek, dojedziemy", usłyszałam:
- Ja wiem k...., że dojedziemy, co mamy nie dojechać, ale kiedy. Jak w tym kraju mam byc dobrze jak nawet kolej się p....... . Jak bym miał bilet kupiony to już bym opier..... tego kierowcę.
Ze wzruszeniem wspominam meneli z warszawskiej Woli, gdzie mi się kiedyś mieściło miejsce pracy (mieściło miejsce - no pięknie.Zdarzało się z pracy wychodzić po 22, zima, mróz, ciemno... i wtedy pojawiała się ekipa co najmniej dwóch lokalnych meneli z propozycją: O! dopieero szpraaaczy? To my paniąą ooproadziy na szszystanek, żeeby się szszywda nie stała...I odprowadzali, krzywda się nigdy nie stała, a wynagrodzenia nie żądali. To była kwestia honoru ulicy. Wynagrodzenie, skromne zresztą, przysługiwało za umycie samochodu na podpracowym parkingu, co wykonywali solidnie i z zapałem
Hmm...u nas w naszym mieście, jest baaardzo sławny ze swoich tekstów pijak. Szedł kiedyś upity w 3...pupy ulicą. Zachwiał się i wpadł do rowu. Jakoś (po 10 minutach) się wygrzebał. Wstał, otrzepał się, zachwiał się jeszcze raz i
wrzasnął "No kto mi ku.wa ten rów tu postawił?! Niech ja go tylko dorwę!"
Wracałam sobie kiedyś wieczorkiem do domu i zaczepił mnie taki właśnie pijaczek. Przeprosił chyba ze trzy razy zanim wogóle powiedział o co mu chodzi. Meritum - czy mu pożyczę 60 gr. Akutat miałam wyjątkowo dobry dzień, więc mówię:
- Pożyczyć? A odda pan?
A on na to uderzając się pięścią w klatę:
- Jak Boga kocham, że ja będę miał to oddam!
Już tu był dobry i mogłabym zakończyć rozmowę. Ale grzebiąc w torebce po drobne rozmawiałam z nim dalej.
Leciało mniej więcej tak:
- Co, 60gr panu do wina zabrakło?
- Nie, łaskawa pani. Narazie nic jeszcze nie mam.
- To jest jakies wino za 60 gr?
- Nie, najtańsze jest za 3,20 a moje ulubione za 3,50.
- To czemu pan nie powie, żebym pożyczyła 3,20?
- Bo nie wypada wyciągać od kobiety tak dużej kwoty. Jest ciemno, zaułek odludny, mogłaby sie pani poczuć zobligowana. Jeśli by tak było utrata 60 gr nie byłaby dotkliwa.
Ujął mnie absolutnie. Honor, godośc, klasa - choć niewątpliwy niedostatek.
- A wie pan co? Mam tu oto 7 zł na dwie butelki pańskiego ulubionego. Pod
warunkiem, że wypije pan za moje zdrowie.
Często w drodze do pracy spotykam meneli wałęsających się po okolicy. Jak zwykle jest "Psieprasziam...." Któregoś razu zaczepił mnie dosyć młody lump i wali prosto z mostu: " Laleczko, pożycz mi kasy na polskie zdrowe owocowe, bo właśnie wyszedłem z kolegą z Izby a te ku... ( to o pracownikach "hotelu" przy ulicy Rozrywki - Krakusy wiedzą ) mi ostatnie pieniądze z kieszeni ukradły. Nie będę kłamać, że potrzebuję na jedzenie, bo kobiet się nie oszukuje." Tu
wyciągnął łapę po pieniądze. Ja : Koleś, z pielęgniarskiej pensji to ja ci nie dam" Menel(pomarzył): o kur.... ! Jak ja chciałbym być chory! I tu się zamyślił: Noooooo... noooo.. wy też macie z forsą przeje....ne.
Swego czasu pewne towarzystwo z Gliwic w składzie chyba 3 studentów polibudy + panna jednego z nich (studiująca prawo) wracało z parodnowego wypadu pod namiot. W przedziale siedli z nimi 2 goście, jak to określił mój rozmówca, "w typie himilsbachowsko-maklakiewiczowskim", a więc nie stricte menele, ale również dosyć prości, bardzo rozrywkowi i wyposażeni w tzw. sznapsbarytony. Szybko nawiązała się znajomość, studenci wyjęli flaszkę, panowie drugą i tak miło mijał czas. Natomiast dziewczyna nie piła, gdyż uczyła się, co jest istotne, historii doktryn politycznych i prawnych.W pewnym momencie jeden z panów postanowił okazać zainteresowanie damie i zapytał:
- Pżiepraszam paniąą bardzo, cósż też pani sianowna czita? -
- "Historię doktryn" -
- A, historie... Wie pani co, jak ja byłem taki młody i przistojny jak pani, to tessz w śkole najwięncej lubiałem historie. O tych wszistkich królach, o tych wszistkich carach... A jussz najwięncej to o tej carycy... co jąą koń p*lił. -
W przedziale lekka konsternacja (wszyscy wiedzą, z jakiego filmu ta wiedza historyczna pochodzi), co mówca wziął za niedowierzanie.
- Co, k*, nie wierzicie mi? Ja k* własnorencznie na własne oczi k* na filmie widziałem! Zrobili dupną masziyne jak pół domu, wciąngali konia na caryce i koń jom k* dupił! -
Kiedyś przed zajęciami doczytywałam w autobusie książkę, menel (taki trochę lepszego sortu) siedzący obok mnie najpierw zadał mi pytanie: "Co to za szmyry pani czyta?", a kiedy nie zareagowałam, zaczął na głos czytać przez ramię tekst. Chciałam mieć święty spokój, bo czasu do zajęć było mało, a musiałam dokończyć czytanie, więc przesiadłam się na pojedyncze miejsce. Musiałam go tym urazić dość mocno, bo usłyszałam jak mamrocze pod nosem: "Taaa... Książki czyta. Idziesz, pierdykniesz się i już cię nie ma. I tyle z tego czytania książek".
Kiedyś stałem sobie i czekałem na osobę (pod umówionym jaworem) kiedy znikąd pojawił się jeden i zaczął długa i zawiłą przemowę, z której wynikało to, o zwykle: potrzeba finansowego wsparcia. Dałem mu jakieś grosiwo, a on zaczął nawijać. Dalibóg, wolałbym, żeby się odwalił, ale w pewnym momencie zacząłem go słuchać. Opowieść szła mniej więcej tak, że ruskie to nam zabrali Królewec, bo to nie jest żaden Kaliningrad a tylko Królewiec i przecież zawsze był (o incydencie pt. Koenigsberg chyba nie słyszał) nasz i powinniśmy go odzyskać, bo przecież i tak dalej. Oczepił się, gdy klepnąłem go w ramię i poradziłem, by nie czekał na resztę tylko leciał odzyskiwać
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_wink.gif" width="15" height="17" alt=";-)" title="Sarkazm">
Drugie zdarzenie nie dotyczyło meneli tylo dresiarzy (ale za to z letka podpitych). Zbliżałem się do swojego bloku i widzę, że na ławeczce siedzi trzech takich typków. Piją piwo (a dookoła widać, ze nie pierwsze) i o czymś zawzięcie
dyskutują. Kiedy ich mijałem usłyszałem fragment: "ale co ty ku*wa pier*olisz? Ty wiesz co by zrobił taki Giedroyć bez Herlinga Grudzińskiego?". Wróciłem do domu i musiałem się napić, tak mi ręce latały
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_wink.gif" width="15" height="17" alt=";-)" title="Sarkazm">
Re: Teksty z życia wzięte
W domu, gdzie mieszkali moi rodzice, umarlo sie pani-starszej z parteru. Mieszkanie zajal syn, menel pierwszego sortu. Na rogu ulicy stala wowczas czysto komunistyczna pijalnia piwa, czyli zwykly blaszak, oczywiscie bez
toalety. Menel wiec (z kolezkami) przychodzil upuszczac uryne do ogrodu za domem, pod ulubionym orzechem, bo wejsc na parter to juz sie nie chcialo. Prosby i rozmowy o zmianie przyzwyczajen oczywiscie nic nie daly, bo 'wie pani, tam nie tylko nie ma toalety, ale tez nie ma swiezego powietrza, wiec my tu wentylujemy pluca'. Az tu pewnego dnia, znowu pojawia sie p. Rysiu i soczyscie podlewa orzech. Mama z pietra wola "Panie Rysiu, pan tu znowu!!!"
A pan Rysiu, nie przerywajac swego zajecia, wola do Mamy 'No wie pani, w pani wieku, zeby jeszcze chlopa podgladac!"
Rzecz się dzieje przed witryną lususowego sklepu dizajnerskiego na Świętojerskiej w Warszawie. Menel do stojącego obok przypadkowego przechodnia, który również przystanął zainteresowany eksponowanymi ciekawymi wzorami utensyliów do wina:
"Pacz pan! Świat stoi na krawędzi.Wino po trzy pięćdziesiąt, a korkociąg za trzysta!"
(Historyjka zasłyszana w audycji Magdy Jeton w radiowej Trójce)
Środek letniej, bardzo gorącej nocy. Z okna w bloku na cały regulator leci Modern Talking "You're my heart you're my soul". Stoję na przystaku autobusu nocnego i zaczepia mnie nagle przechodzący pijany facet (nie menel). I tak mówi do mnie - Wie pan, spytam o coś pana i przyzna mi pan chyba rację, prawda? No przyzna mi pan czy nie? Bo wie pan, ja myślę, że serce jest za małe, żeby wszystkich kochać. Żadne serce nie pomieści wszystkich ludzi na świecie. Nie da się po prostu. Wie pan, trzeba dbać o swoją miłość, a nie przejmować się problemami całego świata. No mam rację czy nie?
Warszawa. było jakieś święto, początek 3 dniowego weekendu. Jadę do roboty przez puste miasto pustym autobusem. Za mną tylko dwaj menele, obdartusy i śmierdacze.i jeden mówi:
-Ty, co to miasto takie puste?
-No... Wszyscy warszawiacy do domu pojechali
lato 1997, na Dolnym Śląsku szalała powódź stulecia, jak wiadomo - organizowano wtedy wielkie akcje chartytatywne, wysyłano na Śląsk jedzenie, koce, naczynia,nawet meble. Rano w drodze na autobus słyszę, jak osiedlowy szambonurek grzebiący w śmietniku z rozpaczą przeklina: "wszystko k* dla powodzian! wszystko! a normalnemu człowiekowi nic nie zostawią!"
Akcja dzieje się nad jeziorem Piaseczno. Pod miejscowym sklepem siedzi paru panów raczących się ulubionym trunkiem, ja wracalem wlasnie ze wspomnianego sklepu. Nagle, po dlugim namyśle, jeden mówi do drugiego:
-wiesz Staszek, czego nam w życiu brakuje...?
- wal.
-tej, jak oni to nazywają, iiiintymności....
Jechałam kiedyś tramwajem, do którego wsiadła grupka baaardzo czerwonych na twarzy i mocno woniejących mieszanką rozmaitych "pachnideł" panów. Jeden z nich rozsiadł się na najbliższym siedzeniu nie zważając na protesty pewnego Pana, który był pierwszy i już tam od kilku przystanków siedział. Być może popełniłam błąd w mym roztargnieniu nie zauważywszy Panów od razu i odwróciłam głowę dopiero słysząc krzyki Pana z Panem na kolanach. Ale cóż - na moje odwrócenie głowy zareagował przyjaciel Pana z kolan - kontakt wzrokowy został nawiązany!
Pan podszedł do mnie i zapytał kurtazyjnie:
- dzień dobry... czy to miejsce jest wolne?
- hmmm... wiem pan co? to tramwaj a nie restauracja. Miejsce jest wolne o ile ktoś na nim juz nie siedzi. (miałam cichą nadzieję, że pyta o miejsce obok i że mnie się na kolana nie właduje)
- no to siadam!
i usiadł.
- wie Pani co... pijak jestem. - zaczął zwierzenia. - Pijak i łajza, bo wszystkich rozpijam. Kiedyś to zespół miałem rockowy a teraz to nawet świadków Jehowy rozpiłem... No ale obiady to zawsze u sióstr zakonnych jadam. A do picia tylko nalewki, pełna kultura, żadnych jaboli. No to co, da pani 50 groszy?
Dałam.
- super z pani laska! To ja pani zaśpiewam!
no dobra.
- A co by pani chciała?
- A jaką muzykę pan grał w tej swojej kapeli?
- Ja? Punkową.
- to ja poproszę o coś punkowego.
- nie ma sprawy.
Wprawdzie kumple mojego rozmówcy już się szykowali do wyjścia i głosami naganiaczy próbowali skłonic go do tego samego, ale gość twardzo stanął przy tramwajowej rurze i zaintonował na cały głos: "JUTRO DADZĄ CI KARAAAAABIN!!!!!!" Nastała chwila konsternacji, bo wszyscy patrzyli na mnie a ja dusiłąm się ze śmiechu.
Śpiewakowi nie dane było dokończyć pieśni bo został wyciągnięty na zewnątrz. Radość z otrzymanych 50 groszy wyładował na siedzącej przede mną staruszce, pukając do niej w szybę i krzycząc: "Trzymaj się babcia!!!!! cześć!!"
Zostałam sama w tramwaju, wszyscy nadal patrzyli na mnie jak na ufo, a starsza pani odwróciła się do mnie i powiedziała:
- Fajne chłopaki, szkoda ich. Kiedyż to chociaż rowy mogli tacy kopać a teraz...- tylko wódka im została!
Jestem z żoną w Rynku we Wrocławiu. Podchodzi menel i grzecznie prosi o wsparcie bo go strasznie ząb boli. (?). Żona daje mu chyba złotówkę - jest strasznie uradowany, dziękuje wylewnie. Za jakieś 5 minut widzimy tego faceta jak idzie z puszką piwa trzymaną przy policzku. Zobaczył nas i raz jeszcze dziękuje. "Ząb trochę mniej boli i lekarstwo jest !".
No to i ja swoje 5 groszy...Jadąc któregos dnia miejskim autobusem (wracając chyba z pracy)bylem świadkiem następującej sceny : dwóch meneli (na żaglu) wsiadło przez tylne drzwi(jakies trzody wielkiej nie robili),podjechali ze 2 przystanki po czym zdecydowali sie wysiąśc. Z tym że z uwagi na spowolniona reakcje jeden zdążył a drugi nie i został w autobusie. Kierowca ostro ruszył do przodu przez co delikwent zaliczył jeszcze dodatkowo glebę. I teraz - uwaga - taki tekst pada z wiadomych ust : Co ten kierowca, pijany k... czy co ?!
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor">
Milego dnia
zapamietałem dwa złote teksty pijaczka który wtarabanił się z rozpędu na kobitę w tramwaju .. kobita mu zaczeła sypać teksty na temat kultury itp. na to gość zawinął jej coś takeigo .."no może popełniłem małe fabą, ale niech pani już nie będzie taką alfą i gametą"
mój znajomy siedział załamany przed egzaminem z matmy na dworcu przysiadł sie menel i pyta co ty taki zmartwiony
a on że nie bedzie mu zawiłości całek i macieży tłumaczył bo sam nic z tego nie rozumie menel nie wiadomo skąd wyciagnął krede i na asfaltowym peronie wytłumaczył koledze całki
wink1.gif niemożliwe powiecie to fakt wink1.gif
Drugi spacer z pieskiem, tym razem męża, późny wieczór, park Praski. Spotykają na swojej drodze pijaczka, lekko zagubionego, ale w bardzo dobrym humorze.Pan ów podchodzie do nich i pyta: Przepraszam najmocniej, dwa pytania, która godzina i gdzie ja jestem? smile.gif
co prawda nie mi osobiście tylko siostrze się zdarzyło. stoi na przystanku, podchodzi do niej pan menel i pyta czy da mu ileś groszy na bułki. siostra z oporami ale zgodziła się w końcu ale dodała panie tylko niech pan na pewno na
jedzenie wyda nie na wódke. a pan na to niech się pani nie martwi wódkę już mam. i na dowód wyciąga butelke z siatki
Rzecz dzieje sie na Warszawskiej Woli.
Przed sklepen na murku siedzi Menel, obok drugi Menel leży na murku, na ziemi puste puszki po piwie.
Moja 2 letnia córka, ogląda tych panów, przykuca. i dziecinnym piszczącym głosikiem mówi:
Dziadziuś wypił piwko i poszedł spać!
Spiący Menel błyskawicznie siada, robi wielkie oczy i pełen uznania mówi:
Nie do wiary! Taki malutki, a jak pięknie poznał!
Starszy Pan parkuje samochód w sobotnie,letnie przedpołudnie, przed szpitalem. Menel do niego:
Dobrodzieju, możesz mi uratować życie jak wesprzesz mnie 2 złotówką. Starszy Pan: wręczając 2 zł: Zdrówka życzę!
Menel: Stokrotnie dziękuję! Bo wiesz Pan, taką paskudną wódkę teraz robią, że jak jej piwem nie przepiję, to nic tylko mi umrzeć przyjdzie!
Będąc na studiach idę sobie raz na przystanek i nagle zaczepił mnie raczej nie menel a pan, który miał chyba nie do końca wszystko poukładane w głowie ale lubił mówić i jeszcze bardziej być słuchanym. Więc pyta mnie:
- Jak Pan myśli - będzie wojna?
Zatkało mnie i odpowiedziałem:
- No... nie wiem.
- To czego Was w tej szkole uczą?
Koleżanka (porządna, nie menelka) stała w kilkuosobowej kolejce do stoiska monopolowo-cukierniczego. Podchodzi do niej paniusia (chyba na kacu) i mówi: "Może mnie Pani wspomóc. Chociaż złotóweczkę?". Koleżanka jej dała, a tamta: "Dzięki, my alkoholiczki musimy się trzymać razem..."
Przypomniało mi się smile.gif
Kiedys razem z kolegą przysiedliśmy sobie na ławce w parku. I tak sobie rozmawiamy, aż tu nagle z tej rozmowy wyrywa nas jakiś zapijaczony głos:
- Przepraszam to moja ławka.
My zdumieni omiatamy wzrokiem podręcznikowego menela... rozglądamy się naokoło (w pobliżu ze trzy jeszcze wolne ławki).
- Ja tutaj winko sobie piję zawsze o tej porze.
Wydawał sie nieugięty (choć niegroźny). Ustapiliśmy i odeszliśmy sobie, krztusząc się ze śmiechu. a menel usiadł i faktycznie otworzył wino. Bułkę chyba nawet jeszcze miał, full wypas wink1.gif
Kurczę, to było ładnych pare lat temu, a teraz dopiero mnie olsniło, że trzeba było sprawdzić, czy faktycznie zawsze tam pije o tej samej porze wink1.gif
Rzecz sie dzieje pod moim oknem, a że mieszkam na parterze, czuje się jak uprzywilejowany widz z pierwszego rzedu. Grupa osiedlowych menelików wlaśnie wyklucza ze swojego grona mojego sasiada, nadobnego w kształtach pana D.: Bo Ty nam wódkę ukradłeś, złodzieju jeden! Na co następuje replika, Ja, złodziej?? Wy bandyci!! Po conajmniej dwóch minutach takich wzajemnych kompementów, grupa menelików wypala: Ty wiesz dlaczego cie nikt nie lubi, grubasie? Bo ty taki brzydki jesteś!!!
I stała się jasność smile.gif
toalety. Menel wiec (z kolezkami) przychodzil upuszczac uryne do ogrodu za domem, pod ulubionym orzechem, bo wejsc na parter to juz sie nie chcialo. Prosby i rozmowy o zmianie przyzwyczajen oczywiscie nic nie daly, bo 'wie pani, tam nie tylko nie ma toalety, ale tez nie ma swiezego powietrza, wiec my tu wentylujemy pluca'. Az tu pewnego dnia, znowu pojawia sie p. Rysiu i soczyscie podlewa orzech. Mama z pietra wola "Panie Rysiu, pan tu znowu!!!"
A pan Rysiu, nie przerywajac swego zajecia, wola do Mamy 'No wie pani, w pani wieku, zeby jeszcze chlopa podgladac!"
Rzecz się dzieje przed witryną lususowego sklepu dizajnerskiego na Świętojerskiej w Warszawie. Menel do stojącego obok przypadkowego przechodnia, który również przystanął zainteresowany eksponowanymi ciekawymi wzorami utensyliów do wina:
"Pacz pan! Świat stoi na krawędzi.Wino po trzy pięćdziesiąt, a korkociąg za trzysta!"
(Historyjka zasłyszana w audycji Magdy Jeton w radiowej Trójce)
Środek letniej, bardzo gorącej nocy. Z okna w bloku na cały regulator leci Modern Talking "You're my heart you're my soul". Stoję na przystaku autobusu nocnego i zaczepia mnie nagle przechodzący pijany facet (nie menel). I tak mówi do mnie - Wie pan, spytam o coś pana i przyzna mi pan chyba rację, prawda? No przyzna mi pan czy nie? Bo wie pan, ja myślę, że serce jest za małe, żeby wszystkich kochać. Żadne serce nie pomieści wszystkich ludzi na świecie. Nie da się po prostu. Wie pan, trzeba dbać o swoją miłość, a nie przejmować się problemami całego świata. No mam rację czy nie?
Warszawa. było jakieś święto, początek 3 dniowego weekendu. Jadę do roboty przez puste miasto pustym autobusem. Za mną tylko dwaj menele, obdartusy i śmierdacze.i jeden mówi:
-Ty, co to miasto takie puste?
-No... Wszyscy warszawiacy do domu pojechali
lato 1997, na Dolnym Śląsku szalała powódź stulecia, jak wiadomo - organizowano wtedy wielkie akcje chartytatywne, wysyłano na Śląsk jedzenie, koce, naczynia,nawet meble. Rano w drodze na autobus słyszę, jak osiedlowy szambonurek grzebiący w śmietniku z rozpaczą przeklina: "wszystko k* dla powodzian! wszystko! a normalnemu człowiekowi nic nie zostawią!"
Akcja dzieje się nad jeziorem Piaseczno. Pod miejscowym sklepem siedzi paru panów raczących się ulubionym trunkiem, ja wracalem wlasnie ze wspomnianego sklepu. Nagle, po dlugim namyśle, jeden mówi do drugiego:
-wiesz Staszek, czego nam w życiu brakuje...?
- wal.
-tej, jak oni to nazywają, iiiintymności....
Jechałam kiedyś tramwajem, do którego wsiadła grupka baaardzo czerwonych na twarzy i mocno woniejących mieszanką rozmaitych "pachnideł" panów. Jeden z nich rozsiadł się na najbliższym siedzeniu nie zważając na protesty pewnego Pana, który był pierwszy i już tam od kilku przystanków siedział. Być może popełniłam błąd w mym roztargnieniu nie zauważywszy Panów od razu i odwróciłam głowę dopiero słysząc krzyki Pana z Panem na kolanach. Ale cóż - na moje odwrócenie głowy zareagował przyjaciel Pana z kolan - kontakt wzrokowy został nawiązany!
Pan podszedł do mnie i zapytał kurtazyjnie:
- dzień dobry... czy to miejsce jest wolne?
- hmmm... wiem pan co? to tramwaj a nie restauracja. Miejsce jest wolne o ile ktoś na nim juz nie siedzi. (miałam cichą nadzieję, że pyta o miejsce obok i że mnie się na kolana nie właduje)
- no to siadam!
i usiadł.
- wie Pani co... pijak jestem. - zaczął zwierzenia. - Pijak i łajza, bo wszystkich rozpijam. Kiedyś to zespół miałem rockowy a teraz to nawet świadków Jehowy rozpiłem... No ale obiady to zawsze u sióstr zakonnych jadam. A do picia tylko nalewki, pełna kultura, żadnych jaboli. No to co, da pani 50 groszy?
Dałam.
- super z pani laska! To ja pani zaśpiewam!
no dobra.
- A co by pani chciała?
- A jaką muzykę pan grał w tej swojej kapeli?
- Ja? Punkową.
- to ja poproszę o coś punkowego.
- nie ma sprawy.
Wprawdzie kumple mojego rozmówcy już się szykowali do wyjścia i głosami naganiaczy próbowali skłonic go do tego samego, ale gość twardzo stanął przy tramwajowej rurze i zaintonował na cały głos: "JUTRO DADZĄ CI KARAAAAABIN!!!!!!" Nastała chwila konsternacji, bo wszyscy patrzyli na mnie a ja dusiłąm się ze śmiechu.
Śpiewakowi nie dane było dokończyć pieśni bo został wyciągnięty na zewnątrz. Radość z otrzymanych 50 groszy wyładował na siedzącej przede mną staruszce, pukając do niej w szybę i krzycząc: "Trzymaj się babcia!!!!! cześć!!"
Zostałam sama w tramwaju, wszyscy nadal patrzyli na mnie jak na ufo, a starsza pani odwróciła się do mnie i powiedziała:
- Fajne chłopaki, szkoda ich. Kiedyż to chociaż rowy mogli tacy kopać a teraz...- tylko wódka im została!
Jestem z żoną w Rynku we Wrocławiu. Podchodzi menel i grzecznie prosi o wsparcie bo go strasznie ząb boli. (?). Żona daje mu chyba złotówkę - jest strasznie uradowany, dziękuje wylewnie. Za jakieś 5 minut widzimy tego faceta jak idzie z puszką piwa trzymaną przy policzku. Zobaczył nas i raz jeszcze dziękuje. "Ząb trochę mniej boli i lekarstwo jest !".
No to i ja swoje 5 groszy...Jadąc któregos dnia miejskim autobusem (wracając chyba z pracy)bylem świadkiem następującej sceny : dwóch meneli (na żaglu) wsiadło przez tylne drzwi(jakies trzody wielkiej nie robili),podjechali ze 2 przystanki po czym zdecydowali sie wysiąśc. Z tym że z uwagi na spowolniona reakcje jeden zdążył a drugi nie i został w autobusie. Kierowca ostro ruszył do przodu przez co delikwent zaliczył jeszcze dodatkowo glebę. I teraz - uwaga - taki tekst pada z wiadomych ust : Co ten kierowca, pijany k... czy co ?!
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor">
Milego dnia
zapamietałem dwa złote teksty pijaczka który wtarabanił się z rozpędu na kobitę w tramwaju .. kobita mu zaczeła sypać teksty na temat kultury itp. na to gość zawinął jej coś takeigo .."no może popełniłem małe fabą, ale niech pani już nie będzie taką alfą i gametą"
mój znajomy siedział załamany przed egzaminem z matmy na dworcu przysiadł sie menel i pyta co ty taki zmartwiony
a on że nie bedzie mu zawiłości całek i macieży tłumaczył bo sam nic z tego nie rozumie menel nie wiadomo skąd wyciagnął krede i na asfaltowym peronie wytłumaczył koledze całki
wink1.gif niemożliwe powiecie to fakt wink1.gif
Drugi spacer z pieskiem, tym razem męża, późny wieczór, park Praski. Spotykają na swojej drodze pijaczka, lekko zagubionego, ale w bardzo dobrym humorze.Pan ów podchodzie do nich i pyta: Przepraszam najmocniej, dwa pytania, która godzina i gdzie ja jestem? smile.gif
co prawda nie mi osobiście tylko siostrze się zdarzyło. stoi na przystanku, podchodzi do niej pan menel i pyta czy da mu ileś groszy na bułki. siostra z oporami ale zgodziła się w końcu ale dodała panie tylko niech pan na pewno na
jedzenie wyda nie na wódke. a pan na to niech się pani nie martwi wódkę już mam. i na dowód wyciąga butelke z siatki
Rzecz dzieje sie na Warszawskiej Woli.
Przed sklepen na murku siedzi Menel, obok drugi Menel leży na murku, na ziemi puste puszki po piwie.
Moja 2 letnia córka, ogląda tych panów, przykuca. i dziecinnym piszczącym głosikiem mówi:
Dziadziuś wypił piwko i poszedł spać!
Spiący Menel błyskawicznie siada, robi wielkie oczy i pełen uznania mówi:
Nie do wiary! Taki malutki, a jak pięknie poznał!
Starszy Pan parkuje samochód w sobotnie,letnie przedpołudnie, przed szpitalem. Menel do niego:
Dobrodzieju, możesz mi uratować życie jak wesprzesz mnie 2 złotówką. Starszy Pan: wręczając 2 zł: Zdrówka życzę!
Menel: Stokrotnie dziękuję! Bo wiesz Pan, taką paskudną wódkę teraz robią, że jak jej piwem nie przepiję, to nic tylko mi umrzeć przyjdzie!
Będąc na studiach idę sobie raz na przystanek i nagle zaczepił mnie raczej nie menel a pan, który miał chyba nie do końca wszystko poukładane w głowie ale lubił mówić i jeszcze bardziej być słuchanym. Więc pyta mnie:
- Jak Pan myśli - będzie wojna?
Zatkało mnie i odpowiedziałem:
- No... nie wiem.
- To czego Was w tej szkole uczą?
Koleżanka (porządna, nie menelka) stała w kilkuosobowej kolejce do stoiska monopolowo-cukierniczego. Podchodzi do niej paniusia (chyba na kacu) i mówi: "Może mnie Pani wspomóc. Chociaż złotóweczkę?". Koleżanka jej dała, a tamta: "Dzięki, my alkoholiczki musimy się trzymać razem..."
Przypomniało mi się smile.gif
Kiedys razem z kolegą przysiedliśmy sobie na ławce w parku. I tak sobie rozmawiamy, aż tu nagle z tej rozmowy wyrywa nas jakiś zapijaczony głos:
- Przepraszam to moja ławka.
My zdumieni omiatamy wzrokiem podręcznikowego menela... rozglądamy się naokoło (w pobliżu ze trzy jeszcze wolne ławki).
- Ja tutaj winko sobie piję zawsze o tej porze.
Wydawał sie nieugięty (choć niegroźny). Ustapiliśmy i odeszliśmy sobie, krztusząc się ze śmiechu. a menel usiadł i faktycznie otworzył wino. Bułkę chyba nawet jeszcze miał, full wypas wink1.gif
Kurczę, to było ładnych pare lat temu, a teraz dopiero mnie olsniło, że trzeba było sprawdzić, czy faktycznie zawsze tam pije o tej samej porze wink1.gif
Rzecz sie dzieje pod moim oknem, a że mieszkam na parterze, czuje się jak uprzywilejowany widz z pierwszego rzedu. Grupa osiedlowych menelików wlaśnie wyklucza ze swojego grona mojego sasiada, nadobnego w kształtach pana D.: Bo Ty nam wódkę ukradłeś, złodzieju jeden! Na co następuje replika, Ja, złodziej?? Wy bandyci!! Po conajmniej dwóch minutach takich wzajemnych kompementów, grupa menelików wypala: Ty wiesz dlaczego cie nikt nie lubi, grubasie? Bo ty taki brzydki jesteś!!!
I stała się jasność smile.gif
Unregistered
Re: Teksty z życia wzięte
rzecz dziala sie na przystanku, dwoch pijaczkow:
- Ty, Waldek, patrz jak sie wrony zachowuja.
- No i co?
- BO tam w trawie [po drugiej stronie ulicy, za barierka, trudno widoczny - dop.Ja] siedzi kot, widzisz?
- Ano, czai sie tak.
- No wlasnie, a wiesz czemu on sie czai?
- No, bo chce polowac, nie?
- No tak, ale dlaczego nie spi, jak inne, w dzien?
- Nie wiem.
- Bo w nocy byloby go widac, bo jest bialy, dlatego bialy kot musi polowac w dzien!
w Krakowie pod jeszcze istniejącym parę miesięcy temu Barem Smok, podchodzi do mnie Pan Menello, staje w bezpiecznej odległości, trzęsie nogami, wzrok w ziemię, myślę, zaraz zapyta o kasę, a on:
"....mam do pana pytanie....
odpowiadam pytaj pan
a on na to
...nie zabijesz mnie?"
A ja szczena w ziemie i rybka. Odpowiedzialem że nie, nie zabije cie a o co chodzi.
Kolo na to, a że jak tak, to możesz mnie papierosem poczęstować.
Stwierdziłem, że za dobry żart dobra fajka i dostał malborasa smile.gif
Rzecz się zdarzyła w Krakowie. Kilku meneli stało na chodniku i popijało swoją ulubioną magiczną miksturkę za 4,20 wink1.gif Na tymże chodniku znalazł się pewien przechodzień, który mijając pijaczków, potrącił jednego z nich niechcący i poszedł dalej. Na to potrącony odzywa się poważnym tonem:
- Czy nie uważa pan, że powinien mnie pan przeprosić ?
Przechodzień:
- A spier****j ty żulu jeden!
Żul na to jeszcze bardziej poważnym tonem:
- To już nawet nie jest impertynencja! To jest chamstwo w postaci krystalicznej !
no więc trzeba było poznosić kupe gratów z czwartego piętra, więc wzięło się zebrało kilku żulnych panów gotowych pomóc nam za parę 'win'. no i, po jakimś czasie, stoję na chodniku przy kupie klamotów, a jeden z pomagajacych panów do mnie tak:
'Tak, tak, trzeba pilnować, bo żule łażą...!'
A to jeszcze o Himilsbachu.
Podobno miał propozycję zagrania w filmie anglojęzycznym, ale oczywiście warunkiem było nauczenie się angielskiego. No i po pewnym czasie Maklak, czy inny kolo pyta go co z tym filmem, czy w to wchodzi. Mistrz miał odpowiedzieć "Ja się nauczę tego języka, oni się rozmyślą, a ja jak ten ch.. z angielskim zostanę".
No to JH jeszcze raz (chyba nie było w tym wątku):
Siedzi sobie Jasiu na ławeczce, w stanie mocno bajkowym, i jakaś przechodząca obok pani mówi ze zgorszeniem do swojej córki:
- Popatrz, co za degrengolada: pijany w biały dzień, co za menel.
Na to córka: - Alez mamo, to jest Jan Himilsbach, znakomity aktor, świetny reżyser i pisarz!
Himilsbach, otwierając jedno oko: - No i co, głupio ci teraz, stara kwoko?
hmm.. Nie jest to może mądrość menelska..Szedłem sobie kiedyś przez jarmark winobraniowy. a jak to zwykle na winobranie bywa, zjeżdża się dużo wirków. Siedzą pod murami z kartkami, na których jest dużo ciekawych napisów,
np. "zbieram na cysternę mleka". Przechodziłem akurat obok jednego z nich. A że miałem na sobie koszulkę zespołu 'The Offspring', ten wirek, obok którego przechodziłem, wstał, podszedł do mnie i powiedział: ,,Offspring, kumplu mój zarzuć walutą!'' Totalnie mnie rozbroił i dostał kilka miedziaków....smile.gif
Innym razem wracam wieczorem do domu, idę ulicą a z naprzeciwka wyłania się moja sąsiadka z bliżej niezidentyfikowanym osobnikiem (ale też menelik). Oboje idą objęci, śmieją się, całują, oczywiście nie trzeba dodawać, że kompletnie pijani. Nagle słyszę taka mniej więcej konwersację:
Ona: i co my będziemy razem robić?
On: jak to co? ja nie mam nic, ty nie masz nic, zakładamy fabrykę!
No to jeszcze jedna historyjka.
Jest lato, wczesny wieczór. Siedzę sobie na przystanku autobusowym, pustym akurat. Z przeciwka idzie facet w stanie lekko zawianym, z siatką truskawek w ręku. Na mój widok woła na cały głos:
- Księżniczko! Co pani taka smutna! Niech się pani poczęstuje!
Ale się poczułam dowartościowana...
pierwsze:
Stoje w sklepie w kolejce. Niedziela rano po 7. Przede mną 4 meneli. I kazdy po koleji : "Mozgotrzepa poprosze"
nadchodzi moja kolej. Biedna ekspedietka, znudzona chyba juz stałą drogą do połki z tanimi trunkami, patrzy na mnie błagalnym wzrokiem i pyta sie cieniutko co podac. A ja na to "chleb jest jakis moze??" smile.gif nie uwierzycie jaki okrzyk
radosci wydała smile.gifsmile.gifsmile.gifsmile.gif
drugie:
siedzimy sobie na jakims miastowym festynie( ja moje kolezanki i kilku kolegów) na trawie i sobie wesoło gaworzymy. Od strony piwianych parasoli idzie menelik mocno sie zataczając, a za nim drugi sie wlecze probując chyba mu pomóc. Ten pierwszy zatrzymuje sie patrząc na nas i wydaje okrzyk " JAKIE PIEKNE DZIEWCZĄTKA!! O... PRZEPRASZAM PANA!!( tu wskazuje na mnie- mam króciutkie włosy ). ALEZ MA PAN TOWARZYSTWO!!! PAN JEDEN I 7 DZIEWCZYN... ACH!!!" i potoczył sie dalej:) dodam ze było z nami trzech panów i pieć pań (panowie są szczęsliwymi posiadaczami długich włosów)
Siedzę sobie z koleżanką w parku, ja piję Leszka, ona fantę. Obok nas przechodzi menelik,patrzy się z politowaniem i mówi: Ludzie, siedzą razem, jedna pije, a druga nie. Co za czasy.
Czas: po wyborach prezydenckich
Miejsce: podsklepie osiedlowe
Osoby: trzech panów w różnych stadiach
Pan 1: [opowiada coś gęsto sadząc powszechnie znanym przerywnikiem na pięć liter, pierwsza k]
Pan 2: - Jak k...a mówisz? teraz, k...a, mówi się KWA!
Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych... Centrum Ciechanowa... Obrzydliwa pijalnia piwa, przy niej stali bywalcy korzystają z pierwszych cieplejszych dni wiosny. Przechodzę z (dzisiejszym) mężem obok i słyszę fragment monologu
paskudnie zapuszczonego menelika: "... doszliśmy z żoną do wniosku, że co jak co, ale nasze małżeństwo może uratować już tylko miłość francuska..."
kiedyś opowiadał Krzysztof Daukszewicz jak wracał do domu objuczony zakupami. Obok bramy zaczepił go chwiejący sie na nogach menel i prosił o pare groszy. Krzychu powiedział, że teraz mu nie da, bo nie ma wolnej ręki, ale za chwilę będzie znów wychodził i wtedy mu coś tam da. A menel na to: ja, hep - czknął sobie, ja poszszekam,ale szy aby na pewno mogę panu zaufać?
Rozmowa;jeden z piwem ,drugi z mózgotrzepem;
Ten od piwa: nie pij tego, bo to powoduje impotencję!
Ten od mózgotrzepa patrzy na niego, widać nie bardzo wie o czym mowa, więc "piwny" tłumaczy : impotencja to jest wtedy , gdy baba chce,chłop też chce ale mu nie staje.
Dawno temu można było kupić wódkę Krakus z charakterystyczną naklejką z Lajkonikiem _Po chodniku slalomem przemieszcza się miejscowy pijaczek w stanie bardzo odbiegającym od pionu . w pewnym momencie butelkę z drogocennym Krakusem wkłada między nogi i mówi :A teraz mój koniku zawieź mnie do domu.
Parę lat temu, przy pomiędzy Wydziałem Chemii a Matematyką UJ w Krakowie, plątało się przez dłuższy czas paru pijaczków - takich "oswojonych". Czasem, gdy zagadywali, rzucałem im jakieś drobne "na zwilżenie gardeł"
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor">. Pewnego dnia, idąc do pracy widzę owych pijaczków zmierzających w moją stronę. Najodważniejszy zagadał:
- Panie Kierowniku (he, he...), mamy sprawę....
- Słucham (???)
- Wie Pan, chcieliśmy się jakoś odwdzięczyć a dzis jest mecz Wisły....
- No i.... ???
- Bo my wiemy, gdzie jest dziura w ogrodzeniu stadionu i my możemy pokazać
Podziękowałem uprzejmie ale byłem pod wrażeniem.
I druga historia:
Pewna Pani dr hab. (z litości nie wspomnę tu jej z imienia i nazwiska
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor"> przechodziła tą samą ścieżką i była nagabywana przez tych samych pijaczków o drobne. Pijaczkowie uważali, że szczytem kurtuazji będzie zwrócenie się do niej per: "Pani Magister". Nie raz widziałem ją, jak gotowała się po spotkaniu z pijaczkami (no jak ktoś może zwrócić się do niej,wielkiego dr hab-a, przez byle magister
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor">. Na marginesie, to był jeden z powodów, dla których dostawali ode mnie drobniaki
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor">))
Było to za późnej komuny. Do przeładowanego (popołudniowy szczyt) miejskiego autobusu wtranżolił się podpity menel i zaczął głośno nawijać. Pasażerowie słuchali zachwyceni. Menel opowiadał:
- Jadę sobie kiedyś takim autobusem...eeep...a przy mnie stoi facet. Eeepp... ja go pytam, czym się różni kapelusz od rządu, a on eeppp... pyta, czym? To ja mu mówię, że kapelusz jest do głowy, a rząd ..eeepp...do dupy. A on mi na to: - a czym różni się ten autobus od pana? Tym, że ten autobus ..epp..pojedzie dalej, a pan pójdzie ze mną. - Ja mu na to, że chodziło o rząd ..epp.angielski. A on mi mówi: - co mi tu pan zalewasz, ja już tyle lat pracuję w UB i wiem, który rząd jest...eppp...do dupy.
Większość pasażerów chyba miała mokre majtki.
No to moja historia:
Zdarzyło się na Dąbiu w Krakowie. Szedłem obok jakiegoś sklepu no i zobaczyłem trzech szanownych panów i jedną dame z zamiarem rozpoczęcia spożywania. Nagle pani oburzonym i już mocno zachrypniętym głosem: DAMA PIJE PIERWSZA!!! smile.gif)))
- Ty, Waldek, patrz jak sie wrony zachowuja.
- No i co?
- BO tam w trawie [po drugiej stronie ulicy, za barierka, trudno widoczny - dop.Ja] siedzi kot, widzisz?
- Ano, czai sie tak.
- No wlasnie, a wiesz czemu on sie czai?
- No, bo chce polowac, nie?
- No tak, ale dlaczego nie spi, jak inne, w dzien?
- Nie wiem.
- Bo w nocy byloby go widac, bo jest bialy, dlatego bialy kot musi polowac w dzien!
w Krakowie pod jeszcze istniejącym parę miesięcy temu Barem Smok, podchodzi do mnie Pan Menello, staje w bezpiecznej odległości, trzęsie nogami, wzrok w ziemię, myślę, zaraz zapyta o kasę, a on:
"....mam do pana pytanie....
odpowiadam pytaj pan
a on na to
...nie zabijesz mnie?"
A ja szczena w ziemie i rybka. Odpowiedzialem że nie, nie zabije cie a o co chodzi.
Kolo na to, a że jak tak, to możesz mnie papierosem poczęstować.
Stwierdziłem, że za dobry żart dobra fajka i dostał malborasa smile.gif
Rzecz się zdarzyła w Krakowie. Kilku meneli stało na chodniku i popijało swoją ulubioną magiczną miksturkę za 4,20 wink1.gif Na tymże chodniku znalazł się pewien przechodzień, który mijając pijaczków, potrącił jednego z nich niechcący i poszedł dalej. Na to potrącony odzywa się poważnym tonem:
- Czy nie uważa pan, że powinien mnie pan przeprosić ?
Przechodzień:
- A spier****j ty żulu jeden!
Żul na to jeszcze bardziej poważnym tonem:
- To już nawet nie jest impertynencja! To jest chamstwo w postaci krystalicznej !
no więc trzeba było poznosić kupe gratów z czwartego piętra, więc wzięło się zebrało kilku żulnych panów gotowych pomóc nam za parę 'win'. no i, po jakimś czasie, stoję na chodniku przy kupie klamotów, a jeden z pomagajacych panów do mnie tak:
'Tak, tak, trzeba pilnować, bo żule łażą...!'
A to jeszcze o Himilsbachu.
Podobno miał propozycję zagrania w filmie anglojęzycznym, ale oczywiście warunkiem było nauczenie się angielskiego. No i po pewnym czasie Maklak, czy inny kolo pyta go co z tym filmem, czy w to wchodzi. Mistrz miał odpowiedzieć "Ja się nauczę tego języka, oni się rozmyślą, a ja jak ten ch.. z angielskim zostanę".
No to JH jeszcze raz (chyba nie było w tym wątku):
Siedzi sobie Jasiu na ławeczce, w stanie mocno bajkowym, i jakaś przechodząca obok pani mówi ze zgorszeniem do swojej córki:
- Popatrz, co za degrengolada: pijany w biały dzień, co za menel.
Na to córka: - Alez mamo, to jest Jan Himilsbach, znakomity aktor, świetny reżyser i pisarz!
Himilsbach, otwierając jedno oko: - No i co, głupio ci teraz, stara kwoko?
hmm.. Nie jest to może mądrość menelska..Szedłem sobie kiedyś przez jarmark winobraniowy. a jak to zwykle na winobranie bywa, zjeżdża się dużo wirków. Siedzą pod murami z kartkami, na których jest dużo ciekawych napisów,
np. "zbieram na cysternę mleka". Przechodziłem akurat obok jednego z nich. A że miałem na sobie koszulkę zespołu 'The Offspring', ten wirek, obok którego przechodziłem, wstał, podszedł do mnie i powiedział: ,,Offspring, kumplu mój zarzuć walutą!'' Totalnie mnie rozbroił i dostał kilka miedziaków....smile.gif
Innym razem wracam wieczorem do domu, idę ulicą a z naprzeciwka wyłania się moja sąsiadka z bliżej niezidentyfikowanym osobnikiem (ale też menelik). Oboje idą objęci, śmieją się, całują, oczywiście nie trzeba dodawać, że kompletnie pijani. Nagle słyszę taka mniej więcej konwersację:
Ona: i co my będziemy razem robić?
On: jak to co? ja nie mam nic, ty nie masz nic, zakładamy fabrykę!
No to jeszcze jedna historyjka.
Jest lato, wczesny wieczór. Siedzę sobie na przystanku autobusowym, pustym akurat. Z przeciwka idzie facet w stanie lekko zawianym, z siatką truskawek w ręku. Na mój widok woła na cały głos:
- Księżniczko! Co pani taka smutna! Niech się pani poczęstuje!
Ale się poczułam dowartościowana...
pierwsze:
Stoje w sklepie w kolejce. Niedziela rano po 7. Przede mną 4 meneli. I kazdy po koleji : "Mozgotrzepa poprosze"
nadchodzi moja kolej. Biedna ekspedietka, znudzona chyba juz stałą drogą do połki z tanimi trunkami, patrzy na mnie błagalnym wzrokiem i pyta sie cieniutko co podac. A ja na to "chleb jest jakis moze??" smile.gif nie uwierzycie jaki okrzyk
radosci wydała smile.gifsmile.gifsmile.gifsmile.gif
drugie:
siedzimy sobie na jakims miastowym festynie( ja moje kolezanki i kilku kolegów) na trawie i sobie wesoło gaworzymy. Od strony piwianych parasoli idzie menelik mocno sie zataczając, a za nim drugi sie wlecze probując chyba mu pomóc. Ten pierwszy zatrzymuje sie patrząc na nas i wydaje okrzyk " JAKIE PIEKNE DZIEWCZĄTKA!! O... PRZEPRASZAM PANA!!( tu wskazuje na mnie- mam króciutkie włosy ). ALEZ MA PAN TOWARZYSTWO!!! PAN JEDEN I 7 DZIEWCZYN... ACH!!!" i potoczył sie dalej:) dodam ze było z nami trzech panów i pieć pań (panowie są szczęsliwymi posiadaczami długich włosów)
Siedzę sobie z koleżanką w parku, ja piję Leszka, ona fantę. Obok nas przechodzi menelik,patrzy się z politowaniem i mówi: Ludzie, siedzą razem, jedna pije, a druga nie. Co za czasy.
Czas: po wyborach prezydenckich
Miejsce: podsklepie osiedlowe
Osoby: trzech panów w różnych stadiach
Pan 1: [opowiada coś gęsto sadząc powszechnie znanym przerywnikiem na pięć liter, pierwsza k]
Pan 2: - Jak k...a mówisz? teraz, k...a, mówi się KWA!
Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych... Centrum Ciechanowa... Obrzydliwa pijalnia piwa, przy niej stali bywalcy korzystają z pierwszych cieplejszych dni wiosny. Przechodzę z (dzisiejszym) mężem obok i słyszę fragment monologu
paskudnie zapuszczonego menelika: "... doszliśmy z żoną do wniosku, że co jak co, ale nasze małżeństwo może uratować już tylko miłość francuska..."
kiedyś opowiadał Krzysztof Daukszewicz jak wracał do domu objuczony zakupami. Obok bramy zaczepił go chwiejący sie na nogach menel i prosił o pare groszy. Krzychu powiedział, że teraz mu nie da, bo nie ma wolnej ręki, ale za chwilę będzie znów wychodził i wtedy mu coś tam da. A menel na to: ja, hep - czknął sobie, ja poszszekam,ale szy aby na pewno mogę panu zaufać?
Rozmowa;jeden z piwem ,drugi z mózgotrzepem;
Ten od piwa: nie pij tego, bo to powoduje impotencję!
Ten od mózgotrzepa patrzy na niego, widać nie bardzo wie o czym mowa, więc "piwny" tłumaczy : impotencja to jest wtedy , gdy baba chce,chłop też chce ale mu nie staje.
Dawno temu można było kupić wódkę Krakus z charakterystyczną naklejką z Lajkonikiem _Po chodniku slalomem przemieszcza się miejscowy pijaczek w stanie bardzo odbiegającym od pionu . w pewnym momencie butelkę z drogocennym Krakusem wkłada między nogi i mówi :A teraz mój koniku zawieź mnie do domu.
Parę lat temu, przy pomiędzy Wydziałem Chemii a Matematyką UJ w Krakowie, plątało się przez dłuższy czas paru pijaczków - takich "oswojonych". Czasem, gdy zagadywali, rzucałem im jakieś drobne "na zwilżenie gardeł"
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor">. Pewnego dnia, idąc do pracy widzę owych pijaczków zmierzających w moją stronę. Najodważniejszy zagadał:
- Panie Kierowniku (he, he...), mamy sprawę....
- Słucham (???)
- Wie Pan, chcieliśmy się jakoś odwdzięczyć a dzis jest mecz Wisły....
- No i.... ???
- Bo my wiemy, gdzie jest dziura w ogrodzeniu stadionu i my możemy pokazać
Podziękowałem uprzejmie ale byłem pod wrażeniem.
I druga historia:
Pewna Pani dr hab. (z litości nie wspomnę tu jej z imienia i nazwiska
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor"> przechodziła tą samą ścieżką i była nagabywana przez tych samych pijaczków o drobne. Pijaczkowie uważali, że szczytem kurtuazji będzie zwrócenie się do niej per: "Pani Magister". Nie raz widziałem ją, jak gotowała się po spotkaniu z pijaczkami (no jak ktoś może zwrócić się do niej,wielkiego dr hab-a, przez byle magister
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor">. Na marginesie, to był jeden z powodów, dla których dostawali ode mnie drobniaki
<img class="smilies" src="./3_files/icon_e_smile.gif" width="15" height="17" alt=":-)" title="Szczęście, dobry humor">))
Było to za późnej komuny. Do przeładowanego (popołudniowy szczyt) miejskiego autobusu wtranżolił się podpity menel i zaczął głośno nawijać. Pasażerowie słuchali zachwyceni. Menel opowiadał:
- Jadę sobie kiedyś takim autobusem...eeep...a przy mnie stoi facet. Eeepp... ja go pytam, czym się różni kapelusz od rządu, a on eeppp... pyta, czym? To ja mu mówię, że kapelusz jest do głowy, a rząd ..eeepp...do dupy. A on mi na to: - a czym różni się ten autobus od pana? Tym, że ten autobus ..epp..pojedzie dalej, a pan pójdzie ze mną. - Ja mu na to, że chodziło o rząd ..epp.angielski. A on mi mówi: - co mi tu pan zalewasz, ja już tyle lat pracuję w UB i wiem, który rząd jest...eppp...do dupy.
Większość pasażerów chyba miała mokre majtki.
No to moja historia:
Zdarzyło się na Dąbiu w Krakowie. Szedłem obok jakiegoś sklepu no i zobaczyłem trzech szanownych panów i jedną dame z zamiarem rozpoczęcia spożywania. Nagle pani oburzonym i już mocno zachrypniętym głosem: DAMA PIJE PIERWSZA!!! smile.gif)))
Re: Teksty z życia wzięte
Amerykański system sprawiedliwości
W 1994 roku wydarzyła się chyba najsłynniejsza sprawa o odszkodowanie - pani Liebeck dostała
250tys.$, bo oparzyła się kawą w McDonaldzie.
Wcześniej:
- Przyznano odszkodowanie studentce, która zraniła się złamaną mydelniczką w trakcie odbywania stosunku pod prysznicem w akademiku.
- Blisko milion $ zarobił adwokat pani, która doznała rozstroju psychicznego pracując 30 lat
wśród dużych Murzynów.
- Pewna studentka poczuła się zdyskryminowana, gdyż nie pozwolono jej (jako dziewczynie) zapisać się do szkolnej drużyny piłkarskiej. Sąd nakazał wypłacenie półmilionowego odszkodowania i przyjęcie jej do drużyny. Już na pierwszym treningu została poważnie kontuzjowana. Tym razem odszkodowanie było wyższe - sąd uznał bowiem, że uczelnia popełniła błąd nie informując, że gra w football może być niebezpieczna.
- Spore odszkodowanie uzyskała rodzina Wietnamczyka, który pokonał po pijanemu spore ogrodzenie celem oddania moczu - prosto na tory kolejki CTA, które są pod sporym napięciem; sąd uznał, że ostrzeżenie w języku angielskim nie wystarczy, gdyż człowiek może być analfabetą.
Z ciekawszych historii minionych lat to pani Walton z Delavare, która to wychodząc przez okno toalety w klubie upadła wyłamując sobie 2 zęby. Uzyskała niewiele, bo jedynie 12 tysięcy, gdyż sędziowie uznali, że chciała oszukać klub nie płacąc za toaletę, jednak w toalecie powinno być ostrzeżenie o możliwych skutkach wychodzenia przez okno.
Włamywacz, który zatrzasnął się w okradanym garażu został wprawdzie skazany za włamanie, jednak wystąpił o zadośćuczynienie za 8 dni przesiedzianych w zamknięciu pod nieobecność właściciela.
Carl Truman, złodziej kołpaków uzyskał tylko 70tys.$, gdy okradany przez niego samochód ruszył gwałtownie.
Najbardziej znany przypadek 2003 roku to Mr. Grazinski, który to po ustawieniu tempomatem prędkości w trakcie jazdy swoją furgonetką wyszedł do tylnej części samochodu zrobić sobie kawę - przed sądem przysięgał, że czytając instrukcję zrozumiał, iż tempomat to automatyczny pilot.
Samochód uderzył w drzewo, zaś inteligentny właściciel uzyskał ponad 1,5 miliona dolarów.
Do dziś pewien Polak siedzi, bo przywiózł na Emergency kilkuletnią pasierbicę z krwotokiem - oskarżono go o próbę gwałtu. W więzieniu został zgwałcony przez współwięźniów - ale za to w USA odszkodowania jakoś nie przyznają.
W słynnym procesie O. J. Simpsona został on uniewinniony, gdyż policjanci nie dotrzymali obowiązujących procedur (w sprawie cywilnej wytoczonej przez rodzinę zamordowanej żony został skazany na zapłatę wielomilionowego odszkodowania za ten sam czyn).
W czerwcu 2003 facet dostał bezwględne dożywocie za oplucie policjanta - bo była to recydywa.
W 1994 roku wydarzyła się chyba najsłynniejsza sprawa o odszkodowanie - pani Liebeck dostała
250tys.$, bo oparzyła się kawą w McDonaldzie.
Wcześniej:
- Przyznano odszkodowanie studentce, która zraniła się złamaną mydelniczką w trakcie odbywania stosunku pod prysznicem w akademiku.
- Blisko milion $ zarobił adwokat pani, która doznała rozstroju psychicznego pracując 30 lat
wśród dużych Murzynów.
- Pewna studentka poczuła się zdyskryminowana, gdyż nie pozwolono jej (jako dziewczynie) zapisać się do szkolnej drużyny piłkarskiej. Sąd nakazał wypłacenie półmilionowego odszkodowania i przyjęcie jej do drużyny. Już na pierwszym treningu została poważnie kontuzjowana. Tym razem odszkodowanie było wyższe - sąd uznał bowiem, że uczelnia popełniła błąd nie informując, że gra w football może być niebezpieczna.
- Spore odszkodowanie uzyskała rodzina Wietnamczyka, który pokonał po pijanemu spore ogrodzenie celem oddania moczu - prosto na tory kolejki CTA, które są pod sporym napięciem; sąd uznał, że ostrzeżenie w języku angielskim nie wystarczy, gdyż człowiek może być analfabetą.
Z ciekawszych historii minionych lat to pani Walton z Delavare, która to wychodząc przez okno toalety w klubie upadła wyłamując sobie 2 zęby. Uzyskała niewiele, bo jedynie 12 tysięcy, gdyż sędziowie uznali, że chciała oszukać klub nie płacąc za toaletę, jednak w toalecie powinno być ostrzeżenie o możliwych skutkach wychodzenia przez okno.
Włamywacz, który zatrzasnął się w okradanym garażu został wprawdzie skazany za włamanie, jednak wystąpił o zadośćuczynienie za 8 dni przesiedzianych w zamknięciu pod nieobecność właściciela.
Carl Truman, złodziej kołpaków uzyskał tylko 70tys.$, gdy okradany przez niego samochód ruszył gwałtownie.
Najbardziej znany przypadek 2003 roku to Mr. Grazinski, który to po ustawieniu tempomatem prędkości w trakcie jazdy swoją furgonetką wyszedł do tylnej części samochodu zrobić sobie kawę - przed sądem przysięgał, że czytając instrukcję zrozumiał, iż tempomat to automatyczny pilot.
Samochód uderzył w drzewo, zaś inteligentny właściciel uzyskał ponad 1,5 miliona dolarów.
Do dziś pewien Polak siedzi, bo przywiózł na Emergency kilkuletnią pasierbicę z krwotokiem - oskarżono go o próbę gwałtu. W więzieniu został zgwałcony przez współwięźniów - ale za to w USA odszkodowania jakoś nie przyznają.
W słynnym procesie O. J. Simpsona został on uniewinniony, gdyż policjanci nie dotrzymali obowiązujących procedur (w sprawie cywilnej wytoczonej przez rodzinę zamordowanej żony został skazany na zapłatę wielomilionowego odszkodowania za ten sam czyn).
W czerwcu 2003 facet dostał bezwględne dożywocie za oplucie policjanta - bo była to recydywa.
Re: Teksty z życia wzięte
Uśmiech Mona Lisy rozszyfrowany
Naukowycy z Uniwersytetu Amsterdamskiego postanowili wyjaśnić zagadkę, która niedawała spokoju przez stulecia ludziom przypatrującym się tajemniczemu uśmiechowi Mona Lisy. Za pomocą specjalnie stworzonego do tego celu programowi komputerowemu odczytującego uczucia jakie przedstawia twarz ludzka poddali analizie reprodukcje słynnego portretu i doszli do wniosku, że uśmiech Mona Lisy to składowa: 83% szczęścia, 9% niezadowolenia, 6% obawy i 2% gniewu.
Komputer ponadto orzekł, że Mona lisa nie była zdziwiona jak przypuszczało wielu ludzi analizujących to dzieło.
Obraz został namalowany przez wybitnego i wszechstronie utalentowanego artystę okresu renesansu Leonardo da Vinci około roku 1503. Przedstawia Mona Lise del Giocondo, małżonke florenckiego kupca. Portret ten obecnie znajduje się w paryskim Luwrze i jest własnością rządu Francji.
Naukowycy z Uniwersytetu Amsterdamskiego postanowili wyjaśnić zagadkę, która niedawała spokoju przez stulecia ludziom przypatrującym się tajemniczemu uśmiechowi Mona Lisy. Za pomocą specjalnie stworzonego do tego celu programowi komputerowemu odczytującego uczucia jakie przedstawia twarz ludzka poddali analizie reprodukcje słynnego portretu i doszli do wniosku, że uśmiech Mona Lisy to składowa: 83% szczęścia, 9% niezadowolenia, 6% obawy i 2% gniewu.
Komputer ponadto orzekł, że Mona lisa nie była zdziwiona jak przypuszczało wielu ludzi analizujących to dzieło.
Obraz został namalowany przez wybitnego i wszechstronie utalentowanego artystę okresu renesansu Leonardo da Vinci około roku 1503. Przedstawia Mona Lise del Giocondo, małżonke florenckiego kupca. Portret ten obecnie znajduje się w paryskim Luwrze i jest własnością rządu Francji.
Re: Teksty z życia wzięte
Chciała zapalić papierosa na zewnątrz samolotu
Przed sądem w Sydney stanęła w poniedziałek 34-letnia Francuzka, oskarżona o to, że usiłowała w czasie lotu otworzyć drzwi samolotu, by... zapalić papierosa na świeżym powietrzu.
Palaczce zarzucono, że naraziła na niebezpieczeństwo innych pasażerów. Kobieta wyraziła skruchę i sąd, biorąc to pod uwagę, skazał ją tylko na grzywnę w wysokości tysiąca dolarów australijskich (730 USD).
Sandrine Helene Sellies twierdziła zresztą, że nie pamięta incydentu. Załoga lecącego z Hongkongu do Brisbane samolotu linii Cathay, na pokładzie którego doszło do incydentu, zeznała, że kobieta była pod silnym wpływem alkoholu.
Nagle w czasie lotu, wyraźnie zamroczona, opuściła swoje miejsce i z papierosem w ustach i zapalniczką w ręce zaczęła mocować się z drzwiami samolotu. Dopiero po interwencji załogi wróciła na miejsce. Obrońca Sellies wyjaśniał, że alkohol miał pomóc jego klientce przetrwać długi lot, a także iż w przeszłości miała ataki lunatyzmu.
Przed sądem w Sydney stanęła w poniedziałek 34-letnia Francuzka, oskarżona o to, że usiłowała w czasie lotu otworzyć drzwi samolotu, by... zapalić papierosa na świeżym powietrzu.
Palaczce zarzucono, że naraziła na niebezpieczeństwo innych pasażerów. Kobieta wyraziła skruchę i sąd, biorąc to pod uwagę, skazał ją tylko na grzywnę w wysokości tysiąca dolarów australijskich (730 USD).
Sandrine Helene Sellies twierdziła zresztą, że nie pamięta incydentu. Załoga lecącego z Hongkongu do Brisbane samolotu linii Cathay, na pokładzie którego doszło do incydentu, zeznała, że kobieta była pod silnym wpływem alkoholu.
Nagle w czasie lotu, wyraźnie zamroczona, opuściła swoje miejsce i z papierosem w ustach i zapalniczką w ręce zaczęła mocować się z drzwiami samolotu. Dopiero po interwencji załogi wróciła na miejsce. Obrońca Sellies wyjaśniał, że alkohol miał pomóc jego klientce przetrwać długi lot, a także iż w przeszłości miała ataki lunatyzmu.
Re: Teksty z życia wzięte
Za zakłócanie ciszy nocnej odgłosami audycji radiowych ojca Rydzyka musi zapłacić grzywnę. Chyba że pomoże jej minister sprawiedliwości.
Marianna Olczyk ma 73 lata. Mieszka w podczęstochowskiej wsi - w jednym domu z synem i synową. Od lat są ze sobą w konflikcie. Kobieta wypełnia sobie wolny czas, słuchając Radia Maryja. - Lubię odmawiać przy nim różaniec, uczestniczyć we mszy świętej - mówi.
W czerwcu ubiegłego roku audycja "Rozmowy niedokończone" stała się przyczyną kolejnej rodzinnej awantury. Było po godz. 22. Dźwięki z radia przeszkadzały spać synowi i synowej. Mężczyzna przed godz. 23 wezwał policję. W efekcie emerytka trzy miesiące później stanęła przed sądem grodzkim obwiniona o zakłócanie ciszy nocnej. Nie pomogło tłumaczenie, że mimo interesującej debaty przysnęła i dlatego nie ściszyła radioodbiornika. Została skazana na 50-złotową grzywnę. - Dla sądu to może mało, ale dla mnie - bardzo dużo pieniędzy - narzeka. Twierdzi, że uznano ją za winną z przyczyn politycznych.
Pani Marianna poprosiła o pomoc adwokata i za jego pośrednictwem odwołała się od decyzji sądu. Jednak Sąd Okręgowy w Częstochowie podtrzymał orzeczenie sądu grodzkiego. W uzasadnieniu stwierdził, że "prośby obwinionej nadania sprawie wymiaru religijnego czy politycznego z tego powodu, że słuchała Radia Maryja, nie są przekonujące". Sędzia uznał także, że kobieta nie potrafi umiejętnie uregulować sobie wielu spraw w życiu codziennym i z tego powodu pojawiają się konflikty z mieszkającymi za ścianą członkami rodziny.
Pani Marianna nie daje za wygraną. Zamierza dotrzeć do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro i poprosić, by zbadał jej sprawę. Ma nadzieję, że wniesie on z urzędu kasację do Sądu Najwyższego.
Marianna Olczyk ma 73 lata. Mieszka w podczęstochowskiej wsi - w jednym domu z synem i synową. Od lat są ze sobą w konflikcie. Kobieta wypełnia sobie wolny czas, słuchając Radia Maryja. - Lubię odmawiać przy nim różaniec, uczestniczyć we mszy świętej - mówi.
W czerwcu ubiegłego roku audycja "Rozmowy niedokończone" stała się przyczyną kolejnej rodzinnej awantury. Było po godz. 22. Dźwięki z radia przeszkadzały spać synowi i synowej. Mężczyzna przed godz. 23 wezwał policję. W efekcie emerytka trzy miesiące później stanęła przed sądem grodzkim obwiniona o zakłócanie ciszy nocnej. Nie pomogło tłumaczenie, że mimo interesującej debaty przysnęła i dlatego nie ściszyła radioodbiornika. Została skazana na 50-złotową grzywnę. - Dla sądu to może mało, ale dla mnie - bardzo dużo pieniędzy - narzeka. Twierdzi, że uznano ją za winną z przyczyn politycznych.
Pani Marianna poprosiła o pomoc adwokata i za jego pośrednictwem odwołała się od decyzji sądu. Jednak Sąd Okręgowy w Częstochowie podtrzymał orzeczenie sądu grodzkiego. W uzasadnieniu stwierdził, że "prośby obwinionej nadania sprawie wymiaru religijnego czy politycznego z tego powodu, że słuchała Radia Maryja, nie są przekonujące". Sędzia uznał także, że kobieta nie potrafi umiejętnie uregulować sobie wielu spraw w życiu codziennym i z tego powodu pojawiają się konflikty z mieszkającymi za ścianą członkami rodziny.
Pani Marianna nie daje za wygraną. Zamierza dotrzeć do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro i poprosić, by zbadał jej sprawę. Ma nadzieję, że wniesie on z urzędu kasację do Sądu Najwyższego.