kwestia żydowska
Re: kwestia żydowska
Gwoli ścisłości jedni twierdzą żę nie było bitwy na psim polu inni twierdzą że była.
– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spi
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spi
Re: kwestia żydowska
a prawdziwa historia jest taka:
we wsi kozidół na podkarpaciu mieszkał sobie szewc joszka z rodziną. z sąsiadami żył sobie raz lepiej, raz gorzej, zależnie od stanu ich butów, ale nie narzekał. miał chałupę, ani biedną, ani bogatą, tyle, że na murowanym fundamencie. ot - jak pozostałych pięć we wsi. i mieszkałby sobie w niej pewnie dalej, gdyby latem 1939 roku rabun z sąsiedniego pcimia nie zaczął straszyć jakimś tam hitlerem. joszka o hitlerze wiedział tyle, co i o tej tam... alchebrze, ale do rabina zaufanie miał, więc spakował warsztat, i końcem sierpnia wyjechał na wschód. i tyle go widzieli - nikt więcej o nim nie słyszał, a i nikt się specjalnie nie interesował. no, poza dziećmi, bo tym brakowało joszkowego syna - wiadomo, bawić się z kim nie było. ale miało to też dobre strony, bo ojcowie rzemieniami ich nie okładali, że się z tym "żydkiem" zadają...
ale joszko wszystkiego z warsztatu zabrać nie mógł - zamknął więc porządnie chałupę na skobel, zapakował to, czego wziąć nie mógł, zabezpieczył, łzę uronił i poszedł.
kiedy się chłopy wiejskie zwiedzieli, że joszko chałupę zostawił i pewnie już nie wróci, zaczęły się opowieści dziwne pojawiać, że niby w piwnicy sekretną komorę miał, a w niej zboże... później się z tego zboża zrobiły serwisy porcelanowe i święte obrazy, co to je niby joszko po kościołach okolicznych rabował, później o serwisach zapomniano, za to do obrazów doszły jeszcze kielichy złote i monstrancje... aż w końcu (gdzieś początkiem września, kiedy już bida zaglądała w oczy i wojna szalała na zachodzie kraju) - zrobiła się z tego komora pełna złota, szynek i gorzałki... no i w końcu nie wytrzymali, bo raz, że po cichu zawsze "żydkowi" "bogactw" zazdrościli - bo i lampę naftową z kloszem miał malowanym, jak jaki miastowy prawie, i buty dzieciakom co roku nowe szył... a dwa, że bida i dzieciaków nakarmić nie było czym... no i poszli do joszkowej chałupy, skobel wyłamali... co było na wierzchu - pobrali od razu, a potem zaczęli dechy z podłogi rwać (bo joszka - bogacz - dechy miał na podłodze, nie klepisko) i tajemnej komory szukać... pech chciał, że akurat w tym czasie przejeżdżał przez wieś pluton rozpoznania motocyklowego 1. dywizji pancernej waffen SS. zobaczyli podejrzany ruch w jednej z chałup (bo chłopy nie w ciemię bite - czujki wystawili, a te widząc niemców rabanu potwornego narobiły). niemcy więc przeciągnęli po chałupie serią z MG i obrzucili ją granatami. pech chciał, że w joszkowej lampie (tej z malowanym kloszem) była jeszcze nafta... lampa się przewróciła, nafta wylała i zapaliła... i taki był smętny koniec joszkowej chałupy i tych, co ją chcieli obrabować.
później ludzie zaczęli opowiadać o bohaterskiej obronie koziegodołu, w której dzielni polscy patrioci zniszczyli 8 czołgów LSSAH, następnych 15 uszkodzili. A jeszcze później, ktoś przypadkiem odkrył, że w tej spalonej chałupie na końcu wsi mieszkał kiedyś joszko goldbaum z rodziną. a że we wsi nikogo ze starych mieszkańców już nie było, a nowi niewiele wiedzieli - wyszło, że spłonął - więc oficer gestapo, który po niego przyjechał - wpisał taką wersję do raportu.
60 lat później ktoś ten raport wygrzebał...
we wsi kozidół na podkarpaciu mieszkał sobie szewc joszka z rodziną. z sąsiadami żył sobie raz lepiej, raz gorzej, zależnie od stanu ich butów, ale nie narzekał. miał chałupę, ani biedną, ani bogatą, tyle, że na murowanym fundamencie. ot - jak pozostałych pięć we wsi. i mieszkałby sobie w niej pewnie dalej, gdyby latem 1939 roku rabun z sąsiedniego pcimia nie zaczął straszyć jakimś tam hitlerem. joszka o hitlerze wiedział tyle, co i o tej tam... alchebrze, ale do rabina zaufanie miał, więc spakował warsztat, i końcem sierpnia wyjechał na wschód. i tyle go widzieli - nikt więcej o nim nie słyszał, a i nikt się specjalnie nie interesował. no, poza dziećmi, bo tym brakowało joszkowego syna - wiadomo, bawić się z kim nie było. ale miało to też dobre strony, bo ojcowie rzemieniami ich nie okładali, że się z tym "żydkiem" zadają...
ale joszko wszystkiego z warsztatu zabrać nie mógł - zamknął więc porządnie chałupę na skobel, zapakował to, czego wziąć nie mógł, zabezpieczył, łzę uronił i poszedł.
kiedy się chłopy wiejskie zwiedzieli, że joszko chałupę zostawił i pewnie już nie wróci, zaczęły się opowieści dziwne pojawiać, że niby w piwnicy sekretną komorę miał, a w niej zboże... później się z tego zboża zrobiły serwisy porcelanowe i święte obrazy, co to je niby joszko po kościołach okolicznych rabował, później o serwisach zapomniano, za to do obrazów doszły jeszcze kielichy złote i monstrancje... aż w końcu (gdzieś początkiem września, kiedy już bida zaglądała w oczy i wojna szalała na zachodzie kraju) - zrobiła się z tego komora pełna złota, szynek i gorzałki... no i w końcu nie wytrzymali, bo raz, że po cichu zawsze "żydkowi" "bogactw" zazdrościli - bo i lampę naftową z kloszem miał malowanym, jak jaki miastowy prawie, i buty dzieciakom co roku nowe szył... a dwa, że bida i dzieciaków nakarmić nie było czym... no i poszli do joszkowej chałupy, skobel wyłamali... co było na wierzchu - pobrali od razu, a potem zaczęli dechy z podłogi rwać (bo joszka - bogacz - dechy miał na podłodze, nie klepisko) i tajemnej komory szukać... pech chciał, że akurat w tym czasie przejeżdżał przez wieś pluton rozpoznania motocyklowego 1. dywizji pancernej waffen SS. zobaczyli podejrzany ruch w jednej z chałup (bo chłopy nie w ciemię bite - czujki wystawili, a te widząc niemców rabanu potwornego narobiły). niemcy więc przeciągnęli po chałupie serią z MG i obrzucili ją granatami. pech chciał, że w joszkowej lampie (tej z malowanym kloszem) była jeszcze nafta... lampa się przewróciła, nafta wylała i zapaliła... i taki był smętny koniec joszkowej chałupy i tych, co ją chcieli obrabować.
później ludzie zaczęli opowiadać o bohaterskiej obronie koziegodołu, w której dzielni polscy patrioci zniszczyli 8 czołgów LSSAH, następnych 15 uszkodzili. A jeszcze później, ktoś przypadkiem odkrył, że w tej spalonej chałupie na końcu wsi mieszkał kiedyś joszko goldbaum z rodziną. a że we wsi nikogo ze starych mieszkańców już nie było, a nowi niewiele wiedzieli - wyszło, że spłonął - więc oficer gestapo, który po niego przyjechał - wpisał taką wersję do raportu.
60 lat później ktoś ten raport wygrzebał...
Re: kwestia żydowska
do jedwabnego - nic to nie ma. do całości kwestii żydowskiej - i owszem. nie zawsze i nie w każdej wieści o "pogromie" (z artykułem w "wyborczej" na cztery strony) - będzie tyle samo prawdy. jeśli wszystkie badania z żydami i holocaustem w tle będą prowadzone tak, jak w jedwabnem - prędzej czy później doprowadzi to do dość oczywistego zafałszowania historii - po prostu posypiemy sobie głowy popiołem raz za dużo... a później zdarzy się kolejny Ratajczyk, którego tym razem ktoś wysłucha - i będziemy mieli dla odmiany ogólnonarodową chryję...
Zaiste, chciałoby się powiedzieć,że ludzie są diabłami na ziemi,a zwierzęta dręczonymi przez nich duszami.