Przerobki, covery, remixy...
: pt gru 04, 2020 4:18 pm
W muzyce wszystko juz bylo...
Efektem zastoju sa roznego rodzaju przerobki, glownie przebojow sprzed lat - po co wymyslac cos nowego skoro mozna nagrac cos co kiedys juz sie sprzedalo?
Zakladam taki temat. Podajemy wykonawce i tytul orginalu, wykonawce i tytul przerobki, po czym zastanawiamy sie, ktore jest lepsze, ew. ktore wola o pomste do nieba
Moze zaczne..
Mecza mnie w radiu kawalkiem "Don't fear the Ripper" - HIM, o ile w wykonaniu orginalnym Blue Oyster Cult utwor byl nawet niezly, to HIM zrobil z niego mruczanke.
To samo moge powiedziec o ich przerobce Wicked Game (oryg. Chris Isaak), zdecydowanie wole orginal.
W ogole zabawne jest, a raczej zalosne, ze wykonawcy nie podaja w tytule utworu, ze to przerobka, czy cover. Znam ludzi, ktorzy uslyszawszy takie nagranie beda sie rozwodzic nad geniuszem arnazacyjnym, kompozytorskim i teksciarskim takiego odtworczego "artysty", po czym spadaja na ziemie jak im sie mowi ze to przerobka. Zazwyczaj juz nie chca przyjac do wiadomosci, ze w dodatku gorsza niz orginal.
Mialem tak z kawalkiem Puff Daddiego - Come with Me (dobrze ze chociaz bylo Puff Daddy feat. Jimmy Page - w orginale oczywiscie Led Zepelin "Kashmir"). dziewczyna ktorej sie podobal za chiny ludowe nie mogla zrozumiec ze to przerobka w dodatku wyjatkowa slaba. W koncu uslyszala orginal, ale juz "skazona" przerobka nie byla w stanie go docenic.
Wlasnie, czy takie przerobki przypadkiem nie "truja" ludzi? Nie ograniczaja ich horyzontow? Nie zamykaja na prawdziwa muzyke? To samo mozna rzec o kiczu w innym temacie.
Z innych smieszno/zalosnych wyskokow.
Groove Coverage - "Poison" (w orginale Alice Cooper), hicior jak nic. Tylko wykonanie jakies takie dretwe.
Dawno dawno temu slyszalem techno remix "Shine on Yor Crazy Diamond" - Pink Floydow, wykonawcy - panie swiec nad jego dusza - nie pomne.
Efektem zastoju sa roznego rodzaju przerobki, glownie przebojow sprzed lat - po co wymyslac cos nowego skoro mozna nagrac cos co kiedys juz sie sprzedalo?
Zakladam taki temat. Podajemy wykonawce i tytul orginalu, wykonawce i tytul przerobki, po czym zastanawiamy sie, ktore jest lepsze, ew. ktore wola o pomste do nieba
Moze zaczne..
Mecza mnie w radiu kawalkiem "Don't fear the Ripper" - HIM, o ile w wykonaniu orginalnym Blue Oyster Cult utwor byl nawet niezly, to HIM zrobil z niego mruczanke.
To samo moge powiedziec o ich przerobce Wicked Game (oryg. Chris Isaak), zdecydowanie wole orginal.
W ogole zabawne jest, a raczej zalosne, ze wykonawcy nie podaja w tytule utworu, ze to przerobka, czy cover. Znam ludzi, ktorzy uslyszawszy takie nagranie beda sie rozwodzic nad geniuszem arnazacyjnym, kompozytorskim i teksciarskim takiego odtworczego "artysty", po czym spadaja na ziemie jak im sie mowi ze to przerobka. Zazwyczaj juz nie chca przyjac do wiadomosci, ze w dodatku gorsza niz orginal.
Mialem tak z kawalkiem Puff Daddiego - Come with Me (dobrze ze chociaz bylo Puff Daddy feat. Jimmy Page - w orginale oczywiscie Led Zepelin "Kashmir"). dziewczyna ktorej sie podobal za chiny ludowe nie mogla zrozumiec ze to przerobka w dodatku wyjatkowa slaba. W koncu uslyszala orginal, ale juz "skazona" przerobka nie byla w stanie go docenic.
Wlasnie, czy takie przerobki przypadkiem nie "truja" ludzi? Nie ograniczaja ich horyzontow? Nie zamykaja na prawdziwa muzyke? To samo mozna rzec o kiczu w innym temacie.
Z innych smieszno/zalosnych wyskokow.
Groove Coverage - "Poison" (w orginale Alice Cooper), hicior jak nic. Tylko wykonanie jakies takie dretwe.
Dawno dawno temu slyszalem techno remix "Shine on Yor Crazy Diamond" - Pink Floydow, wykonawcy - panie swiec nad jego dusza - nie pomne.