Pinochet, Franco..., i inni prawicowi dyktatorzy.
: wt paź 13, 2020 4:28 am
Postać, która chyba na zawsze pozostanie niejednoznaczna. Dla prawicy stanowi trudny do zniesienia punkt w historii (z uwagi na dwuznaczność etyczną oceny jego rządów), dla lewicy problem nie mniejszego formatu, który próbuje się załatwić manipulacjami i mitami, po to aby móc wypomnieć prawicowcom, że pośród setek zbrodniarzy byli także prawicowi (jest to metoda zaciemniania rzeczywistości, bo dyktatury lewicowe wymordowały niewyobrażalnie większą liczbę istnień ludzkich niż nieliczne reżimy prawicowe). Czytając przekazy medialne na ten temat nie sposób nie odnieść wrażenia, że wśród pismaków panuje absolutny brak erudycji historycznej. Powtarzają oni często (świadomie bądź nie) mity i brednie, nierzadko wymyślone jeszcze na Łubiance. Tak się zastanawiam: skoro tak żenujący poziom osiąga nasza publicystyka na temat Pinocheta, to czego mam wymagać od upulpionego społeczeństwa?!
Mit pierwszy: Samozwańczy Pinochet w sposób nielegalny obala legalnego, demokratycznego i fajnego przywódcę.
Wokół tej sprawy narosły sterty kłamstw. Otóż Allende, owszem, był demokratycznie wybranym prezydentem, jednak swoją władzę sprawował w sposób nielegalny, łamiąc wielokrotnie konstytucję (m.in. zablokował możliwość impeachementu), dopuszczając się zwykłych przestępstw i prześladując ludność cywilną (Allende też miał swoją juntę!). W związku z tym parlament Chile wydał uchwałę na mocy której junta wojskowa miała Allende obalić. Oczywiście wydanie takiej uchwały, która expresis verbis sankcjonuje zamach stanu było niemożliwe, większość jednak historyków tę uchwałę dziś tak interpretuje. Nie był więc Pinochet samozwańczym terrorystą. Obalenie Allende było szerszym planem politycznym. Zresztą ze wszechmiar słusznym. Każdy patriota gdy widzi, że jego krajem rządzi agentura totalitarnego państwa wprowadzająca w nim totalitaryzm, podejmuje wszelkie kroki aby temu przeciwdziałać. Pucz był wówczas jedynym wyjściem. Dziś w zasadzie tylko w Trybunie słychać głosy, że decyzja o usunięciu Allende była błędna.
Mit drugi: Pinochet morduje przeciwników politycznych
Z największych przeciwników politycznych Pinocheta zabity został tylko jeden, tj. Allende. Zresztą nawet sam Allende został poproszony przez Pinocheta o opuszczenie kraju, oddano mu nawet do dyspozycji samolot. Otoczony w budynkach rządowych przez siły kontrrewolucyjne Allende mimo prób Pinocheta koncyliacyjnego załatwienia konfliktu, kazał gwardzistom otworzyć ogień. Wtedy zginął. Osobisty lekarz Allende pisał potem w pamiętniku, że widział jak Allende popełnia samobójstwo, paląc wcześniej jakieś dokumenty.
Wszyscy wysocy rangą funkcjonariusze komunistyczni zostali puszczeni wolno i mogli swobodnie opuścić kraj. Wypuszczenie tej sowieckiej agentury było notabene największym błędem dyktatora, ale o tym później.
Mit trzeci: Liczba ofiar przewrotu
Liczbę tę szacuje się na 1 500 do 3 000. Prawie nikt jednak nie zadaje sobie trudu by sprawdzić, ile śmierci jest udokumentowanych (około 2 tysięcy, mimo zainwestowania ogromnych pieniędzy zachodu w te śledztwa), i prawie nikt nie wspomina, że ta liczba stanowi ofiary zarówno po stronie komunistów jak i prawicowej junty!
Mit czwarty: Pinochet morduje, torturuje, gwałci, prześladuje swoich obywateli
Liczba osób, która w trakcie dyktatury dotknęły represje to około 25 - 30 tysięcy. Prawdą jest, że w trakcie wojny domowej (i po niej) zapadały wyroki śmierci przeciwko członkom tzw. "demokratycznej (sic!) opozycji". Nikt jednak nie wspomina, że w dużej mierze były to wyroki za... szpiegostwo i zwykłe przestępstwa (takie jak terroryzm: ataki na fabryki, tory kolejowe etc.). Agentura sowiecka (podobnie zresztą jak w Hiszpanii za Franco) była w Chile bardzo mocno osadzona. Bardzo wiele ofiar Pinocheta to byli stalinowscy spadochroniarze, ale to bardzo niewygodne dla lewicujących ćwoków więc mówią o "demokratycznej opozycji". Jaka ona była demokratyczna, widać na Kubie, na której sie zainstalowała.
Prawdą jest także, że wiele osób trafiało do więzienia za działalność opozycyjną. Ale już doniesienia o torturach są przekłamaniem. Pinochet przez wiekszość czasu sprawował swoją władzę w stanie permenentnej wojny domowej. Wojny krwawej i nie znającej kompromisów po obu stronach. A skoro wojna to są i jeńcy, a skoro jeńcy to są zeznania i metody ich zdobywania. I wtedy wchodziły tortury (udokumentowanych przypadków jest stosunkowo niewiele, co oczywiście nie oznacza, że są moralnie właściwe). Nie usprawiedliwiam ich, broń Boże, ale każde wydarzenie historyczne należy rozpatrywać w kontekście. Tortury niewątpliwie miały miejsce, co więcej, uważam, że ich skala tak naprawdę nigdy nie zostanie odkryta. Pinochet uznał, że należy zaakceptować cierpienie sowieckich agentów i partyzantów czerwonego totalitaryzmu, w imię uchronienia całego narodu przed tym totalitaryzmem. Uchronić się udało i tego nikt nie kwestionuje. Jednak zapłacono bardzo dużą cenę. I to otwiera pole do dyskusji: czy tę cenę należało zapłacić?
Istotne jest także to, że każdy z więzionych jeńców dostawał możliwość wyjścia na wolność pod jednym tylko warunkiem: że opuści Chile. O tym też lewactwo nie mówi. Pod koniec lat 70-tych ogłoszona amnestię, i już wtedy nie było w Chile w zasadzie więźniów politycznych. W więzieniach pozostali jedynie komuniści skazani za mniej lub bardziej pospolite przestępstwa.
Mit piąty: Kontrrewolucja przeciwko narodowi.
Wmawia się nam, że naród chilijski nie chciał przewrotu i stanął za Allende (co stanowi dla manipulatorów i ich owieczek asumpt do tych niezliczonych "morderstw politycznych" na cywilach). Gówno prawda. Lud siedział cicho, a mobilizowany przez komunistów wystawił im środkowy palec. Tak naprawdę z wojskiem walczyli tylko gwardziści Allende, oddziały kubańskie i partyzantka komunistyczna przesiąknięta sowieckimi agentami. Dlatego zasadnicze działania zbrojne trwały tylko kilka dni. Co więcej, tutaj leży też część odpowiedzi na pytanie o represje po zamachu stanu: poukrywana w lasach partyzantka wraz z kubańczykami podkładała bomby pod obiekty użyteczności publicznej, tory kolejowe etc. Wojsko ich po tych lasach goniło i strzelało do nich. To jest większość ofiar dyktatury, a nie jak się wmawia skołowanym społeczeństwom zachodnim - niewinna ludność cywilna!
Mit szósty: Rzezie w Santiago de Chile
Odrąbywanie rąk, wymyślne tortury, rażenie prądem tysięcy ludzi. Oto czego dowiedzieć się możemy z niektórych przekazów medialnych odnośnie przetrzymywania złapanych "partyzantów". W rzeczywistości na stadionie skoszarowano terrorystów podkładających bomby i atakujących ludność, prywatne fabryki, przediębiorstwa, w celu ich rozbrojenia, i przetrzymywano przez kilka dni o wodzie i suchym chlebie. Doszło w tym czasie wokół stadionu do kilku akcji odwetowych i samosądów, głównie ludności cywilnej, które rzeczywiście z opisów wyglądają momentami przerażająco. Nie była to jednak żadna operacja wojskowa oddziałów Pinocheta.
Komuniści, którzy skorzystali z oferty Pinocheta (wolność w zamian za opuszczenie kraju), przyjechali do lewicującej już wtedy Europy, która finansowała i wspierała ich propagandę. Obowiązującą w Europie wersją historii Chile, jest ta napisana rękami chilijskich komunistów.
Mit pierwszy: Samozwańczy Pinochet w sposób nielegalny obala legalnego, demokratycznego i fajnego przywódcę.
Wokół tej sprawy narosły sterty kłamstw. Otóż Allende, owszem, był demokratycznie wybranym prezydentem, jednak swoją władzę sprawował w sposób nielegalny, łamiąc wielokrotnie konstytucję (m.in. zablokował możliwość impeachementu), dopuszczając się zwykłych przestępstw i prześladując ludność cywilną (Allende też miał swoją juntę!). W związku z tym parlament Chile wydał uchwałę na mocy której junta wojskowa miała Allende obalić. Oczywiście wydanie takiej uchwały, która expresis verbis sankcjonuje zamach stanu było niemożliwe, większość jednak historyków tę uchwałę dziś tak interpretuje. Nie był więc Pinochet samozwańczym terrorystą. Obalenie Allende było szerszym planem politycznym. Zresztą ze wszechmiar słusznym. Każdy patriota gdy widzi, że jego krajem rządzi agentura totalitarnego państwa wprowadzająca w nim totalitaryzm, podejmuje wszelkie kroki aby temu przeciwdziałać. Pucz był wówczas jedynym wyjściem. Dziś w zasadzie tylko w Trybunie słychać głosy, że decyzja o usunięciu Allende była błędna.
Mit drugi: Pinochet morduje przeciwników politycznych
Z największych przeciwników politycznych Pinocheta zabity został tylko jeden, tj. Allende. Zresztą nawet sam Allende został poproszony przez Pinocheta o opuszczenie kraju, oddano mu nawet do dyspozycji samolot. Otoczony w budynkach rządowych przez siły kontrrewolucyjne Allende mimo prób Pinocheta koncyliacyjnego załatwienia konfliktu, kazał gwardzistom otworzyć ogień. Wtedy zginął. Osobisty lekarz Allende pisał potem w pamiętniku, że widział jak Allende popełnia samobójstwo, paląc wcześniej jakieś dokumenty.
Wszyscy wysocy rangą funkcjonariusze komunistyczni zostali puszczeni wolno i mogli swobodnie opuścić kraj. Wypuszczenie tej sowieckiej agentury było notabene największym błędem dyktatora, ale o tym później.
Mit trzeci: Liczba ofiar przewrotu
Liczbę tę szacuje się na 1 500 do 3 000. Prawie nikt jednak nie zadaje sobie trudu by sprawdzić, ile śmierci jest udokumentowanych (około 2 tysięcy, mimo zainwestowania ogromnych pieniędzy zachodu w te śledztwa), i prawie nikt nie wspomina, że ta liczba stanowi ofiary zarówno po stronie komunistów jak i prawicowej junty!
Mit czwarty: Pinochet morduje, torturuje, gwałci, prześladuje swoich obywateli
Liczba osób, która w trakcie dyktatury dotknęły represje to około 25 - 30 tysięcy. Prawdą jest, że w trakcie wojny domowej (i po niej) zapadały wyroki śmierci przeciwko członkom tzw. "demokratycznej (sic!) opozycji". Nikt jednak nie wspomina, że w dużej mierze były to wyroki za... szpiegostwo i zwykłe przestępstwa (takie jak terroryzm: ataki na fabryki, tory kolejowe etc.). Agentura sowiecka (podobnie zresztą jak w Hiszpanii za Franco) była w Chile bardzo mocno osadzona. Bardzo wiele ofiar Pinocheta to byli stalinowscy spadochroniarze, ale to bardzo niewygodne dla lewicujących ćwoków więc mówią o "demokratycznej opozycji". Jaka ona była demokratyczna, widać na Kubie, na której sie zainstalowała.
Prawdą jest także, że wiele osób trafiało do więzienia za działalność opozycyjną. Ale już doniesienia o torturach są przekłamaniem. Pinochet przez wiekszość czasu sprawował swoją władzę w stanie permenentnej wojny domowej. Wojny krwawej i nie znającej kompromisów po obu stronach. A skoro wojna to są i jeńcy, a skoro jeńcy to są zeznania i metody ich zdobywania. I wtedy wchodziły tortury (udokumentowanych przypadków jest stosunkowo niewiele, co oczywiście nie oznacza, że są moralnie właściwe). Nie usprawiedliwiam ich, broń Boże, ale każde wydarzenie historyczne należy rozpatrywać w kontekście. Tortury niewątpliwie miały miejsce, co więcej, uważam, że ich skala tak naprawdę nigdy nie zostanie odkryta. Pinochet uznał, że należy zaakceptować cierpienie sowieckich agentów i partyzantów czerwonego totalitaryzmu, w imię uchronienia całego narodu przed tym totalitaryzmem. Uchronić się udało i tego nikt nie kwestionuje. Jednak zapłacono bardzo dużą cenę. I to otwiera pole do dyskusji: czy tę cenę należało zapłacić?
Istotne jest także to, że każdy z więzionych jeńców dostawał możliwość wyjścia na wolność pod jednym tylko warunkiem: że opuści Chile. O tym też lewactwo nie mówi. Pod koniec lat 70-tych ogłoszona amnestię, i już wtedy nie było w Chile w zasadzie więźniów politycznych. W więzieniach pozostali jedynie komuniści skazani za mniej lub bardziej pospolite przestępstwa.
Mit piąty: Kontrrewolucja przeciwko narodowi.
Wmawia się nam, że naród chilijski nie chciał przewrotu i stanął za Allende (co stanowi dla manipulatorów i ich owieczek asumpt do tych niezliczonych "morderstw politycznych" na cywilach). Gówno prawda. Lud siedział cicho, a mobilizowany przez komunistów wystawił im środkowy palec. Tak naprawdę z wojskiem walczyli tylko gwardziści Allende, oddziały kubańskie i partyzantka komunistyczna przesiąknięta sowieckimi agentami. Dlatego zasadnicze działania zbrojne trwały tylko kilka dni. Co więcej, tutaj leży też część odpowiedzi na pytanie o represje po zamachu stanu: poukrywana w lasach partyzantka wraz z kubańczykami podkładała bomby pod obiekty użyteczności publicznej, tory kolejowe etc. Wojsko ich po tych lasach goniło i strzelało do nich. To jest większość ofiar dyktatury, a nie jak się wmawia skołowanym społeczeństwom zachodnim - niewinna ludność cywilna!
Mit szósty: Rzezie w Santiago de Chile
Odrąbywanie rąk, wymyślne tortury, rażenie prądem tysięcy ludzi. Oto czego dowiedzieć się możemy z niektórych przekazów medialnych odnośnie przetrzymywania złapanych "partyzantów". W rzeczywistości na stadionie skoszarowano terrorystów podkładających bomby i atakujących ludność, prywatne fabryki, przediębiorstwa, w celu ich rozbrojenia, i przetrzymywano przez kilka dni o wodzie i suchym chlebie. Doszło w tym czasie wokół stadionu do kilku akcji odwetowych i samosądów, głównie ludności cywilnej, które rzeczywiście z opisów wyglądają momentami przerażająco. Nie była to jednak żadna operacja wojskowa oddziałów Pinocheta.
Komuniści, którzy skorzystali z oferty Pinocheta (wolność w zamian za opuszczenie kraju), przyjechali do lewicującej już wtedy Europy, która finansowała i wspierała ich propagandę. Obowiązującą w Europie wersją historii Chile, jest ta napisana rękami chilijskich komunistów.