Zapożyczenia w języku polskim, Koniecznosc czy smiesznosc?
: śr paź 14, 2020 3:14 pm
Chcialbym zwrocic w tym temacie uwage na coraz szerzej pojawiajace sie zapozyczenia w naszym ojczystym jezyku. Oczywiscie jest to sprawa normalna i czesto wynikajaca z szerzacego sie kosmopolityzmu ale nalezy tutaj zwrocic uwage na stopien tego zjawiska.
Mialem jakis czas temu okazje udac sie w odwiedziny do mojej rodziny. Przejezdzajac przez jedna z wiosek z powodu podroznego znudzenia przygladalem sie szyldom. W taki oto sposob zaobserwowalem "Butex", "Szmatex" i kilka podobnych potworkow, ktore ludzie tej wioski tworzyli w bardzo swiatowy sposob dopisujac na ogol koncowke -ex. Nie jest to jednak odosobniony przypadek. Zapewne wszyscy moga dostrzec podobne hybrydy idac jedynie ulicami wlasnej miejscowosci. Tutaj nasuwa sie pytanie: gdzie jest granica w zapozyczeniach?
Probowalem sobie odpowiedziec na pytanie co pchalo tych ludzi do takowego nazewnictwa swych zakladow. Bo ani ja, rodowity Polak, nie potrafilem sie na poczatku domyslec o co moze wlascicielowi chodzic, ani tym bardziej obcokrajowiec nie wpadnie na rozwiazanie tego zagadnienia. Chec pokazania kto jest wiekszym swiatowcem? Kto jest bardziej na czasie?
Zapozyczenia jednak nie nekaja nas jedynie z reklam. Wiele z nich przekrada sie do codziennego jezyka. O ile do 'ok' juz przywynal kazdy i uwaza je wrecz za swojskie, o tyle kolejne zapozyczone wyrazy budza pewne zastanowienie.
Furore w kregach mlodziezowych zrobilo "lajt", ktore sam rozpracowywalem dlugimi miesiacami (zeby mi ktos nie wytknal, ze jestem starym grzybem i tylko narzekam - zaliczam sie do klasy popularnie zwanej mlodzieza). Tak oto mamy obecnie lajtowy film, lajtowe ciuchy a nawet lajtowego ksiedza, ktory mowi spox kazania. Rozumiem pociag moich rowiesnikow do kultury Zachodu (wlasciwie to nie rozumiem ale staram sie) ale w tym momencie zahaczamy juz o smiesznosc. O zgrozo wiele juz dojrzalych osob aby pokazac swoim rowiesnikom jacy sa na czasie, lub aby przypodobac sie mlodszej czesci spoleczenstwa wplata rowniez w swoje wypowiedzi elementy zapozyczen.
Oczywiscie nie mam zamiaru ganic nikogo, kto uzyje jakiegos obcego slowa w swojej wypowiedzi. Chodzi mi tutaj glownie o sama istote problemu. O to, ze nasze spoleczenstwo samo zaciera granice miedzy stosowaniem zapozyczen a wprowadzaniem ich w stala orbite jezyka stosowanego. Przez to coraz wiecej osob zatraca zdolnosc porozumiewania sie za pomoca swego jezyka ojczystego (w mojej klasie niektore osoby nie znaja znaczenia slowa 'monumentalny' i nie sa to wcale odosobnione przypadki).
Jestem swiadom tego, ze wiele z wyrazow, ktore obecnie uchodza za polskie sa wynikiem zapozyczenia. Jednak w tym wypadku mowimy o wyrazach, ktore powstaja na skutek zapotrzebowania jezykowego a dla mnie "Butex" pod takowe zapotrzebowanie nie podchodzi.
O ile nie jestem fanatykiem i nie rzadam, aby zagraniczne firmy wchodzac na nasz rynek sztucznie spalszczaly swoje nazwy (bo to juz byloby dziwactwem i chyba nawet jest nieosiagalne) o tyle polscy producenci, ktorzy maja znikome szanse na eksport powinni chyba zrezygnowac z wszelakich yogurtow czy wplatanych na sile x-ow.
Jezyk, ktory jeszcze pare lat temu byl uwazany za slang mlodziezy z patologicznych rodzin obecnie wychodzi na ulice. Wystarczy wlaczyc telewizor i wsluchac sie w tresci reklam, ktore coraz czesciej atakuja widza "zabrudzonym" jezykiem (dominuja w tym wszelakie pisma mlodziezowe oraz operatorzy sieci komorkowych). Powstaje wiec pytanie: czy nasze spoleczenstwo akceptuje taki stan rzeczy, poniewaz chce ze wzglad na swoje posowieckie kompleksy poczuc sie "zachodem", czy tez zwyczajnie nikt nie widzi problemu a akcpetujac stan rzeczy, ktory jest dzisiaj pozwalamy tej chorobie rozwinac sie na nowe dziedziny.
Mialem jakis czas temu okazje udac sie w odwiedziny do mojej rodziny. Przejezdzajac przez jedna z wiosek z powodu podroznego znudzenia przygladalem sie szyldom. W taki oto sposob zaobserwowalem "Butex", "Szmatex" i kilka podobnych potworkow, ktore ludzie tej wioski tworzyli w bardzo swiatowy sposob dopisujac na ogol koncowke -ex. Nie jest to jednak odosobniony przypadek. Zapewne wszyscy moga dostrzec podobne hybrydy idac jedynie ulicami wlasnej miejscowosci. Tutaj nasuwa sie pytanie: gdzie jest granica w zapozyczeniach?
Probowalem sobie odpowiedziec na pytanie co pchalo tych ludzi do takowego nazewnictwa swych zakladow. Bo ani ja, rodowity Polak, nie potrafilem sie na poczatku domyslec o co moze wlascicielowi chodzic, ani tym bardziej obcokrajowiec nie wpadnie na rozwiazanie tego zagadnienia. Chec pokazania kto jest wiekszym swiatowcem? Kto jest bardziej na czasie?
Zapozyczenia jednak nie nekaja nas jedynie z reklam. Wiele z nich przekrada sie do codziennego jezyka. O ile do 'ok' juz przywynal kazdy i uwaza je wrecz za swojskie, o tyle kolejne zapozyczone wyrazy budza pewne zastanowienie.
Furore w kregach mlodziezowych zrobilo "lajt", ktore sam rozpracowywalem dlugimi miesiacami (zeby mi ktos nie wytknal, ze jestem starym grzybem i tylko narzekam - zaliczam sie do klasy popularnie zwanej mlodzieza). Tak oto mamy obecnie lajtowy film, lajtowe ciuchy a nawet lajtowego ksiedza, ktory mowi spox kazania. Rozumiem pociag moich rowiesnikow do kultury Zachodu (wlasciwie to nie rozumiem ale staram sie) ale w tym momencie zahaczamy juz o smiesznosc. O zgrozo wiele juz dojrzalych osob aby pokazac swoim rowiesnikom jacy sa na czasie, lub aby przypodobac sie mlodszej czesci spoleczenstwa wplata rowniez w swoje wypowiedzi elementy zapozyczen.
Oczywiscie nie mam zamiaru ganic nikogo, kto uzyje jakiegos obcego slowa w swojej wypowiedzi. Chodzi mi tutaj glownie o sama istote problemu. O to, ze nasze spoleczenstwo samo zaciera granice miedzy stosowaniem zapozyczen a wprowadzaniem ich w stala orbite jezyka stosowanego. Przez to coraz wiecej osob zatraca zdolnosc porozumiewania sie za pomoca swego jezyka ojczystego (w mojej klasie niektore osoby nie znaja znaczenia slowa 'monumentalny' i nie sa to wcale odosobnione przypadki).
Jestem swiadom tego, ze wiele z wyrazow, ktore obecnie uchodza za polskie sa wynikiem zapozyczenia. Jednak w tym wypadku mowimy o wyrazach, ktore powstaja na skutek zapotrzebowania jezykowego a dla mnie "Butex" pod takowe zapotrzebowanie nie podchodzi.
O ile nie jestem fanatykiem i nie rzadam, aby zagraniczne firmy wchodzac na nasz rynek sztucznie spalszczaly swoje nazwy (bo to juz byloby dziwactwem i chyba nawet jest nieosiagalne) o tyle polscy producenci, ktorzy maja znikome szanse na eksport powinni chyba zrezygnowac z wszelakich yogurtow czy wplatanych na sile x-ow.
Jezyk, ktory jeszcze pare lat temu byl uwazany za slang mlodziezy z patologicznych rodzin obecnie wychodzi na ulice. Wystarczy wlaczyc telewizor i wsluchac sie w tresci reklam, ktore coraz czesciej atakuja widza "zabrudzonym" jezykiem (dominuja w tym wszelakie pisma mlodziezowe oraz operatorzy sieci komorkowych). Powstaje wiec pytanie: czy nasze spoleczenstwo akceptuje taki stan rzeczy, poniewaz chce ze wzglad na swoje posowieckie kompleksy poczuc sie "zachodem", czy tez zwyczajnie nikt nie widzi problemu a akcpetujac stan rzeczy, ktory jest dzisiaj pozwalamy tej chorobie rozwinac sie na nowe dziedziny.